Profil użytkownika
Nieromantyczna
Zamieszcza historie od: | 9 stycznia 2016 - 21:28 |
Ostatnio: | 12 maja 2020 - 13:40 |
- Historii na głównej: 12 z 13
- Punktów za historie: 3812
- Komentarzy: 14
- Punktów za komentarze: 48
Miałam kiedyś koleżankę, dajmy na to - Anię. Musiała ona nosić okulary do czytania i do komputera, ot klasyczna dalekowzroczność.
Pewnego razu siedziałyśmy u niej w pokoju, coś tam przy kompie grzebałyśmy i Ania mówi nagle do mnie, jak to źle widzi i jak bardzo ją głowa w tych okularach boli. No to się spytałam, że może ma za słabe szkła? Może trzeba iść do okulisty?
- Nie, na pewno nie!
Popatrzyłam na nią, pomyślałam i mówię:
- Pokaż no te bryle...
Cóż, na szkłach znajdowała się kolonia kurzu, brudu, tłuszczu, ogólnie syfu wszelakiego. Kilka minut i parę chusteczek później Anka ze zdziwieniem stwierdziła, że widzi! Widzi dobrze, żadnej mgły i zaćmienia!
No to ja się spytałam, czy ona kiedykolwiek w ogóle te szkła czyściła?
Ano... ona tak jakoś nie pomyślała, że szkła w okularach trzeba przecierać, bo się brudzą...
Pewnego razu siedziałyśmy u niej w pokoju, coś tam przy kompie grzebałyśmy i Ania mówi nagle do mnie, jak to źle widzi i jak bardzo ją głowa w tych okularach boli. No to się spytałam, że może ma za słabe szkła? Może trzeba iść do okulisty?
- Nie, na pewno nie!
Popatrzyłam na nią, pomyślałam i mówię:
- Pokaż no te bryle...
Cóż, na szkłach znajdowała się kolonia kurzu, brudu, tłuszczu, ogólnie syfu wszelakiego. Kilka minut i parę chusteczek później Anka ze zdziwieniem stwierdziła, że widzi! Widzi dobrze, żadnej mgły i zaćmienia!
No to ja się spytałam, czy ona kiedykolwiek w ogóle te szkła czyściła?
Ano... ona tak jakoś nie pomyślała, że szkła w okularach trzeba przecierać, bo się brudzą...
okulary
Ocena:
287
(363)
Mój pies jest głuchy. Całkiem i totalnie, jak pień. Aby wyjść z nim na dwór (o ile sam nie daje znać, że żąda spacerku), trzeba stanąć przed psem rozłożonym plackiem na swoim posłaniu i zamachać mu smyczą przed nosem.
Sylwester, spacerek wieczorny koło godz. 19. Mój pies toczy się na smyczy, powoli i dostojnie, jak na szesnastolatka przystało. Wiadomo, jak to w Sylwestra, co jakiś czas, a to raca, a to achtung gdzieś walnie. Mi to nie robi, mojemu piesełkowi tym bardziej.
Ale z naprzeciwka nadciąga paniusia, wlokąc na smyczy desperacko wyrywającego się psa. Psina wielkości owczarka niemieckiego miała oczy niczym talerze i trzęsła się jak galareta. Paniusia klęła jak szewc i szarpała nieborakiem. W pewnym momencie padł tekst:
- K**wa, Borys, uspokój się, ty debilu! Zobacz [szarpnięcie smyczą], zobacz na tamtego kundla, idzie i nic go nie rusza! A ty bydlunie [szarpnięcie] wariujesz, jakby się k**wa paliło!!!
Nie zdzierżyłam i powiedziałam, co swoje:
- A może by pani go po prostu do domu zaprowadziła?
- A jak mi się ch*j wy*ra na nowy chodnik, to co ja zrobię?! Pani temu psu wsadziła zatyczki w uszy, czy co, że on taki spokojny?
- Mój pies jest głuchy.
- ?!?!? [tak mniej więcej można oddać wyraz twarzy paniusi]
Po tym już stwierdziłam, że szkoda słów i nerwów, nie cofnę kijem Wisły. Poszłam z moim psem dalej.
A tak swoją drogą, to trafił mi się jakiś fartowny egzemplarz, bo mój pies nigdy się nie bał wystrzałów, petard ani burzy (oczywiście w czasach, kiedy jeszcze słyszał). Zawsze zachowywał stoicki spokój i tylko go trzeba brać na ręce o północy w Sylwestra, bo lubi fajerwerki oglądać.
Sylwester, spacerek wieczorny koło godz. 19. Mój pies toczy się na smyczy, powoli i dostojnie, jak na szesnastolatka przystało. Wiadomo, jak to w Sylwestra, co jakiś czas, a to raca, a to achtung gdzieś walnie. Mi to nie robi, mojemu piesełkowi tym bardziej.
Ale z naprzeciwka nadciąga paniusia, wlokąc na smyczy desperacko wyrywającego się psa. Psina wielkości owczarka niemieckiego miała oczy niczym talerze i trzęsła się jak galareta. Paniusia klęła jak szewc i szarpała nieborakiem. W pewnym momencie padł tekst:
- K**wa, Borys, uspokój się, ty debilu! Zobacz [szarpnięcie smyczą], zobacz na tamtego kundla, idzie i nic go nie rusza! A ty bydlunie [szarpnięcie] wariujesz, jakby się k**wa paliło!!!
Nie zdzierżyłam i powiedziałam, co swoje:
- A może by pani go po prostu do domu zaprowadziła?
- A jak mi się ch*j wy*ra na nowy chodnik, to co ja zrobię?! Pani temu psu wsadziła zatyczki w uszy, czy co, że on taki spokojny?
- Mój pies jest głuchy.
- ?!?!? [tak mniej więcej można oddać wyraz twarzy paniusi]
Po tym już stwierdziłam, że szkoda słów i nerwów, nie cofnę kijem Wisły. Poszłam z moim psem dalej.
A tak swoją drogą, to trafił mi się jakiś fartowny egzemplarz, bo mój pies nigdy się nie bał wystrzałów, petard ani burzy (oczywiście w czasach, kiedy jeszcze słyszał). Zawsze zachowywał stoicki spokój i tylko go trzeba brać na ręce o północy w Sylwestra, bo lubi fajerwerki oglądać.
psi Sylwester
Ocena:
277
(293)
‹ pierwsza < 1 2
« poprzednia 1 2 następna »