Profil użytkownika
Oczko ♂
Zamieszcza historie od: | 19 czerwca 2011 - 14:11 |
Ostatnio: | 1 kwietnia 2014 - 17:17 |
O sobie: |
Urzędas w jednej z polskich gmin - już ponad 5 lat. |
- Historii na głównej: 1 z 3
- Punktów za historie: 766
- Komentarzy: 10
- Punktów za komentarze: 78
Historia sprzed około roku. Praktyki w SOR.
Do SOR zgłasza się 40-letni [F]acet, chodzący o własnych siłach. Towarzyszy mu jego własna matka. Wchodząc do gabinetu [M]atka lamentuje "ratujcie go, bo umiera". [L]ekarz się pyta pacjenta co się dzieje.
[M] - Słabo mu, ratujcie go, bo umiera.
[L] - Proszę panią, nie panią pytam.
[M] - Niech pan go ratuje bo umiera.
[L] - Pan ma 40 lat przeszło, chyba potrafi za siebie
mówić, chyba że jest ubezwłasnowolniony.
[M] - Słabo mu, nie ma siły chodzić. Ratujcie go.
[L] - Niech pani wyjdzie z gabinetu.
[M] - Pan jesteś lekarz? I tak się pan zachowuje? Pan ma ludzi leczyć, a nie wyrzucać.
Po wyjściu matki lekarz zwraca się do pacjenta:
[L] - Proszę mi powiedzieć co się panu dzieje?
[F] - Doktorze bardzo mi słabo od samego rana, bardzo źle się czuję.
[L] - A coś się wydarzyło? Jakiś stres?
[F] - Przez tydzień piłem wódkę i od wczoraj nie piję.
Lekarz zlecił podstawowe badania krwi i zlecił podanie elektrolitów. No bo cóż, na kaca czy na zespół odstawienny raczej nie ma lekarstwa.
Po 2 godzinach facet został wypisany ze szpitala, bo wszystko było ok. Matka oczywiście swoje, ze co to za lekarz co wypisuje umierających ludzi. Ogólnie jazgotała.
Godzina nie minęła jak karetka z powrotem przywiozła tego faceta, bo podobno zasłabł w aucie w drodze do domu.
I matka dalej mogła sobie poużywać na lekarzu, że jej facet umiera, a lekarz go nie chce leczyć.
Szkoda, że mamusia nie interesowała się synkiem jak przez tydzień pił. Najlepiej mieć pretensje do wszystkich, że człowiek na kacu przychodzi do szpitala, a oni go odsyłają.
A naprawdę chorzy czekają w kolejce.
Do SOR zgłasza się 40-letni [F]acet, chodzący o własnych siłach. Towarzyszy mu jego własna matka. Wchodząc do gabinetu [M]atka lamentuje "ratujcie go, bo umiera". [L]ekarz się pyta pacjenta co się dzieje.
[M] - Słabo mu, ratujcie go, bo umiera.
[L] - Proszę panią, nie panią pytam.
[M] - Niech pan go ratuje bo umiera.
[L] - Pan ma 40 lat przeszło, chyba potrafi za siebie
mówić, chyba że jest ubezwłasnowolniony.
[M] - Słabo mu, nie ma siły chodzić. Ratujcie go.
[L] - Niech pani wyjdzie z gabinetu.
[M] - Pan jesteś lekarz? I tak się pan zachowuje? Pan ma ludzi leczyć, a nie wyrzucać.
Po wyjściu matki lekarz zwraca się do pacjenta:
[L] - Proszę mi powiedzieć co się panu dzieje?
[F] - Doktorze bardzo mi słabo od samego rana, bardzo źle się czuję.
[L] - A coś się wydarzyło? Jakiś stres?
[F] - Przez tydzień piłem wódkę i od wczoraj nie piję.
