Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Reksio

Zamieszcza historie od: 15 listopada 2014 - 17:56
Ostatnio: 18 lutego 2018 - 19:07
  • Historii na głównej: 3 z 6
  • Punktów za historie: 833
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 32
 

#81360

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem pilotem pojazdów nienormatywnych na terenie naszego pięknego kraju - popularnych "gabarytów". Jeździmy głównie w nocy z takimi transportami, aby było nam i innym uczestnikom ruchu łatwiej. Niestety dojazdy i powroty najczęściej odbywamy w dzień i to o tej porze widuję najwięcej głupoty na naszych drogach. Dzisiaj czas na historie związane z samymi pilotażami.

1) Jadę zamknąć ruch na drodze lub dojazd do ronda (gabaryt jedzie albo całą szerokością drogi albo przejeżdża przez rondo pod prąd), zatrzymuję się na środku drogi, koguty oczywiście włączone, latarka do kierowania ruchem w dłoń i wysiadam i co? I jeśli nie jest się z Policji, to kurde trzeba wejść delikwentowi przed maskę, żeby się zatrzymał.

To oczywiście nie koniec - nie można od tak sobie ogłosić już sukcesu, bo (to tyczy się tylko osobówek) będą próbowali objechać cię z każdej możliwej strony. Musisz zachować czujność do końca.

2) Muszę za wszelką cenę wyprzedzić gabaryt - tyczy się zarówno osobówek jak i ciężarowych - oznacza to, że na autostradzie jeśli przykładowo pod górkę zwolnimy do 70km/h, to już ciężarowe muszą się pchać na wyprzedzanie - nieważne, że nie mogli nas na prostej dogonić i za chwilę to my będziemy ich wyprzedzać. Osobowe, to na szczególnie na drogach krajowych - ludzie wyprzedzajcie to jak normalną ciężarówkę - nie natomiast byle szybciej, bo zza gabarytu jeszcze mniej widać - sami się narażacie, a potem dodatkowo stresujcie pilotów i kierowcę.

3) Wyzywanie na CB radiu - regularnie słychać mądrych, którzy najlepiej wiedzą gdzie i jak taki gabaryt powinien jechać - szczególną grupą jest grupa "jak ja jeździłem z gabarytami" - oni zawsze powtarzają, że nie ma po co zjeżdżać do prawej, przecież jak on tu jechał z szerokością 5m to nikogo nie trzeba było do prawej strony zganiać to on teraz też nie będzie zjeżdżał - działa na takich widok już ładunku wraz dyskoteką, wtedy nagle potulnie zjeżdżają.

Na dziś tyle, poszukam w pamięci na następny raz konkretnych sytuacji - No i nie jest też tak, że nikt się nas nie słucha - na szczęście opisane przypadki to mniejszość, choć potrafi napsuć krwi :)

Polskie drogi

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (116)

#80056

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem pilotem pojazdów nienormatywnych na terenie naszego pięknego kraju - popularnych "gabarytów". Jeździmy głównie w nocy z takimi transportami aby było nam i innym uczestnikom ruchu łatwiej. Niestety dojazdy i powroty najczęściej odbywamy w dzień i to o tej porze widuję najwięcej głupoty na naszych drogach. Wymienię w punktach.

1. Rowerzyści.
Na szczęście większość jako tako ogarnia jak się należy poruszać po drodze, ale są też piekielni. Co ciekawe głównie w miastach. Notoryczne nie używanie ścieżek rowerowych tylko jazda po drodze. Dopóki miałem poprzednie auto z megafonem pomagało użycie syreny i jakoś tak od razu taki niesforny fan dwóch kołek zmykał na ścieżkę. Czyli da się.

Druga sprawa to jazda obok siebie i to w miejscach, które temu nie sprzyjają - jakich zapytacie - zjazdy z wiaduktów, ostre zakręty czy zjazdy z górek. Raz już musiałem pe*ał w podłogę wcisnąć, ponieważ szanowni panowie w ciasnych spodenkach i super drogich rowerach gadali sobie w najlepsze. Raz też jadąc na urlop motocyklem zbliżałem się do grupy trzech fanów kolarstwa, jechali co prawda jeden za drugim, jednak w środku zakrętu kiedy miałem ich już właściwie obok siebie odbili na środek pasa - miałem szczęście, że nic z drugiej strony nie jechało i mogłem odprostować na chwilę.

