Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Serverina

Zamieszcza historie od: 25 sierpnia 2015 - 21:19
Ostatnio: 5 października 2015 - 9:58
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 1174
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 13
 

#68670

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukaliśmy używanych foteli, w związku z czym postanowiliśmy zerknąć na ogłoszenia na popularnej stronie olx.

Szybko wynaleźliśmy sobie dwa takie same, całkiem fajne i co najważniejsze tanie (100 zł za oba). Zadzwoniłam więc i umówiłam się z panią sprzedającą na obejrzenie foteli i ewentualne kupno.
Przez telefon jeszcze upewniałam się co do ceny, pani stanowczo stwierdziła, że nie zależy jej na pieniądzach, bo te fotele stoją w garażu i się kurzą. Zadowoleni udaliśmy się na miejsce.

Fotele rzeczywiście przypadły nam do gustu i byliśmy zdecydowani na kupienie ich. Nagle pani sprzedająca mówi:
PS: Ale te fotele będą jednak droższe, po 100 zł za sztukę.

Trochę nas zamurowało.
Ja: Ale przez telefon pani mówiła, że 100 zł za oba. Jeśli pani tak zawyża cenę to my nie jesteśmy zainteresowani.

PS: No wie pani, ja mam dużo chętnych na te fotele, dlatego muszę podnieść cenę, żeby zarobić. Jak państwo nie chcą to nie, ŁASKI BEZ.

Skoro tak to zawinęliśmy się i tyle nas widziała. Po dwóch dniach odebrałam telefon.

PS: Ja dzwonię od tych foteli, namyśliłam się jednak i mogę taniej sprzedać.

Ja: Przykro mi, ale już kupiliśmy inne fotele.

PS: Pani jest niepoważna, ja specjalnie dla was te fotele trzymałam! Pani jest chora, dla was specjalnie cenę obniżyłam, a pani mi tu fochy strzela! Pani jest jakaś głupia! Mogłam te fotele za trzy razy tyle sprzedać!

Ja: To czemu pani nie sprzedała?

Bip bip bip...
I tyle w temacie.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (198)

#68446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedy chodziłam do wczesnej podstawówki (klasy 1-3) parę roczników wyżej była dziewczynka o imieniu Marta.
Marta była ulubionym obiektem drwin swoich rówieśników, bo miała nadwagę. Na porządku dziennym było wyzywanie jej od grubasów, wieprzy, świń, tłuściochów itp. itd. Nietrudno się domyśleć, że Marta nie miała żadnych kolegów czy koleżanek. Nieraz widziałam, że smutna spacerowała samotnie po boisku. Czasami bawiła się z maluchami (czyli między innymi ze mną), wymyślała zabawy, gry, dzieciaki garnęły się do niej jak do starszej siostry.

Parę dni przed zakończeniem roku szkolnego (Marta miała kończyć szóstą klasę) jeden z chłopaków z jej klasy, który chciał "przykozaczyć" przed pryszczatymi kolegami, dokuczał jej w wyjątkowo paskudny sposób. Rzucał jej szkolną torbą po całym boisku, nalał jej wody na książki, ogólnie próbował doprowadzić ją do płaczu. Marta straciła cierpliwość, podeszła i zaczęła go szarpać.

Całą sytuację dopiero teraz zauważyła nauczycielka, choć była na boisku przez cały czas. Podbiegła do nich i zaczęła krzyczeć na Martę, że tak się nie robi, nie wolno ZACZEPIAĆ i bić innych uczniów. Patrzyła na nią smutno i mówiła, że się zawiodła, bo zawsze miała Martę za porządną dziewczynkę. Marta próbowała wytłumaczyć, że to chłopak zaczął, zresztą nie pierwszy raz, a wiele dzieci na boisku to widziało, ale nauczycielka nie chciała jej słuchać. Powiedziała, że poruszy temat agresji Marty na radzie pedagogicznej i zastanowi się czy nie obniżyć jej oceny z zachowania. My, widząc, że Marta płacze, poszliśmy do owej belferki, ale na niewiele się to zdało, bo w ogóle nie dopuściła nas do głosu.

Nie wiem jak potoczyła się ta sytuacja dalej, bo potem Martę widziałam już tylko przelotnie, na akademii z okazji zakończenia. Poraziła mnie jednak niesprawiedliwość nauczycielki. Nie chciała wysłuchać obu stron, od razu założyła, że Marta jest winna.
Nie chcę nawet myśleć jak czuła się dziewczynka, kiedy dotarło do niej, że nie może liczyć na żadną pomoc, nawet od nauczycieli.

szkoła

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 461 (567)

#68161

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wynajęliśmy z mężem mieszczący się w piwnicy lokal użytkowy od spółdzielni na drobną działalność gospodarczą i jesteśmy w trakcie małego remontu.

Ostatnio w upalny dzień zdarzyła nam się sytuacja, której nijak nie potrafię zrozumieć, choć próbuję z każdej strony.

Godziny popołudniowe. Mąż radośnie macha pędzlem, nadając ścianom energetyczny, czerwony kolor, a ja w pomieszczeniu obok myję podłogę. Spocona jak mysz i zmęczona otworzyłam na okno, ale po chwili je przymknęłam. Tańczę sobie z tym mopem, kiedy nagle przez kratę przeciska mi się mała rączka i otwiera okno na oścież. Dostrzegłam kilkulatka, który zaglądał nam do lokalu z wielkim dziecięcym zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się do dzieciaka, ale podeszłam i zamknęłam okno, bo raczej nie życzyłam sobie żadnych gapiów.

Robota idzie dalej, mąż pomalował co chciał i zasiedliśmy do kanapek. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Mąż otworzył, patrzy, a tam dwóch panów mundurowych. Jeden z nich stwierdził, że dostał zgłoszenie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Podeszłam do drzwi i zapytałam o co konkretnie chodzi. Pan policjant nie zdążył nic powiedzieć, bo do rozmowy wtrąciła się kobieta, trzymająca za rękę tego samego ciekawskiego chłopca, który zaglądał nam w okno. Pani bardzo stanowczym i zniecierpliwionym głosem orzekła, że jest przekonana, że robimy w lokalu jakieś bardzo złe, a może i nieprzyzwoite rzeczy, bo, uwaga, "nie pozwoliłam jej synkowi zajrzeć do środka, a gdybyśmy nie mieli nic na sumieniu, to powinniśmy mu na to pozwolić, bo on był ciekawy jak się maluje..." itp., itd., w ten deseń przez parę minut bez oddechu.

Kobita próbowała władować się do lokalu i rozpętała jeszcze większą aferę kiedy zobaczyła czerwone ściany. Z wrzaskiem zaopiniowała, że na pewno będzie tu burdel, bo kto normalny maluje ściany na czerwono, to jest porządne osiedle, ona do tego nie dopuści. Policja rozejrzała się dookoła i stwierdziła, że wezwanie było nieuzasadnione, oni nie ostrzegają żadnych karalnych czynów. Panią ostrzegli, że obciążą ją kosztami tej drobnej akcji policyjnej, na co bardzo się zbulwersowała. Policjanci przeprosili i pojechali w swoją stronę, a ona czerwona z tłumionej wściekłości pociągnęła za sobą płaczącego chłopca i zniknęła gdzieś między blokami.
Nie wychodzę z szoku i sprawy nie rozumiem. Może ktoś mi wyjaśni co to było?

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 548 (592)

1