Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Negette

Zamieszcza historie od: 18 lipca 2011 - 13:23
Ostatnio: 10 lutego 2012 - 16:49
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 1392
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 290
 

#20670

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnych urzędnikach i o tym, że trzeba walczyć do końca.

Tytułem wstępu:
Mój synek ma niedosłuch, do niedawna na jedno ucho, nosi aparat słuchowy. Kiedy niedosłuch pojawił się w drugim (też wymagało protezowania), opiekujący się nami lekarz zalecił nam złożenie wniosku z przyznanie synkowi niepełnosprawności.

Sytuacja właściwa:
Pismo napisane, złożone wraz z całym kompletem dokumentów w MOPS. Po jakimś czasie przychodzi pismo, gdzie i kiedy mamy się stawić na komisję.
Mąż z synek poszli.
Po powrocie mąż jakiś taki niewyraźny. Okazało się, że pan doktor na komisji badał niedosłuch syna licząc na głos, zadał mu jedno pytanie - po badaniu. Ale mężowi najbardziej utkwiło w głowie pytanie pani socjalnej "Czy macie państwo ciepłą wodę w domu?" Zwątpiłam wtedy - może my złą wodą małemu uszy myjemy? Może za ciepłą albo za zimną? I stąd dziecko niedosłuch ma? Co ma wspólnego temperatura wody w domu z kwestią czy dziecko jest niepełnosprawne czy nie? Nie występowaliśmy o dofinansowanie z MOPS, tylko o przyznanie niepełnosprawności... No nic, trzeba czekać.

Przychodzi pismo - oczywiście odmowa, dziecko zdrowe jak byk i słuch ma jak nietoperz. Tutaj ciśnienie troszkę mi skoczyło, ale myślę sobie - nic to, napisze się odwołanie do Wojewódzkiego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.
Pismo napisane, podparte badaniami syna - kilka dobrych stron, po konsultacjach z lekarzami, foniatrami, logopedą zajmującą się takimi dziećmi. Wysłane, czekamy.
W międzyczasie zauważyłam, że syn pisząc robi dziwne błędy i postanowiłam skonsultować to z poradnią pedagogiczno-psychologiczną - tylko i wyłącznie w celu, aby wiedzieć jak z nim pracować, bo im wcześniej, tym lepiej.

Początek ferii, w skrzynce list ze WZON - zwykły, nie polecony! Tam termin i zalecenie przyniesienia opinii psychologicznej - czas do komisji 7 dni! Uprosiłam panie z Poradni, żeby przygotowały pismo w trybie ekspresowym (Dzięki :)). Komplet dokumentów, dziecko za rękę i na komisję, tym razem ja.

O mało nie omdlałam - w poczekalni, małym pomieszczeniu, czekają dzieci niedo/niesłyszące oraz osoby z zaburzeniami psychicznymi! Niektóre agresywne. No cud, miód i malina! Dzieci przerażone. Ja też się przeraziłam, jak zobaczyłam, że chłopiec z implantem ślimakowym na jednym uchu i aparatem na drugim w MOPS′ie nie dostał niepełnosprawności i musi się stawiać tutaj! Na oko 6-cio miesięczna dziewczynka z niewykształconą małżowiną uszną (tyle zaobserwowałam, z mamą nie rozmawiałam) też zdrowa jak byk najwyraźniej...

Komisja: kilka pań 50+ "O żesz co ja królowa tutaj robię". Jak w szkole - "Czy lubisz chodzić do szkoły?", "Czy masz kolegów?" - moje dziecko odpowiada wesoło i z uśmiechem.
Badanie lekarskie - pani doktor osłuchuje! go, zagląda do gardła... No i pada kluczowe pytanie - "Czy jest ciepła woda w domu?".
Już wtedy miałam wrażenie, że syn nie ma szans żeby komisja przyznała mu niepełnosprawność - bo czy wesołe, uśmiechnięte, inteligentne dziecko, które w dodatku ma ciepłą wodę w domu, może być niepełnosprawne?

