Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Konopielka

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2011 - 18:50
Ostatnio: 13 maja 2012 - 19:02
  • Historii na głównej: 5 z 12
  • Punktów za historie: 4304
  • Komentarzy: 29
  • Punktów za komentarze: 136
 

#30253

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stoję w kolejce do kasy małego, osiedlowego sklepu. Kątem oka dostrzegam, że weszła trzyosobowa rodzina - mama, tata i na oko dziesięcioletni chłopiec. Rodzice wzięli z półki kilka piw i ustawili się za mną w kolejce.

Chłopiec tymczasem jak zaczarowany wpatrywał się w chłodnię z lodami. Ojcu bardzo się to nie spodobało - podszedł do szkraba, coś mu tam powiedział ostrym tonem a ostatecznie zamachnął się na chłopaka butelką. Ja w szoku... Na szczęście interweniowała matka:
- I co robisz, co robisz? - Wrzasnęła przez cały sklep do krewkiego ojca. W tym momencie odetchnęłam. Niestety mamusia kontynuowała - Piwo stłuczesz!

No tak, bo przecież to byłoby najważniejsze, a nie rozbita głowa dziecka, które o mało co nie dostało butelką, bo po prostu chciało zjeść loda...

Mały sklepik

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 811 (895)
zarchiwizowany

#29527

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja mama zabrała mnie (wówczas trzy czy czterolatkę) na spacer. Traf chciał, że wpadłyśmy na niedoszłą teściową mamy. Pani obejrzała mnie ze wszystkich stron, uznała że jestem "ślićna", mam "buziuchnę" i różne inne rzeczy a na koniec zakomunikowała:
- A wiesz dziewczynko, że ja mogłabym być twoją babcią, chciałabyś taką babcię?
Myślała zapewne, że dygnę i powiem "oczywiście". Ja natomiast wpadłam w histerię. Zrobiłam się czerwona i ryczałam na cały głos.
Pani zmyła się jak niepyszna. Dziś myślę sobie, że może byłam piekielna, ale mało które dziecko życzy sobie zmian kadrowych na stanowisku babci, czyż nie?

Ulica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 51 (189)
zarchiwizowany

#18671

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Literówki potrafią robić psikusy. Przekonała się o tym sekretarka jednej z firm, w których miałam przyjemność pracować. Pewnego dnia wysłała ona oficjalnego maila, zakończonego zwrotem:
"dziwkuje bardzo
Anna Kowalska"
O swojej pomyłce dowiedziała się, kiedy adresat - jeden z managerów, odpisał jej (cytując oczywiście ten fragment"
"A po ile?"
Niestety dla niej wysłał to do wiadomości wieeeelu osób z biura.

duża firma

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (197)
zarchiwizowany

#18210

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W warszawskim centrum handlowym Złote Tarasy większość wejść stanowią drzwi obrotowe obsługiwane ręcznie, "na pych". O tym, że drzwi trzeba pchać informują duże napisy na każdym ze skrzydeł. A napisy jak to napisy, trzeba przeczytać. I o tym właśnie owa historyjka.
Szłam przez chwilę w tłumie za dwiema nastolatkami. Niechcący podsłuchałam fragment monologu jednej z nich. "Bo ja to jestem jak Doda trochę, wesz (to nie literówka, staram się oddać specyficzny akcent). Bo ona jest taka chamska, ale inteligentna. Ja też czasem k... rzucę, ale jestem zaj... mądra". Perorowała tak jeszcze jakiś czas, ale już więcej nie usłyszałam. Widziałam natomiast z oddali, jak "chamska ale inteligentna" razem z koleżanką utknęły w drzwiach obrotowych. Ktoś popchnął skrzydło na tyle, by nastolatki mogły wejść do środka, ale potem drzwi straciły impet i klops. Wystarczyłoby przeczytać napis "PCHAĆ" tuż przed sobą. Ale cóż...
ps. Aby oddać sprawiedliwość nastolatkom: ostatnio widziałam, jak w innych drzwiach tego samego CH utkwiła grupka ludzi różnej płci, w różnym wieku.

CH Złote Tarasy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (211)

#17463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio miałam przyjemność oglądać rekonstrukcję bitwy i jednocześnie nieprzyjemność stać koło mistrzyni obiektywu.

