Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

OlciQ

Zamieszcza historie od: 12 stycznia 2012 - 22:03
Ostatnio: 12 marca 2014 - 14:41
  • Historii na głównej: 4 z 12
  • Punktów za historie: 3342
  • Komentarzy: 23
  • Punktów za komentarze: 174
 

#52783

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Natchniona http://piekielni.pl/52710, postanowiłam opisać tegoroczną kolonię zuchową, na której byłam opiekunem męskiej szóstki (z braku męskiej kadry i po wcześniejszym poinformowaniu rodziców).

Był sobie chłopiec, powiedzmy Michaś. Michaś przyszedł do mnie drugiego dnia kolonii i stremowanym głosikiem wyszeptał "druhno, bo ja nie zdążyłem" - cóż, zdarza się, kazałam wziąć ręcznik, mydło, czyste majtki, spodenki i heja pod prysznic. Dziecko umyte, ubranka przeprane, ja się zastanawiam co jest powodem (bezglutenowiec - nie wiedziałam jakie ma objawy alergii, więc obwiniałam siebie, że nie dopilnowałam).

Dzień następny - sytuacja podobna. Czwartego dnia zadzwoniłam do rodziców, żeby zapytać, co się dzieje i czy zdarzało się w domu (po drugim razie dieta była przestrzegana jeszcze bardziej restrykcyjnie niż wcześniej) - odpowiedź - nie, skąd, nigdy! Znaczy kiedyś w przedszkolu raz, ale przecież on do drugiej klasy idzie, a od tamtej pory nic.

Sytuacja trwała, codziennie lub co drugi dzień to samo - czyste ubranka - prysznic - pranie. Po dwóch tygodniach spytałam się Michasia, gdy był pod prysznicem, czy w domu też tak często nie zdąża - odpowiedź zwaliła mnie z nóg - "tak, druhno".
Czemu rodzice nic nie powiedzieli? Czemu nie wpisali w kartę albo nie odpowiedzieli mi szczerze na pytanie przez telefon? Nie zawsze byłam w pobliżu, czasem dzieciaki robiły coś same (np. grały w piłkę, czy były na zajęciach w drużynach harcerskich, kiedy nasza kadra miała odprawy/spotkania programowe) - wtedy inne zuchy czuły zapach i wytykały Michasia palcami. Warto było?

Od razu wyjaśnię - była nas szóstka kadry, ale Michaś to dziecko nieufne i zamknięte w sobie, i ciężko mu podejść do kogoś, kogo słabo zna (byłam jedyną osobą kadry z jego gromady, więc jedyną osobą kadry, którą znał wcześniej) - a jak każdy, czasem musiałam iść pod prysznic, źle się czułam i nie było mnie w podobozie, czy leciałam do sklepu po rzeczy na zajęcia. Zostawiałam dzieci pod opieką innego opiekuna, ale Michaś do nikogo innego nie podchodził.

kolonia_zuchowa rodzice

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (533)

#51250

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wynajem mieszkania.

Tak się składa, że zaczynałam studia w innym mieście, więc naturalnie szukałam kąta. Zamieściłam ogłoszenie na portalu z krzaczkiem, bo może ktoś szuka współspacza. Odpowiedzi powaliły mnie na kolana.

I. Zadzwonił Pan, brzmiący na starszego, oferował pokój w zamian za gotowanie i sprzątanie. Nie do końca o to mi chodziło, ale uznałam, że co mi szkodzi wysłuchać oferty. Otóż w Pana domu rządzi kot, nie mogę zamykać drzwi od pokoju, bo kot będzie chciał mnie odwiedzać, a jak będę brała prysznic, też muszę zostawiać uchylone drzwi, w razie kot chciałby wejść. Czy tylko mnie się wydaje, że Panu się przyśniło, że jest kotem?