Nie pomyliłam się - według WZON nie może, wręcz przeciwnie zdrowe jak byk, koń i ryba i niczym się nie różni od zdrowych dzieci.

Odwołanie do sądu.

Komisja z biegłymi. Bałam się, że znowu spotkam kosmitów z Aldebarana udających komisję. Na całe szczęście okazało się, że biegli sądowi to eksperci w swoich dziedzinach, z podejściem do dzieci. Badanie konkretne, rzetelne - słuchając ich miałam wrażenie, ze każdy gest w stronę dziecka jest przemyślany. Każde badanie było sensowne - takie miałam odczucie jako matka, że chcą NAPRAWDĘ zweryfikować stan dziecka w kontekście całej toczącej się sprawy.

Opinię biegłych czytałam później z przyjemnością i ze smutkiem. Z przyjemnością, bo wyszło na to, że wszystko co opisałam we wcześniejszych pismach biegli potwierdzili, ewentualnie jeszcze rozpisali i uzupełnili. Ze smutkiem, bo lepiej żeby mały był w pełni zdrowym dzieckiem.

Z taką opinią biegłych przyznanie przez sąd niepełnosprawności było tylko formalnością. Na trzy lata, minus ten rok, kiedy "bawiliśmy" się z MOPS i WZON.

Czyli za 2 lata znowu spotkam piekielnych z MOPS, WZON. A może jak widzą, że się nie odpuszcza, to już nie kombinują? A może mają to w rzyci, bo kaska za dobrze spełnioną wobec państwa powinność i tak wpłynie? A że ludzie niekoniecznie pisma "umią" pisać i do sądów chodzić, to i oszczędność się zrobi?

I cały czas się zastanawiam, czy nie pozwać tych urzędników, tak wychowawczo, za nienależyte wykonanie obowiązków? Bo jakby syn przez ten rok walki miał już niepełnosprawność, to odkładając zasiłek z ZUS miałby 1000 zł do aparatu słuchowego (po dofinansowaniach z NFZ i MOPS do dopłaty "tylko" 5000zł. Na jedno ucho).

komisje ds orzekania o niepełnosprawności MOPS WZON

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 619 (671)
zarchiwizowany

#20559

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając ostatnio historie związane ze służbą zdrowia postanowiłam dodać swoją, która trochę jest w temacie - a mnie zawsze poprawia humor :)

Opowiedziana przez Koleżankę [K] rozmowa z jej Mamą [M]. Rozmowa tuż po wyjściu od stomatologa:

[M]: Wiesz, ja nie mogłabym być stomatologiem...Tak obcym ludziom grzebać w ustach...
[K]: MAMO! Przecież ty jesteś GINEKOLOGIEM!...

Każda pliszka swój ogonek chwali ;)

PS. Mama to naprawdę dobry ginekolog, a cała sytuacja była bez zadęcia - ot po prostu grzebanie obcym ludziom w jamie ustnej jakoś tak niesmaczne się wydało. Koleżanka opowiadała, że najpierw była zaskoczona wyznaniem, ale potem obśmiała się jak norka ;)

służba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (189)

#14465

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Łowcy jeleni – ku przestrodze

Ja byłam piekielnie przyćmiona pierwszym wyrzutem adrenaliny, a Bestia piekielnie … sami osądźcie.

Przydługawo, ale zachęcam.

Dostałam wczoraj list polecony za potwierdzeniem odbioru – myślę, ki czort? Nadawca – Zarządzająca Portfelami Wierzytelności , Spółka Akcyjna (powaaaażna firma), nazwijmy ją Bestia, wzywa mnie do zapłaty wierzytelności.

Zdębiałam. Zero kredytu, zero zaległości, o co chodzi? Ciśnienie mi skoczyło, wgryzam się w tekst (choć wzrok jakby lekko zamglony od adrenaliny) z którego wynika, że w związku z nieterminową spłatą kredytu numer z dnia .. .. 2001r., na dzień 11.07.2011r. zadłużenie wynosi 12,38 zł**
Jeśli nie ureguluję w ciągu 7 dni, to dadzą moje dane (dot. zobowiązań przekraczających 200 zł) do – i poniżej wytłuszczone:
- Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA
- Rejestru Dłużników ERIF
- Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor
oraz dochodzić będą sądownie.

