Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

MelaMelo

Zamieszcza historie od: 29 stycznia 2017 - 10:18
Ostatnio: 9 lipca 2017 - 23:36
O sobie:

Life is goat!

  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 1107
  • Komentarzy: 40
  • Punktów za komentarze: 444
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
14 lutego 2017 o 23:04

@Katka_43: Dobrze, że jestem biała tylko w 75% :D

[historia]
Ocena: 29 (Głosów: 31) | raportuj
14 lutego 2017 o 23:00

@katem: Psa też mi szkoda, no ale... Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało ;) Kozioł nie raz już pokazał, że niby jest szefem, ale do brudnej roboty lepiej posłać którąś z żon :D

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 15) | raportuj
14 lutego 2017 o 22:57

@Rak77: Did you just assume my gender? ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
31 stycznia 2017 o 18:46

@Piotrek1: Wystarczy, że poprzedni "właściciel" zamówi duplikaty kolczyków, założy innej kozie w podobnym wieku albo młodszej i może to nigdy nie wyjść. Kontrola zazwyczaj wygląda tak, że ma się zgadzać ilość kóz, a już ich wieku nikt nie ocenia. Chyba, że ewidentnie koza w dokumentach ma 8 lat, a to dopiero koźlę.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
29 stycznia 2017 o 16:11

@timo: Sprawa z tą rejestracją sztuk bez kolczyka jest taka, że niby nie można, a czasami można - zależy to od konkretnego ARiMR, a raczej od kierownika. Np. po sąsiedzku nie ma mowy, u mnie teoretycznie też, ale mi poszli na rękę, a jeszcze powiat obok idziesz, mówisz, że chcesz kozę zarejestrować i za miesiąc masz wszystko załatwione. Znam kilka osób, które tam zrobiły. Nie wiem od czego to dokładnie zależy, może nieznajomość ich własnych przepisów, ale jeśli mi nie wierzysz, to poczytaj nawet na kozich forach czy grupach na FB - wszystko zależy od urzędnika, niektórym się udaje. W niektórych powiatach musi koza przejść badania na brucelozę itp., u mnie tego nie wymagali, chociaż i tak sama je zrobiłam. Sama zresztą 4 lata temu kupiłam stado kóz, które nie miały kolczyków, a pochodzą właśnie z tego "przyjaznego" powiatu. Właścicielka powiedziała, że nie wiedziała, bo nikt obok niej kóz nie trzyma, one swoje ma od dawna i półtora miesiąca później miałam kozy z kolczykami, które zostały przeniesione do mojej siedziby stada i przy kontrolach nikt się nigdy nie czepiał, no bo kozy mają papiery w porządku. Byłam z nią przy załatwianiu tej sprawy i urzędniczka podeszła do tego na zasadzie "a to proszę uzupełnić to i to, podać daty urodzenia zwierząt i zadzwonię, jak będzie do odbioru nr siedziby stada i numery kolczyków". A o podstawę prawną już nie pytałam, bo się cieszyłam, że udało się to załatwić ;) Ja poszłam do Pana kierownika, zrobiłam maślane oczy, trochę pomarudził, że utylizacja, ale kazał mi napisać pismo, dodałam notkę od policji, że zgłosiłam podrzucenie kozy nad którą ktoś się znęcał i poszło. Za jakiś czas zadzwonili, żebym podjechała i odebrała decyzję o przydzieleniu numeru kolczyka dla niej. Zresztą teoretycznie nie da się też np. zarejestrować cielaka, którego urodziła jałówka, która ma mniej niż 24 miesiące. W tamtym roku kupiliśmy jałówkę, która okazała się być cielna (była trzymana na wybiegu z bykiem, a właściciel się do tego nie przyznał) i urodziła jak miała 20 miesięcy. Poszłam zgłosić - system nie puści za cholerę. Kazano mi napisać pismo wyjaśniające i za tydzień zadzwonili po odbiór paszportu. A procedura na zniknięcie zwierzaka jest. To się nazywa "przemieszczenie do nieznanej siedziby stada". Sama nie korzystałam, ale moja koleżanka tak, nie pamiętam tylko, czy ten wniosek trzeba było wypełnić w ARiMR czy w PIW. U niej dzikie psy rozgoniły kozy, jedna nie wróciła, bo ją prawdopodobnie zjadły. W każdym bądź razie kozę zdjęli jej ze stanu przy najbliższej kontroli (chyba nawet sami ją przyśpieszyli, bo ona im fakt prawdopodobnego zjedzenia kozy przez dzikie psy zgłosiła).

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
29 stycznia 2017 o 15:52

@Eko: No tak, nic w tym kraju nie ma za darmo :D Rejestracja ma swoje plusy i swoje minusy, ja się do tego stosuje, bo zawsze staram się wyciągnąć z każdej sytuacji to co najlepsze :)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
29 stycznia 2017 o 15:50

@rodzynek2: Może odebrałeś mój komentarz jako złośliwy, ale taki nie był :) Po prostu tłumaczyłam, jak to wygląda. Ciąży się nie zgłasza, nawet nie porodu - w przypadku kóz do pół roku trzeba zgłosić urodzenie. Wizyty są, ale wyrywkowe - co roku w powiecie muszą skontrolować minimum 20% gospodarstw.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
29 stycznia 2017 o 13:46

@maat_: Na pewno napiszę, niedługo wykoty, więc czeka mnie czatowanie w koziarni przez długie godziny ;)