II. Miliardy propozycji "mieszkanie za seks", ale nie będę ich opisywać.

III. Na gg napisał człowiek, ciężko mi było cokolwiek o nim powiedzieć. Przedstawił ofertę (dziwnie niska cena jak na warunki, które oferował), wysłał zdjęcia pokoju - kawalerki, którą jak zaznaczał wielokrotnie, miałabym zamieszkiwać tylko ja, on sobie nie życzy imprez, schadzek i innych. Poprosił, żebym napisała kilka słów o sobie - jak wyglądam, czym się interesuję (druga lampka ostrzegawcza - po co mu mój wygląd? rozmowę ciągnęłam z ciekawości). Stwierdził, że jestem idealną "kruszynką, taką malutką i samotną, i mogę zamieszkać w jego kawalerce, a on mnie będzie czasem odwiedzał, przytulał i pieścił małą myszkę". Oplułam komputer ze śmiechu i wyłączyłam gg.

IV. Dziewczyna, ponoć w moim wieku, ponoć w ciąży. Napisała do mnie o mieszkanie i że od razu może mi załatwić pracę w biurze za nią, bo ciąża, i zwolnienie, i w ogóle. Ale od słowa do słowa, zaczęła mi opowiadać o swoim życiu, marzeniach, fantazjach, tym, że antykoncepcja to zło, bo i tak się wpada i najchętniej to by mnie zaliczyła. Well... no. Co śmieszne - pisała do mnie później z kilku innych numerów gg.

Ostatecznie zamieszkałam ze swoim chłopakiem (wcześniej mieszkał z Ojcem, ale ten akurat kończył pracę w danym mieście, co w sumie wyszło nagle, dlatego czegoś szukałam).

wynajem

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 352 (486)

#51112

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Manufaktura, Łódź, 9.06.2013.
Siedzę sobie jak gdyby nigdy nic na tutejszym foodcourcie przy takim dwuosobowym stoliku i jem sushi. Tłok dookoła może nie niemiłosierny, ale da się zauważyć deficyt wolnych miejsc.

W pewnym momencie dosiadł się do mnie babsztyl - spojrzałam nieco z miną wtf, żadnego "czy mogę się dosiąść" ani nic takiego. Patrzę na nią, ona patrzy na mnie i jak nie zacznie...
...Że Chińczyki jej miejsca zajmują, że ona o wolną Polskę walczyła, nie po to, żeby teraz nie mieć gdzie usiąść, bo wszędzie te Azjaty, babsko się generalnie strasznie nakręciło... Przyznam, że brakło mi języka w gębie - ani ja Chinka, ani nawet nie mam Azjaty w rodzinie, coby mieć odrobinę tamtejszych rysów. Pytam się kobitki o co chodzi? "Kijami jedzą, nie jak cywilizowani ludzie!" (jadłam pałeczkami) - strzeliła focha, przewróciła krzesło i poszła.

Rasizm czy głupota?

gastronomia

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 639 (859)
zarchiwizowany

#51249

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna z cyklu "zabawniejsze niż piekielniejsze".
Mieszkałam swego czasu tylko z kotem. Wyobraźcie sobie, że wracacie do domu w środku nocy, jesteście sami, wchodzicie pod prysznic (godz. 2-3) i nagle otwierają się Wam drzwi od łazienki. Mój pisk chyba było słychać w bloku naprzeciwko. Tak, kot skoczył na klamkę :)

kot

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (34)
zarchiwizowany

#51248

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia może nie piekielna, ale zabawna. Mieszkam sama, w bloku na drugim piętrze. Latem zdarza mi się sypiać tylko w koszulce albo i bez niej nawet, jak jest bardzo, bardzo gorąco. Któregoś dnia w zeszłym roku śpię sobie spokojnie (godzina około 10) i nagle słyszę jakieś głosy za oknem - mieszkam koło przedszkola, więc wrzaski są u mnie czymś normalnym, ale te krzyki były jakby... bliższe. Otworzyłam oczy, przeciągnęłam się i co widzę - "gębę chłopa w oknie" na drugim piętrze! Okazało się, że spółdzielnia postanowiła akurat łatać jakieś ubytki w bloku, a że używali podnośnika = nie rozstawiali rusztowania, miałam niemiłą pobudkę, a pan darmowy striptiz :P (koczowałam, żeby się odwrócił/zmienił wysokość, żeby zwiać do łazienki, czy mi się udało?)