Mistrzyni przypięta do barierki robiła zdjęcia klasyczną małpką. Ale rabanu narobiła jakby reprezentowała czołowe media. Adresatem rabanu był jej mąż, stojący obok z miną "Za co ja tak cierpię?" ale mimowolnie także wszyscy dookoła.Oto kilka tekstów:
1) Patrz jak się ustawiają, żebym pod słońce musiała robić, no specjalnie...
2) (do rekonstruktorki) Halloooo, haloooo proszę paniĄ! Proszę się przesunąć! (do męża) Patrz zasłoniła mi tę armatę. No co za baba wstrętna.
3) (do grupy rekonstruktorów) Panowie, panowie zasłaniacie. (do męża) No psują mi ujęcia.

Słyszałam jeszcze z daleka jak kłóci się z kimś, kto zasłania jej łokciem. Co ciekawe inni fotografowie zmieniali miejsca przy barierkach, klękali - ba! kładli się dla lepszych ujęć. Pani natomiast utkwiła w jednym miejscu (bo jej zajmą jak się odsunie, a to jej miejsce) i wolała reżyserować szoł.

Rekonstrukcja bitwy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 362 (476)

#16614

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem zamiast firmy - mój dom, zamiast klienta - moja znajoma. Otóż kiedyś wpadła do mnie ze swoim małym synkiem, Bartkiem.
I się zaczęło.
- Chodź Bartusiu, ciocia ci zrobi kanapeczkę z bułeczką, masełkiem i dżemem.
Nie, nie powiedziałam tego ja, ciocia. Słowa te wyrzekła moja kumpela, mama Bartusia. I to siedząc z Bartusiem przy stole zapełnionym różnymi frykasami, wśród których jednak nie było bułeczki, masełka i dżemu.
- Hmmmm, ciocia tego nie ma w domu. Ale może chcesz nektarynkę, albo ciacho... - zagadnęłam.
Zanim Bartuś cokolwiek wyartykułował, znajoma spojrzała na mnie karząco i tonem nauczycielskim oznajmiła:
- Bartuś LUBI bułeczkę z dżemem prawda... No trudno. (foch)
Minęło kilka minut i kolejny tekst:
- Bartusiu idź, pobawisz się zwierzątkami.
Owszem mam mały zwierzyniec ("każdy ma jakiegoś bzika"), ale bynajmniej nie pluszowy i nikt bawił się nie będzie w moim domu żywym zwierzęciem ("ze" zwierzęciem, to pół biedy). Wyjaśniłam, że to nie najlepszy pomysł, i że mam masę zabawek, i...
- Moja droga, ale ja mu OBIECAŁAM, że pobawi się zwierzątkami. Po to tu jechaliśmy tyle kilometrów!
A ja durna sądziłam, że jechała spotkać się ze mną. No trudno.
Po tym tekście oszczędzam im traumatycznych przeżyć - po prostu nie zapraszam.

Kumpela z podstawówki

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 661 (715)
zarchiwizowany

#16855

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego pięknego dnia wpadła do mnie z wizytą sąsiadka. Wizyta miała charakter "składanie skarg i zażaleń". Chodziło o to, że kubły na śmieci przed naszą posesją należy przesunąć bo cytuję: "jak się opalam na tarasie to mi śmierdzi". Tłumaczymy z Szanownym Małżonkiem jak komu dobremu, że niczego nie będziemy przesuwać, bo mamy specjalną wiatę na te kubły, że wszystko jest zgodnie z prawem odsunięte od granicy jej działki (o ponad 6 metrów) itp itd.
W końcu wysuwamy argument, że nasz "śmietnik" jest znacznie dalej niż kosz sąsiadów z naprzeciwka i jej własny (sic!), więc może to nie od nas tak czuć zapach śmieci. I odpowiedź:
"Od was, specjalnie tak robicie, żeby wiatr wiał od waszego śmietnika na mój taras jak wyjdę się poopalać!"
No wszystko mi w tym momencie opadło... Słyszałam o sztucznej mgle i zawsze mnie to bawiło, a tu nagle sterowanie wiatrem...