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
29 stycznia 2017 o 13:14

@maat_: Oj tak, kiedyś znajomej kozioł przy ucieczce pociągnął za sobą część stada gdzieś w pola :D Na szczęście wieczorem najstarsza koza stwierdziła, że w sumie to ona wraca do domu, reszta poszła za nią i kozioł też z nimi wrócił :)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
29 stycznia 2017 o 12:49

@maat_: Pisałam z telefonu, a on często mi pisanie utrudnia, poza tym nie zakładałam, że takie szczegóły będą ważne :) Niestety, ale jestem w stanie sobie wyobrazić taką sytuację :/ Co jest bardzo przykre i krzywdzące dla zwierząt, bo przecież to podstawowa informacja o kozach! A zdobyć można ją w internecie, w książkach, czy po prostu rozmawiając z doświadczonymi hodowcami.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
29 stycznia 2017 o 10:50

Coś podobnego zauważyłam w mojej rodzinie. Kuzyn się rozwiódł z żoną, co prawda dzieci nie mieli, ale ja z jego ex (Anka jej na imię) utrzymuję kontakty. Byli razem prawie 20 lat, są sporo starsi ode mnie, a Anka często robiła mi za nianię, kiedy moi rodzice pracowali. Rozwód był szokiem dla rodziny, ale dziewczyna nigdy się od nas nie odcięła, bo też nie było ku temu powodów. Czasami dzwoni, odwiedza nas - oczywiście, kiedy mojego kuzyna nie ma w okolicy. On sobie wziął za żonę nową kobietę, która, kiedy okazało się, że mamy dobre relacje z Anką, wpadła dosłownie w jakiś szał na uroczystości rodzinnej ;) Wszystkich powyzywała, rzuciła talerzem, trzasnęła drzwiami i nas unika... Żeby nie było - nikt się tym faktem nie chwalił, nikt nie chwalił ex, nikt nie powiedział nowej żonie nic złego. Po prostu jakoś imię Anki wypłynęło w luźnej rozmowie.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
29 stycznia 2017 o 10:38

@Bubu2016: Regionalizmy ;)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
29 stycznia 2017 o 10:35

Chory, nie chory, ciężko ustalić ;) Ma to swoje plusy - przede wszystkim urzędnicy wiedzą, gdzie są kozy i jeżdżą na kontrolę dobrostanu zwierząt, robią darmowe badania krwi, co pozwala chronić zwierzęta przed chorobami jak bruceloza (groźna też dla ludzi). Był czas, kiedy trwała abolicja i każdy mógł zarejestrować kozę nawet niewiadomego pochodzenia - tylko ludzie rejestrowali bydło, a do kóz podchodzili w większości na zasadzie "eee tam, koza to nie krowa, szkoda zachodu". Nie jest to też wyjątkowo uciążliwe z punktu widzenia papierologii. Wszystkie zgłoszenia można załatwić online. Może Bieda nie jest dobrym przykładem działania urzędników, ale ja przypuszczam, że może ona pochodzić od jednego faceta, który ma dużo "kóz mlecznych", które ponoć są "zarejestrowane", a okazuje się, że faktycznie występuje on w urzędzie o kolczyki, zakłada je kozom, ale nie zgłasza faktu przypisania konkretnego kolczyka konkretnej kozie. Potem sprzedaje takie "wspaniałe mlecznice", które dają w szczycie pół litra mleka, są kryte ojcami albo synami i jeszcze okazuje się, że kolczyki świadomie zakłada dla picu. Facet kręci jak może, a jak przychodzi kontrola (niezapowiedziana), to w międzyczasie jego synek wyprowadza część kóz gdzieś do lasu. Cyrk na kółkach dosłownie :/ Może chciał się pozbyć niewygodnej sztuki?

[historia]
Ocena: 31 (Głosów: 31) | raportuj
29 stycznia 2017 o 10:25

@maat_: Mam izolatkę dla kóz, to przecież chyba oczywiste :) Służy ona w sytuacjach, kiedy na przykład któraś z moich kóz choruje albo kupię nową sztukę. Ma oddzielne wejście, kilka boksów, które są murowane, a nie deskowane, więc spokojnie :) Bieda mieszkała tam prawie 2 miesiące. A nawet gdybym nie miała izolatki, to nie mogłabym wprowadzić kozy do mojego stada z prostego powodu - ustalanie hierarchii. Moje kozy by ją po prostu zatłukły.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
29 stycznia 2017 o 10:22

@rodzynek2: Założyłam konto specjalnie, żeby odpowiedzieć na Twój komentarz, bo pewnie sporo wyjaśni innym osobom :) Ciąży u kozy nie diagnozuje weterynarz (przynajmniej u mnie na XX ciąż nigdy tak nie było, u moich znajomych też nie) tylko właściciel. Dosyć łatwo to poznać, bo koza po prostu nie dostaje rui po kolejnych 3 tygodniach. Poza tym 3 miesiąc to już ponad połowa ciąży, więc zazwyczaj jest dosyć widoczna i czuć ruchy płodów. Inseminacji też na pewno nie było, bo u kóz to zabieg bardzo drogi i bardzo niepewny, a w Polsce inseminowało zaledwie kilku dużych hodowców kóz rasowych. Jedynym sposobem jest szukanie nieprawidłowości w dokumentach, ale jak wiadomo - papier przyjmie wszystko!

« poprzednia 1 2 następna »