2. Kierowcy osobówek.
Problem dzieli się na trzy zasadnicze podgrupy:

a) Mistrzowie prostej.
Tacy ludzie na prostej drodze krajowej to i nawet po 140 potrafią jechać, nie zważając na warunki atmosferyczne itd. Ja sam też nie jestem święty i nie jeżdżę max 90, jednak bez przesady, szczególnie, że tacy kierowcy gdy widzą zakręt nagle zaczynają hamować do 70 i jeśli zakrętów jest kilka pod rząd, to ja jadąc max 110 doganiam i muszę hamować. Komuś może to się nie wydawać piekielne, ale jeśli ktoś was wyprzedza, a potem spowalnia to jednak jest coś nie halo, szczególnie jeśli ma się do pokonania jeszcze 600km.

b) Wariaci.
On wyprzedza. Koniec. Nieważne jakie znaki, ograniczenia prędkości, czy inne limity są na drodze. Podwójne ciągłe, zakazy, zakręty. Często niestety zmusza też do hamowania innych kierowców jadących prawidłowo. Nie mówię w tym wypadku o miejscu gdzie np. mamy za wysepką kawałek ciągłej i dopiero potem przerywaną. Są to miejsca faktycznie niebezpieczne, zakręty ze słaba widocznością itd. Widząc takiego kierowcę staram się umożliwić mu wyprzedzanie w bezpiecznym miejscu, aby się samemu nie stresować. Oczywistym hitem tej grupy kierowców jest wyprzedzanie lewą stroną wysepki. Zdarza się, na szczęście niezbyt często.

c) Zawalidrogi.
Ta grupa zapewne wzbudza największe kontrowersje pt. ale on tak jedzie bo np. się boi. Ok, jednak jazda 60 w terenie gdzie obowiązuje 90, to już lekka przesada, co jednak ważniejsze taki kierowca nie zjedzie do prawej krawędzi jezdni aby pomóc Tobie wyprzedzić - najczęściej jedzie środkiem lub przy lewej krawędzi pasa. Bo ON jedzie i koniec. Jest to uciążliwe szczególnie dla kierowców pojazdów ciężarowych, jako, że wyprzedzanie tzw. tir-em trwa dużo dłużej i wymaga więcej miejsca. A taki kierowca ciężarówki ma ograniczony czas jazdy i taka osobówka potrafi zadecydować czy dojedzie np. na rozładunek czy nie danego dnia.

3. Wspomniane wcześniej ciężarówki.
- Jazda przy lewej krawędzi pasa ruchu.
- Jazda na zderzaku.
- Notoryczne ścinanie zakrętów (w miejscach, gdzie da się spokojnie pojechać swoim pasem).
- Notoryczne wyzywanie się na CB radiu - gdyby nie było tam przydatnych informacji to bym wyłączał, no ale jednak.
- Wbijanie się na siłę na lewy pas na autostradzie przed osobówki - jakby nie rozumiał, że auto rozpędzone do 140 nie wyhamuje w sekundę.
- Długie wyprzedzanie na autostradzie - albo jest winą kierowcy wyprzedzającego, bo różnica prędkości wynosi 0,5km/h albo wyprzedzanego, bo nie zdejmie oczka czy dwóch z tempomatu.

Natomiast już do wszystkich kierowców w nocy mam jeden zarzut i apel jednocześnie - błagam was światła w zderzaku przednim, które są nazywane przeciwmgielnymi lub halogenami na serio w deszczu wam nie pomogą, jednie oślepiają kierowców jadących z przeciwka - używajcie ich z rozwagą - głównie zarzut ten tyczy się Litwinów i Rosjan, jednak Polacy również ich używają.

P.S. Jeśli się spodoba do dorzucę parę historyjek z pilotaży, ponieważ trochę się tego uzbierało.
Szerokości!

Polskie drogi

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (166)

#66403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem żeglarzem. Pływam głównie dla przyjemności jako załogant w rejsach po morzu, ale w zeszłym roku miałem okazję i popłynąłem jako sternik/opiekun na rejs z dzieciakami z gimnazjum.

W tej historii jednak oni są tylko tłem, ponieważ byli super, wbrew panującym przekonaniom. Historia czysto żeglarska.

Kto był w Giżycku, na pewno widział most nad kanałem. Jest super, ale czasem zamyka się dla żeglugi na ponad godzinę. My (ja + drugi sternik) postanowiliśmy popłynąć drugim kanałem "Wilkaskim". Kanał ten jest płytki i wąski, niski stan wód dodatkowo pogarszał sytuację w nim.
A więc płyniemy, maszty opuszczone (mosty itd) miecz wyjęty, płetwa sterowa 1/3 w wodzie (głębokość w około 50-60cm) czyli sterowność żadna.

Od drugiego jachtu dostaję sygnał, że mam zwolnić, bo przed mostem i zakrętem minę się z innym jachtem (most jest tuż za zakrętem, nic nie widać, a położone maszty by się zderzyły). Dla mnie spoko, zwalniam powolutku sunę po wodzie, jestem koło mostu, słyszę silnik. Nagle patrzę, z przeciwka wypada na mnie 7,5m plastiku na pełnej mocy. Ja odruchowo w prawo, silnik wyłączam, czekam na najgorsze.

Nie wiem jak, ale koleś wymanewrował i zdzielił mnie burtą. Moim jachtem rzuciło na prawo (w tym czasie już miałem ster w lewo) i jazda do wody (w sensie ja) aby rufy z wystającym na jakieś 3,5m masztem nie wrzuciło na beton czy co tam było. Dzieciaki przerażone, ja wściekły (poza tym, że byłem mokry, to do tego rozwaliłem sobie na szczęście lekko nogę o kamlot), a koleś z tego jachtu jak gdyby nigdy nic rzucił tylko "sorry" i odjazd.
Myślałem, że żeglarze to ta grupa, która się wspiera i pomaga sobie, ale jak widać na Mazurach to zanika.