blok

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (30)
zarchiwizowany

#44910

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w jednej z warszawskich galerii handlowych w kawiarni położonej na tak zwanej "wyspie" - jesteśmy ulokowani tuż przy głównym punkcie centrum i nie mamy lokalu, tylko jakby ogrodzony plac.
Chciałam opisać słodkie piekielności dnia codziennego.
Cykl "z pracy baristki" czas zacząć.

1) Espresso.
Jak wiecie lub nie, większość kaw tworzy się na bazie jednego lub dwóch espresso.
"-Poproszę latte!
- Na pojedynczym czy podwójnym espresso?
- Nie chcę espresso, chcę zwykłe, słabe latte!"
Nabiłam więc latte pojedyczne i zaczęłam przygotowywać. Pani patrzy mi się na ręce. Podaję kubeczek (wynos):
"- Ale pani wlała tam espresso!
- Tak, to baza każdej naszej kawy.
- Czyli Wasz ekspres robi tylko espresso?!"
Witki mi opadły. A to dopiero początek dnia.

2) Gdzie jestem?
- Przepraszam, to poziom +1 czy +2?
- -1 proszę Pana.
- To niemożliwe!

- Jak dojść do
- Niestety, nie wiem.
- Przecież to fryzjer jest!

- Gdzie jest Piotr i Paweł/Kantor/Poczta/toaleta/sklep z butami/salon Ery, znaczy no wie pani.../sklep jakiśtam/Saturn/wyjście/wyjście na parking?

- Przepraszam, czy to wyjście jest na ulicę A?
- Nie, na ulicę B, ale wystarczy skręcić w prawo na zewnątrz i już będzie A.
- A gdzie jest wyjście na A? Pracuje i nie wie?!

- Ten punkt z lodami co tu był, to czemu go nie ma?

3) Klient nasz Pan...
Przyszedł Pan, rzucił 20zł na ladę i krótkie "sok". I poszedł do stolika. Takiego oburzenia w oczach, gdy podeszłam dopytać o smak soku i rozmiar (mamy pomarańczę, grejfruta, mieszany, 0,2 i 0,35l) jeszcze nigdy nie widziałam.

Mamy krzesła przy barze i 13 stolików "luźnych" - zasada jest taka, że gdy stoliki są wolne, odsyłamy ludzi z krzeseł właśnie tam. Ile osób się wykłócało o naszą prośbę...

4) ...a kierowniczka nielepsza.
Pani generalnie najchętniej łapałaby kurz w locie. Zrozumiałe. Ale nie przy pełnej sali, zajętych krzesłach i miliardzie zamówień na wynos. Wtedy nie ma na to czasu (liczy się każda sekunda, a blender nie ucierpi, jak poczeka 5min na mycie), ale właśnie wtedy jest najlepsza okazja na pokrzyczenie na pracownika.

Te 4 historie to niby nic, ale wyobraźcie sobie teraz tak kilka razy dziennie przez 5-6 dni w tygodniu... Life is brutal, przynajmniej ludzie fajni :)

kawiarenka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 74 (220)
zarchiwizowany

#39789

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
8 miesięcy temu opisywałam tu przeżycia z pierwszą współlokatorką (http://piekielni.pl/22508/), teraz wynajęłam mieszkanie przez kauczukową choinkę, z dwójką współlokatorów - Zosią i Frankiem (Franek w osobnym pokoju). Mieszkam tu od tygodnia, Zosia pojechała wczoraj rano do domu, wieczorem Franek przyszedł z jakąś koleżanką, zanim zdążyłam wyjść z kuchni i się przedstawić, usłyszałam pytanie: "To Ty jesteś ta dziewczyna, co się wyprowadza od października i wchodzę na jej miejsce? Umawiałam się z Zosią, że mi pokój pokażesz!".

