Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nektarynkaa

Zamieszcza historie od: 27 lipca 2011 - 1:03
Ostatnio: 12 lipca 2012 - 20:39
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 793
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 17
 
zarchiwizowany

#34572

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Nowokainy o poszukiwaniu pracy, w szczególności punkt czwarty o tym, że "bezrobotny ma czas" skłoniło mnie do napisania poniższej historii...

Połowa maja, końcówka roku akademickiego, więc czas i pora rozejrzeć się za pracą...nie tylko na wakacje, ale też na następny rok akademicki etc. CV poskładane, porozsyłane i czekam...pojawiło się kilka ofert w tym i ta, na którą czekałam najbardziej - jak tylko zaprosili mnie na rozmowę, od razu się zgodziłam - rzecz miała miejsce ostatniego dnia maja.

Rozmowa kwalifikacyjna przebiegła pomyślnie, parę dni później zaprosili mnie na drugi etap - godziny próbne w sklepie...to również odbębnione i jak tylko skończyłam, kierowniczka pyta jak było, mówi że pracę dostałam i dała mi całą papierologię do wypełniania. No to zaczęło się robienie badań lekarskich, kursy BHP itd. wszystko jak najszybciej bo firmie zależy na czasie...całość od rozmowy przez godziny próbne do zrobienia badań trwało jakoś do ok. 15 czerwca. W końcu niosę te wszystkie papierzyska, kierowniczka zachwycona, że udało się tak szybko, że ona już, teraz, zaraz wysyła do centrali co by jak najszybciej umowę przysłali, żebym mogła pracę zacząć i jak tylko umowa przyjdzie to ona zadzwoni...czekam, czekam...

Aż tu jakoś 2-3 dni później telefon od pierwszego lepszego pracownika, który nawet nie raczył się przedstawić, że firma jednak rezygnuje ze współpracy. Gdy poszłam dopytać o co chodzi usłyszałam tylko, że miał ktoś zadzwonić w piątek, ale zapomniał, więc wykonał telefon w niedzielę i tak wyszło i ona nic nie może zrobić...

I teraz...to ryzyko zawodowe czy piekielność firmy, kompletnie nie szanującej ludzkiego czasu?

Efekt: ponad pół miesiąca w plecy, 3 inne oferty pracy odrzucone - w tym jedna, którą dostałam w PIĄTEK, ale przez zapominalstwo pracownika firmy, tą również straciłam...

A co najlepsze, najprawdopodobniej paluchy maczała w tym moja (już niedługo była) piekielna współlokatorka...

KURTYNA

Duża sieciówka

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (136)
zarchiwizowany

#34324

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego, pięknego dnia postanowiłam zaśmiecić trochę własny żołądek i zamówić pizzę. Zamówienie złożone, wszystko wybrane, ustalone i grzecznie czekam ( zamówienie przez stronę internetową, więc pokazany licznik z czasem, w którym pizza powinna dojść). Chwilę przed końcem wyznaczonego czasu jakiś numer, którego w telefonie nie miałam puszcza mi sygnał - myślę sobie - ktoś się pomylił i dalej grzecznie czekam na jedzenie. Nie minęło parę minut...dostaję kolejny sygnał od tego samego numeru - domyśliłam się już o co chodzi, ale zignorowałam. W końcu po kolejnej chwili ten sam numer wreszcie się namyślił i dzwoni. J-ja ; K-kierowca:
J: Tak słucham?
K: No halo! Ja tu czekam, a pani nie dzwoni, nie dzwoni...pizzę mam!
J: Ale to chyba pan powinien zadzwonić do mnie, prawda?
K: No przecież puszczałem sygnały, a pani nie raczyła oddzwonić!!!
J: Proszę pana, to pan powinien zadzwonić. Ja się nie będę domyślać czy numer który puszcza mi sygnały to kierowca z pizzą, czy jakaś pomyłka.
K: A TO CO!!!??? JA MOŻE MIAŁEM DO PANI ZADZWONIĆ??!!! JA NIE MAM SŁUŻBOWEGO TELEFONU, Z PRYWATNEGO DZWONIĘ I MI SIĘ NABIJA RACHUNEK!!!! PANI POWINNA WIEDZIEĆ, ŻE TO JA DZWONIĘ I OD RAZU ODDZWONIĆ, A NIE JA TU STOJĘ JAK IDIOTA!!!!

Na moją odpowiedź, że nie omieszkam zadzwonić na infolinię dla klientów owej pizzerii i poinformować, o zaistniałej sytuacji, pan wyraźnie spotulniał....a co ciekawe...jak tydzień wcześniej zamawiałam pizzę z tego samego lokalu, to kierowca (inny) nie miał problemu z tym, żeby do mnie zadzwonić.

Ale pamiętajcie, drodzy użytkownicy....Waszym obowiązkiem jest oddzwaniać na każdy puszczony sygnał, bo być może to akurat jedzenie na wynos/ kurier etc. który nie posiada służbowego telefonu ;)

Pizzeria Omaggio

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (175)

#17675

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja świeża...wchodzę na pocztę, widzę że ktoś kupił na mojej aukcji sukienkę na allegro...patrzę na kupującego i widzę ten złowieszczy dopisek na niebieskim tle "Junior" i już wiem, że będą kłopoty...patrzę, jako sposób dostawy wybrany został "odbiór osobisty", więc piszę do kupującej maila gdzie i kiedy możemy się spotkać żeby odebrała towar...
J: - Ja
K: - Kupująca

J: "Najbardziej pasuje mi dzień jutrzejszy, godziny popołudniowe miejsce XXXXX".

K: "Czyli to nie będzie przez kuriera? Bo ja z domu nie mogę wyjść".

J: "Jest to jak sama nazwa wskazuje odbiór OSOBISTY, na swoich aukcjach w ogóle nie wysyłam przesyłek za pomocą kuriera. W takim razie albo ktoś może odebrać za Panią, albo może wybrać Pani inną drogę dostarczenia sukienki"

K: "Niestety myślałam, że odbiór osobisty będzie doręczony do mojego mieszkania, trzeba było od razu napisać że tak nie jest, to wybrałabym inny sposób. (...) W takim razie wybieram przesyłkę w postaci przelewu"

Wytłumaczyłam więc "Pani" , że gdyby to był kurier byłoby napisane "wysyłka kurierem", i że PRZELEW! nie jest formą dostarczenia przesyłki...na co Junior skwitowała, że mogłabym być grzeczniejsza bo przecież łaski jej nie robię...

I powiedzcie mi...czy tych dzieci nie uczą polskiego, że odbiór osobisty kojarzy im się z kurierem, który podstawi pod nos, czy nie wpadają na to, że przesyłka kurierem kosztuje, a nie jest za 0zł, że ja też w zębach im nie przyniosę, czy tak trudno jest najpierw zapytać jeśli nie jest się do końca pewnym?

Domyślam się, że są użytkownicy "junior", z którymi normalnie da się wszystko ustalić, ale z tego co czytam na piekielnych to jest spory odsetek tych "psujących opinię"

P.S. Kupująca "junior" oczywiście ma "0" komentarzy...

Allegro i junior

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 503 (589)

1