Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Rammsteinowa

Zamieszcza historie od: 15 czerwca 2011 - 16:51
Ostatnio: 3 grudnia 2021 - 6:00
Gadu-gadu: 3962579
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 579
  • Komentarzy: 1364
  • Punktów za komentarze: 14984
 

#70723

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludziom na widok karetki czasem odbiera mózg...

W obu sytuacjach układ drogi był podobny: droga dwukierunkowa po jednym pasie w każdą stronę, na środku drogi kolejny "pas" dla torów tramwajowych również po jednym w obie strony. Droga jest szeroka i z racji tego, że tory są na środku, pieszy wsiadający do lub wysiadający z tramwaju musi przejść przez jeden pas jezdni. Co więcej, tuż przed zatrzymującym się tramwajem jest przejście dla pieszych.

Sytuacja I:

Jedzie karetka na sygnale. Jest dość blisko przystanku tramwajowego. W tym momencie przy przystanku zatrzymuje się tramwaj, a tramwajarz drzwi nie otwiera. Wiadomo, gdyby otworzył to tłum ludzi wylazłby prosto pod koła karetki, która była tuż za tramwajem.

Nagle jakaś genialna pannica z przystanku wchodzi spokojnym krokiem na jezdnię i wciska przycisk otwierania drzwi tramwaju (który jak wiadomo zablokowany jest przez tramwajarza). Drzwi się nie otwierają. Karetka jest coraz bliżej i wyje aż uszy bolą. Dziewczyna wciska przycisk dalej. Drzwi znów stawiają opór. Karetka dosłownie kilka metrów od niej hamuje i trąbi. Komu by to przeszkadzało? Klik, klik w przycisk jeszcze dwa razy, a nuż się otworzą. Sekundy mijają. Nagle olśnienie! Dziewczyna odwraca się i równie ślimaczym krokiem wraca na przystanek...

Czemu nie zareagowałam? Byłam dość daleko i miałam do pokonania jeszcze jedne pasy. Poza tym nie wiedziałam w którą stronę jedzie karetka (mogła skręcić w moją stronę), a wolałam nie być kolejną wbiegającą przed maskę osobą, więc czekałam nieopodal.

Sytuacja II:

Wieczór. Wysiadam razem z tłumem z tramwaju na jezdnię, by przejść na chodnik. Z drogi podporządkowanej za tramwajem wyjeżdża na sygnale karetka i skręca w prawo, czyli w stronę stojącego tramwaju. Widać (i słychać) ją z daleka. Ludzie dalej są na drodze, więc karetka bezpiecznie wyprzedza tramwaj z lewej strony (akurat nie było samochodów ani tramwaju z przeciwka).

Wspominałam, że przed zatrzymującym tramwajem jest przejście dla pieszych. No właśnie. Co robi kolejna genialna dziewczyna? Wygląda zza tramwaju i przebiega sprintem przez pasy. Na szczęście tuż przed karetką zdążyła. Ale, ale... Dosłownie sekundę później wybiega następny geniusz. Nawet się nie rozejrzał. Zdążyłam tylko krzyknąć "Stój!". Obrócił jedynie głowę i gdyby zrobił jeden krok więcej, to potrzebna byłaby kolejna karetka. Kierowca (zapewne widząc wcześniejszą dziewczynę) jechał wolniej i minął faceta o centymetry...

Nie było możliwe, żeby którakolwiek z tych osób nie zauważyła lub nie usłyszała karetki. Zaoszczędzenie kilku sekund raczej nie jest warte wpadnięcia pod karetkę, która bądź co bądź jedzie do potrzebującej osoby.

Kraków komunikacja_miejska

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 304 (326)

#68378

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spotkałam się dziś z absurdalną sytuacją.

Czekam z samego rana na kurs prawa jazdy pod budynkiem, bo jeszcze zamknięte. Ze mną stoją dwie dziewczyny, pogoda ładna, gadka szmatka, miasto prawie puste. Co ważne, ze 2 metry od nas stoi jakiś dostawczak, a w nim siedzi pan na miejscu pasażera, szyby ma uchylone.

Podchodzi do nas kobieta (normalnie ubrana, uczesana, zaspana jak wszyscy o takiej porze) i bardzo uprzejmie przeprasza, prosi, i pyta o "pożyczenie" dwóch złotych, bo jej brakło do kawy. Dwa złote nie majątek, więc "pożyczyć" nie problem, szczególnie, że była naprawdę kulturalna. Dziękuje kilka razy i odchodzi. Nic szczególnego prawda?

Otóż 2 minuty później słyszę [P]ana z dostawczaka:
[P]: E, ty!
Pomijając jego wyszukaną kulturę, zbliżam się nieco.
[J]: Tak?
[P]: Dajcie mi po dwa złote.
Moja mina musiała być chyba tak tępa, że pan powtórzył z pretensją i wyraźnym rozkazem w głosie:
[P]: Biedny jestem. Dajcie mi.
Tak, DAJCIE MI.:)
[J]: My też jesteśmy biedne. Każdy orze jak może i nie mamy pieniędzy.
[P]: Macie.
[J]: Nie, nie mamy.
[P]: Dla tamtej miały, dla mnie już nie mają! - odrzekł obruszony pan, zamykając szybę.

Nie wiem, myślał, że od tak mu DAMY na rozkaz swoje pieniądze? Mistrz dyplomacji.;)

pieniądze pan wymagacz

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (345)

1