Szczękę z ziemi zbierałam jeszcze długo, długo. Niech żyje komunikacja wewnątrz pokoju. Nie wiedziałam, że zamierzam zmienić lokum.

współspaczka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (214)
zarchiwizowany

#30642

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia komunikacyjna.
Jadę ja sobie tramwajem ostatnio, bez biletu, świadomie niestety (majówka się zaczyna, przelewu jak nie było tak nie ma, a w portfelu 5zł...) i nagle wsiadają panowie kontrolerzy. Grzecznie wyciągam dowód osobisty i czekam na rozwój wypadków. W tym momencie młody karczek podbiega do motorniczego w celu zakupu odpowiedniego świstka, kontrola trwa w najlepsze, tak, zgadliście. Kupil i skasował. Kontroler trochę się poodgrażał i wysiadł ze mną dokończyć "spisywanie". Na moje pytani, czemu karczek nie dostał mandatu, usłyszałam "Pani, a co ja się będę z silniejszymi użerał?".

Czyli mamy równych i równiejszych.

komunikacja_miejska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (232)
zarchiwizowany

#29970

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie "medyczne" (do służby zdrowia nic nie mam, sama będę startowała na medycynę w tym roku):
1. Klasa 2-3 szkoły podstawowej, od kilku dni rusza mi się ząbek, ale zadziora, nie chce wyjść, a wszelkie próby poruszenia skutkują dość obfitym krwawieniem z paszczy. Któregoś dnia moja mama nie wytrzymała wieczornego marudzenia, wsadziła mnie w samochód i zawiozła prywatnie do dentysty... Sam zabieg przetrwałam dzielnie, z radością oczekując na kolejną pamiątkę do kolekcji. Pan doktor usłyszawszy moją prośbę o oddanie ząbka oschle stwierdził, że "usuniętych organów nie oddajemy!" - teraz się z tego śmieję, ale u dziewięciolatki wywołało to niechęć do dentystów.
2. Moją mamę "coś" bolało - coś pomiędzy plecami, żołądkiem, promieniowało... Po pół roku chodzenia, serii badań z wolnej stopy i odwiedzeniu kilku lekarzy prywatnie, dostała skierowanie do szpitala. Tam, po dokładniejszym "przeglądzie" usłyszała, że powinna się zgłosić do psychiatry, ma obniżony próg odczuwania bólu.
Mało piekielnie? Kilka dni później poszła do kolejnego lekarza prywatnie, ten z samej rozmowy wywnioskował, że to trzustka. 3 tygodnie po opuszczeniu pierwszego szpitala, tomografia w mieście wojewódzkim wykazała guza o średnicy 4cm. Chyba nie wyrósł...

Chcecie więcej?

służba_zdrowia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (83)
zarchiwizowany

#29972

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O przygodach z moim księdzem proboszczem.
Ksiądz jest znany w całym mieście ze swojej pazerności. Grosza nie przepuści. Normalnym jest, że w okresie Bożego Narodzenia prosi o podpisywanie kopert numerem mieszkania, bo każdą klatkę musi podsumować i podliczyć.
Dla mnie współpraca z tą parafią zakończyła się w momencie załatwiania pogrzebu mamy. Z bratem zapłakani, wiadomo, a ksiądz proboszcz jak gdyby nigdy nic zaczął nam wymieniać "Ksiądz na pogrzeb, człowiek z krzyżem, tu msza zbiorowa, pewnie indywidualną też będziecie chcieć, o, a tu jeszcze organista... 500zł się należy, wystawić fakturę?"
Moje pytanie brzmi - a co, gdyby nie było nas stać?

Ostatnio byłam w tym kościele na mszy rocznicowej za mamę, prowadził proboszcz, mówił, że piąty chrzest gratis...

księża

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (144)