Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Faraon85

Zamieszcza historie od: 11 maja 2016 - 1:46
Ostatnio: 6 marca 2018 - 5:13
  • Historii na głównej: 8 z 11
  • Punktów za historie: 1438
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 33
 
zarchiwizowany

#78023

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w ochronie.
Przypomniała mi się historia z poprzedniego miejsca pracy.
Wśród kilku osób wyznaczonych do ochrony jednego z obiektów trafił się facet w sile wieku,który mocno dał się we znaki wszystkim.
Nie pasowało mu absolutnie nic. Złe były godziny obchodów,czujki były nie tam,gdzie by chciał, wyposażenie dyżurki zbyt ubogie a o jego obiekcjach co do prowadzenia książki służb to można pisać wielotomową literaturę. Ogólnie wszystko na nie.
W poprzednim ustroju był podobno jakimś kierownikiem czy kimś takim - a przynajmniej tak twierdził. Pouczał więc wszystkich o tym jak być powinno jakby był jakimś dowódcą co najmniej. Przez jego ciągłe skargi mieliśmy kilka rozmów z szefostwem - nic przyjemnego.
W tym przypadku jednak po pewnym czasie sprawdziło się przysłowie: "Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
Któregoś dnia przy przekazywaniu służby kolega pokazał mi jego wpis w książce służbowej - cytuję: "Okna w dyżurce mają smugi na szybach,które to ograniczają widoczność".
No oczywiście - zamiast samemu przetrzeć szybę skoro tak to mu przeszkadza to lepiej pisać elaboraty. Co kto woli...
No nic. Pośmieliśmy się z nadgorliwca i tyle. Jednak karma wraca.
Po kilku dniach przyjechałem aby go zmienić na obiekcie. I co zobaczyłem? Szyba w oknie cała popękana.
Pytam cóż to się stało,że okno wcześniej całe teraz jest uszkodzone. I tu nastąpił festiwal wymówek. Mnie powiedział,że szyba pękła z powodu wysokiej temperatury na zewnątrz, kolegom zaś,że był przeciąg i okno uderzyło w ścianę,był na obchodzie i nie widział tego momentu itp. Oczywiście on niewinny.
Teraz to my powiadomiliśmy szefa. Co mu powiedział - nie wiemy. Konsekwencji w każdym razie nie wyciągnięto. A szyba jak była pęknięta tak jest dalej - kilka dni temu spotkałem kolegę,który dalej tam pracuje i nic się nie zmieniło.
Choć nie - jedna kwestia uległa diametralnej zmianie. "Kierownikowi ochrony" już nic i nikt na obiekcie nie przeszkadza - wszystko jest ok i skargi się skończyły.
Ciekawe dlaczego ;-)

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (25)
zarchiwizowany

#75534

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się trochę zabawna i trochę piekielna historia z dzieciństwa.
Któregoś dnia poszliśmy razem z mamą do marketu po zakupy. Droga do sklepu wiodła obok garaży. Gdzieś w połowie drogi zobaczyliśmy,że na ziemi leży jakiś facet a nad nim pochyla się drugi. Podeszliśmy bliżej.
Mama zapytała co się stało. Na to mężczyzna odpowiedział,że zastał tamtego pana już leżącego na ziemi. Może zemdlał,może ma cukrzycę albo jeszcze coś innego. Wspólnie doszli do wniosku,że trzeba dzwonić po karetkę,bo jeszcze gość zamarznie. My nie mieliśmy przy sobie telefonu,ale miał go nasz rozmówca. Odszedł kilka metrów dalej i wezwał karetkę do nieprzytomnego.
Po tym telefonie stanęliśmy wokół leżącego i czekamy na ratowników. Akurat przechodził facet z psem i pyta co się dzieje. Odpowiadamy,że pan nieprzytomny leży i na erkę czekamy. Ten podszedł trochę bliżej i przyjrzał się naszej "ofierze".
- No,ale ja go znam - mówi. To mój sąsiad z bloku. Alkoholik nie z tej ziemi. Na pewno pijany a nie chory.
I wrzasnął: Kazik,wstawaj,bo policja już jedzie.
Kazikowi nie trzeba było tego 2 razy powtarzać - zerwał się aż nazbyt przytomnie ze słowami: Policja, jaka policja, gdzie policja? I zwiał.
Trzeba było widzieć głupie miny nas wszystkich. Pierwsza z konsternacji wyszła mama i powiedziała żeby każdy poszedł w swoja stronę,bo jak karetka przyjedzie to jeszcze zapłacimy za nieuzasadnione wezwanie. Tak też zrobiliśmy.
Do teraz kiedy widzę ludzi leżących na ziemi moja pierwsza myśl jest taka,że się takowy schlał i pomocy to on raczej nie potrzebuje...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (34)
zarchiwizowany