osiedle domów jednorodzinnych

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 218 (244)
zarchiwizowany

#16380

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając na Piekielnych liczne opowiastki o złodziejach, przypomniałam sobie, jak sama zostałam tak nazwana. Żeby było jasne - ukradłam coś tylko raz w życiu dziecięciem będąc (zwinęłam jedną rodzynkę w sklepie, dostrzegła to mama, dostałam klapsa, ochrzan + nakaz przeproszenia pani sprzedawczyni i bana na rodzynki przez dłuższy czas - podziałało na wieki wieków). Pracowałam ongiś w małej firmie. Szef miał specyficzne podejście do czasu: jeśli chodzi o wypłatę to terminy nie były dla niego aż tak ważne (często zalegał z pensją o kilka tyg.), natomiast podejście do czasu pracy miał bardzo rygorystyczne.
Kiedyś pracowaliśmy nad dużym zleceniem. Dla mnie i 3 innych osób oznaczało to siedzenie w 2 weekendy pod rząd a następnie codziennie do 21:00. Ostatniego dnia ten czas jeszcze się wydłużył i do domu wróciłam po 23:00. Ale sukces - projekt zakończony na czas. Nawet się nie przejęłam tak bardzo gdy kolejnego dnia zaspałam. Przyszłam do pracy 30 minut po czasie i... Zostałam przy innych pracownikach nazwana złodziejką. Ponieważ, jak się okazało - czas to dla przedsiębiorstwa realny pieniądz, z którego ja okradłam właściciela firmy przychodząc 30 minut później.
Oczywiście nie ratowało mnie wcześniejsze siedzenie "po godzinach" nie było mowy (tu obowiązywał z kolei mój nienormowany czas pracy, inna zasada, sami rozumiecie). Pracę tam zakończyłam po około 3 miesiącach od tej historii.

Mała firma prywatna

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (156)
zarchiwizowany

#16306

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nie moja a szwagierki, ale przytaczana za pozwoleniem. Gościła ona swego czasu w jednym ze Sphinxów. Jej uwage przykuła lampa nad stolikiem. Pięknie zdobiona, w orientalnym klimacie, wykonana z drewna, jakiejś rośliny... no właśnie z czego? Postanowiła zapytać kelnera.
"Przepraszam co to jest?" powiedziała dotykając abażuru.
Kelner spojrzał na nią jak na idiotkę, odrzekł
"Lampa" i się oddalił.
ps. Lampa była z tykwy - pomogła wikipedia.

Sphinx

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (137)

#12777

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako, że w pracy miałam istny sajgon, poprosiłam tatę o przysługę: miał podjechać moim autkiem na wymianę opon. Tego samego dnia, kiedy autko zostało odstawione, odbieram telefon. Głos w słuchawce rzecze w te słowa:
- Dzień dobry pani, ja dzwonię bo mamy pani autko na warsztacie...
Pomyślałam - pewnie tata dał mój numer telefonu bo jakiś problem z oponami. Odrzekłam więc:
- Tak wiem, wiem"
Głos w słuchawce kontynuował:
- Bo myśmy tu jeszcze zauważyli, że migacz nie działa z przodu lewy. To jak? Wymieniamy?
- Ooo nawet nie wiedziałam. Tak, jasne, wymieniajcie.
Myślę - o proszę, pewnie zauważyli jak tata podjeżdżał, albo sam im powiedział. Fajnie, że będzie kompleksowa usługa. Głos tymczasem kontynuował:
- I wie pani co, klocki hamulcowe też już są do wymiany.
- O to pewnie, że wymieniajcie.
Ale kiedy tylko wypowiedziałam te słowa, coś mnie tknęło:
- Eeee, ale wie pan, czy to chodzi o srebrną Hondę, WX XXXX?
- WX XXXX? Nieeee... A pani z Warszawy?
- No tak, a pan?
- Z Gdańska...

Okazało się, że pan pomylił bodajże jedną cyferkę w numerze telefonu. Reszta to zbieg okoliczności. Dobrze, że nie kazałam wymieniać jeszcze kilku rzeczy oczywiście na koszt biednego klienta warsztatu z Gdańska.

Warsztat samochodowy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 513 (577)