Na kolejnym załączonym piśmie informują mnie, że są administratorem moich danych osobowych w wyniku umowy sprzedaży wierzytelności przez, powiedzmy, firmę Szmata na Maszcie (spółka córka banku Dla Grubego i Chudego).

BINGO. Zaczyna mi się przypominać, że brałam tam coś na raty – dzwonię więc na infolinię Szmaty na Maszcie:
[J] – ja , [PISnM] – pani z infolinii Szmata na Maszcie

[J] –Witam właśnie dostałam pismo z firmy Bestia, chciałabym zasięgnąć informacji odnośnie: kwoty zadłużenia, czego dotyczył kredyt, kiedy został spłacony (tu podaję niezbędne dane).
[PISnM] – Miała pani u nas kredyt na obudowę i płytę główną, w 2001r, na cztery raty, trzecia płacona z opóźnieniem – zapłaciła pani trzecią i czwarta razem.
[J] – Dobrze, ale skąd wzięła się zaległość i dlaczego nie zostałam o tym wcześniej poinformowana?
[PISnM]- Po spłacie kredytu z tytułu zwłoki w spłacie pojawiła się zaległość w kwocie 24 zł. Wysłaliśmy jedno pismo, ale nie było z panią kontaktu. Momencik, widzę, że pani spłacając kredyt zrobiła NADPŁATĘ (!), ale system jej nie zaksięgował i stąd zaległość. Najlepiej kontaktować się w sprawie szczegółów z firmą Bestia.
[J]- A czy nie ma pani wrażenia, że to przeterminowane roszczenie? I dlaczego u państwa było 24 zł a w Bestii 12,38?
[PISnM] – Ja nic nie wiem, nie mogę pani nic powiedzieć, proszę kontaktować się z firmą Bestia.

Dzwonię, choć po głowie kołacze mi się, że to chyba jakaś farsa.
Dialogu nie będę przytaczać, dość powiedzieć, że pani z infolinii firmy Bestia prawie histerycznym krzykiem poinformowała mnie, ze ONI MAJĄ TYLE SPRAW, że ona przecież nie może znać szczegółów i oddzwonią do mnie w dniu dzisiejszym w celu wyjaśnienia. Oki, dzwońcie do 15.00.

Żeby ochłonąć wyszłam na fajkę – już spokojniejsza, czytam jeszcze raz – i wreszcie trafiam na mały druczek u dołu strony , a tam te ** doczepione do kwoty 12,38 – „** w tym koszty koresp. – 12,38 zł”

Wreszcie zrozumiałam!
Szybko telefon na infolinię do UOKiK – po przedstawieniu sprawy pani prawnik zaczęła się śmiać (a ja byłam niebotycznie podkur… bezczelnością Bestii) i kazała wystosować pisemko z treścią „podnoszę zarzut przedawnienia na podstawie art. 118 KC (3 lata) – w związku z tym nie mam obowiązku płacenia żadnych zaległości”.

Szybki sposób na „zwiększenie sprzedaży” i poprawę wskaźników rentowności?
Niech jelenie nam płacą kaskę – nazwiemy ją kosztami korespondencji. Przecież prawie każdy miał kiedyś jakiś kredyt, a kto pamięta co się działo 10 lat temu? Jak zobaczą tłustym drukiem te straszne instytucje rejestrujące dłużników, to z nerwów reszty nie doczytają i będą szybko regulować takie niewielkie przecież pieniądze – 12,38zł! A grosz do grosza … i maybach dla prezesa się znajdzie!

I co Wy na to? Prawie zadziałało!

Skopiujcie sobie to zdanko przedawnieniu, bo obawiam się, że więcej takich wysłali...

BEST SA

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 553 (635)

1