Lekarz zlecił podstawowe badania krwi i zlecił podanie elektrolitów. No bo cóż, na kaca czy na zespół odstawienny raczej nie ma lekarstwa.
Po 2 godzinach facet został wypisany ze szpitala, bo wszystko było ok. Matka oczywiście swoje, ze co to za lekarz co wypisuje umierających ludzi. Ogólnie jazgotała.
Godzina nie minęła jak karetka z powrotem przywiozła tego faceta, bo podobno zasłabł w aucie w drodze do domu.
I matka dalej mogła sobie poużywać na lekarzu, że jej facet umiera, a lekarz go nie chce leczyć.
Szkoda, że mamusia nie interesowała się synkiem jak przez tydzień pił. Najlepiej mieć pretensje do wszystkich, że człowiek na kacu przychodzi do szpitala, a oni go odsyłają.
A naprawdę chorzy czekają w kolejce.
SOR
Ocena:
511
(587)
zarchiwizowany
Skomentuj
(20)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Praktyki w pogotowiu.
Karetka została wezwana do zdarzenia, gdzie mężczyzna zasłabł i rozbił sobie głowę. Wezwanie do wioski. Kierowca nie bardzo wiedział, gdzie jest dany numer domu (na wioskach numery domów są chaotycznie rozsiane po całej miejscowości). Idzie jakaś kobieta, więc kierowca pyta ją jak dojechać w to konkretne miejsce. Kobieta tłumaczy, dość niezrozumiale. Kierowca nie bardzo wie o jakie miejsce chodzi. Propozycja, żeby kobieta wsiadła do karetki i pokazała drogę (jak się później okazał niespełna kilometr). Co odpowiedziała bardzo życzliwa kobiecina?
- Nie mogę bo ja z kościoła wracam do domu. Obiad trza ugotować.
A morał? Miłujmy się jak Bozia przykazała.
Karetka została wezwana do zdarzenia, gdzie mężczyzna zasłabł i rozbił sobie głowę. Wezwanie do wioski. Kierowca nie bardzo wiedział, gdzie jest dany numer domu (na wioskach numery domów są chaotycznie rozsiane po całej miejscowości). Idzie jakaś kobieta, więc kierowca pyta ją jak dojechać w to konkretne miejsce. Kobieta tłumaczy, dość niezrozumiale. Kierowca nie bardzo wie o jakie miejsce chodzi. Propozycja, żeby kobieta wsiadła do karetki i pokazała drogę (jak się później okazał niespełna kilometr). Co odpowiedziała bardzo życzliwa kobiecina?
- Nie mogę bo ja z kościoła wracam do domu. Obiad trza ugotować.
A morał? Miłujmy się jak Bozia przykazała.
Pogotowie
Ocena:
143
(253)
zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Witam wszystkich.
Jako, że wiele tutaj absurdów załatwiania spraw administracyjnych, chętnie służę wszystkim swoją pomocą w tym zakresie. Już blisko 4 lata pracuję w urzędzie jednej z polskich gmin, wiele się nasłuchałem i napatrzyłem na debilne zachowanie mojego "koleżeństwa" po fachu - za co niejednokrotnie było mi wstyd, toteż wiem, że niektórzy nie otrzymają od zadufanych w sobie urzędników, niezbędnych informacji, na zasadzie "radź sobie sam".
Pozdr
Jako, że wiele tutaj absurdów załatwiania spraw administracyjnych, chętnie służę wszystkim swoją pomocą w tym zakresie. Już blisko 4 lata pracuję w urzędzie jednej z polskich gmin, wiele się nasłuchałem i napatrzyłem na debilne zachowanie mojego "koleżeństwa" po fachu - za co niejednokrotnie było mi wstyd, toteż wiem, że niektórzy nie otrzymają od zadufanych w sobie urzędników, niezbędnych informacji, na zasadzie "radź sobie sam".
Pozdr
Urząd Gminy
Ocena:
1
(35)
1
« poprzednia 1 następna »