#75356

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno wymyśliłem sobie,że na weekend wybiorę się do Wiednia żeby trochę zabytków zobaczyć i kawy z pianką się napić. Plan szybko wprowadziłem w czyn,a że nad cenę stawiam komfort podróży to zdecydowałem się na pociąg a nie na autokar. Padło na nocny skład międzynarodowy "Chopin" relacji Warszawa - Wiedeń.
Jeden z moich kolegów często podróżuje pociągami również poza krajem więc zapytałem go czy jechał konkretnie tym pociągiem i jak wrażenia. To co powiedział trochę mnie zmroziło z wrażenia. Wyszło z tego,że do polskiej granicy to się nieźle jedzie,ale po czeskiej stronie to już się cuda na kiju dzieją. Cyganie grasują po składzie, okradają większość pasażerów a na pewno tych śpiących a na policję,obsługę składu czy ochronę to nawet nie ma co liczyć.Za granicą austriacką jest już spokojnie,ale on by pojechał dziennym.
Nie powiem, trochę się przestraszyłem po tych słowach,a gdy popatrzyłem na posty w internecie dotyczące tego pociągu to tylko potwierdzenie słów kolegi zobaczyłem. Nie przejrzałem tych postów jednak zbyt dokładnie,ale o tym na koniec.
Mimo wszystko wyruszyłem w podróż tak jak zaplanowałem nocnym połączeniem.
Jechałem z Warszawy Centralnej i mało brakowało żeby moja podróż zakończyła się zanim się jeszcze na dobre zaczęła. Żeby dostać się na perony trzeba zjechać po ruchomych schodach. Niestety całe życie mam głupi problem z tym,że trafiam stopą w pół schodka a nie w całość i noga mi spada w dół (przy jeździe w górę tak nie mam nie wiem dlaczego...). Tym razem też tak było a fikołka nie wyrżnąłem tylko dlatego,że przede mną zjeżdżał pan słusznej postury i dzięki temu utrzymałem się w pionie. Dziwnie na mnie popatrzył,ale nie skomentował tego w żaden sposób.
A teraz co do samej podróży.
Do Katowic skład jedzie pełny więc jest wesoło. Potem jednak zostaje tak z 20% pasażerów i już jest mniej fajnie. Na granicy czesko - polskiej dosiadł się do mnie 1 Czech i tak to rozmawiając albo przysypiając dojechaliśmy do Wiednia. Podobnie w drodze powrotnej jechałem w przedziale z 2 Polakami i przespaliśmy praktycznie całą trasę przez Czechy budząc się w Katowicach,gdy dosiedli się inni pasażerowie.
Podsumowując nikt mnie nie okradł, nikt nie zaczepiał i nic się nie wydarzyło groźnego. W pociągu od czeskiej granicy jedzie ochrona a przy 2 dłuższych postojach w Braclaviu i Bohuminie na dworcu też stoją ochroniarze. Nikt nie wejdzie bez biletu.
Kiedy to wszystko powiedziałem koledze,który mnie tak przed nocną podróżą ostrzegał ten stwierdził spokojnie,że on "Chopinem" to jechał w sumie z 5 lat temu ostatnio i widocznie się poziom bezpieczeństwa zmienił. No,szkoda że mi tego wcześniej nie powiedział,nie bałbym się tak przed podróżą.
A co do tych postów - gdy je potem jeszcze raz przeczytałem to okazało się,że były pisane jeszcze w latach 2007 - 2012 czyli deczko wcześniej niż myślałem...

Warszawa Centralna Czechy Austria

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (30)

1