P.S Nie chcę aby ktoś z obecnych tu żeglarzy się obraził, po prostu niestety przez popularyzację żagli wkracza tam też buractwo "co to nie ja na szlaku".

Mazury

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 348 (398)
zarchiwizowany

#62976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się piekielna historia sprzed około roku.
Na początku 3-ciej klasy liceum przyjechał do naszej szkoły krwiobus (dla niezorierntowanych autobus do pobierania krwi). Ja jako dobry obywatel, który cieszy się nienagannym zdrowiem postanowiłem też krew oddać.
Po wypełnieniu wszystkich kart i innych formalności zostałem zaproszony do autobusu i tam po innych ważnych badaniach zostałem zaproszony do gabineciku pani doktor[PD].
I [PD] zaczęła oglądać te moje wypociny na temat zdrowia mojego, nawet do wizyty w Albanii nie miała zastrzeżeń, jednak zaczęła wypytywać o zdrowie mojej mamy.
[PD] Ale twoja mama chorowała na żółtaczkę.
[Ja] Tak, miała wtedy 6 lat.
[PD] A nadal mieszkasz z mamą?
[Ja] (zgodnie z prawdą) Tak.
[PD] A to nie możesz oddać krwi teraz, pół roku po wyprowadzce od mamy.
Ja klasyczny karpik i tu nadmienię, że mama gdy była ze mną w ciąży robiła badania i było wszystko cacy.
[Ja] Ale ja jestem zdrowy, poza tym mama jest zdrowa i to było prawie 50 lat temu.
[PD] Wiem, sama żałuję, wyniki ma pan bardzo dobre, ale przepisy.

Tak właśnie zostałem odsunięty od oddawania krwi przez dziwny przepis.
Chyba, że są jakieś czynniki ryzyka, ale ja nie jestem tego świadom, może mnie ktoś oświecić?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (49)
zarchiwizowany

#62967

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trochę o w sumie piekielnej rodzinie. Bez wielkich awantur itd, ale podtrzymującej stereotyp, że z rodziną najlepiej na zdjęciu.
Moja kuzynka ma dwóch synów 2 i 5 lat, do tego psa. Do zajmowania się tym stadkiem w godzinach pracy jej i męża została oddelegowana moja ciotka, matka kuzynki. Dawali oni tej ciotce pewne kwoty za opiekę nad nimi. A że ciotka to dobra dusza, to i wypierze i posprząta to już w ogóle full wypas.
Jednak ostatnio ciotka nie dostaje już pieniędzy za swoje usługi. A czemu? Bo niby ciężko z kasą itd. Dobra w porządku, ale czy nowe auto (drugie i drogie) nowy Mac i nowiutki drogi rower to tak ważne rzeczy, aby ciotce zabrać te kilka stówek za taką robotę?
Z rodziną najlepiej na zdjęciach...

[Edit] Ani samochód, ani komputer, a tym bardziej trzeci rower wartośći mojego auta nie był rzeczą pierwszej potrzeby.

Rodzina

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (349)
zarchiwizowany

#62950

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak kierowcy lubią utrudniać życie innym kierowcom...
Pewnego razu Reksio został wysłany do bankomatu autem rozmiarów mniej więcej mojego pokoju, czyli Fiatem Ducato z kontenerem. Bankomat mieści się na tak zwanym ryneczku w wiosce będącej tak zwaną sypialnią Poznania. Ciasno tam jak cholera, a do tego istota tej historii, czyli piekielni kierowcy.
Za opisywanym ryneczkiem znaduje się parking tylko podzielony na 3 poprzez budynki. Między budynkami, a tujami jest uliczka i tam w spokoju Reksio sobie jechał, aż tu nagle zonk. Mercedes ML lub GL nawet nie wiem. Jak już wspomniałem mój samochód do najmniejszych nie należy, więc zabrałbym mu lusterko co najmniej. No to wysiadam i stuk stuk w szybę buca (trzeba być niezłym idiotą, żeby tam stanąć) i na migi że ma odjechać. Ten cieszy bułe, a że ja nie lubię takich zachowań, a wręcz jestem na nie uczulony to złożyłem mu ostentacyjnie lusterko i chyc do auta. Ten już wysiada i z ryjem do mnie leci, a ja jakże by inaczej swoim potworkiem jak najbliżej jego cuda (czytaj normalnie jak bez innego auta obok) spokojnie przejeżdżam.
Jeszcze mnie chciał gonić, ale odjechałem w stronę opadającej mgły, która tego dnia była upiorna i wio.
Dla zainteresowanych: nie, nie dotknąłem go:)
Może mało piekielne, ale buc stał zaraz za zakazem parkowania.

Parking

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (31)

1