Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

blackshakal

Zamieszcza historie od: 26 stycznia 2011 - 2:47
Ostatnio: 19 marca 2014 - 19:55
  • Historii na głównej: 2 z 8
  • Punktów za historie: 371
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 32
 
zarchiwizowany

#58706

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Idiotycznych kierowców portret z perspektywy rowerzysty.

Jeżdżę do pracy rowerem. Ulicą.
Nie jestem typem kombinatora. Jest czerwone, stanę na skrzyżowaniu na czerwonym. Jak nie widzę miejsca obok, zatrzymam się za samochodem. Kiedy chcę skręcić, zasygnalizuję zamiar wyciągając lewą, bądź prawą rękę. Ogólnie, staram się jeździć przepisowo, zgodnie z ruchem drogowym i w ogóle.
Ale ja nie o tym.

#1
Wracam z pracy do domu. Godzina 22.30, światło przednie włączone. Mruga sobie wesoło. Wieczorem o tej porze w tym miesiącu na ogół jest chłodno, więc mam na sobie białą kurtkę, wiatrówkę. Dodatkowo opaska odblaskowa na ramieniu. Dojeżdżam do skrzyżowania, mam zielone, więc z prędkością +/- 15 km/h przejeżdżam. Po prawej widzę samochód (przejechałem na zielonym), który nie raczył się zatrzymać. Gdyby nie moja reakcja i wciśnięcie hamulca na czas (plus dodatkowo zmiana pasa na lewy, z przymusu), Idiotyczny Kierowca poczekałby sobie na przyjazd policji i odpowiadałby za wypadek. Co prawda zamrygał dwa razy awaryjnymi, sądząc, że w ten sposób mnie przeprosi, ale krwi przez resztę wieczoru napsuł.

#2
Ale to jeszcze nic. Dnia następnego jadę do pracy. Stoję na czerwonym na jednym skrzyżowaniu. Czekam na zielone. Jest. Ruszam. I sytuacja wygląda podobnie. Co prawda kierowca mnie widział i się zatrzymał, ale po chwili cwaniak myślał, że skoro samochodem szybciej to zdąży. Nie zdąży. I znów po hamulcach i zmiana pasa.

#3
To samo skrzyżowanie, ta sama sytuacja. Mam zielone, wyjeżdża mi z prawej niebieski złom z dziadkiem, który nawet nie raczył się odwrócić i sprawdzić, czy ktoś z jego lewej strony nie przejeżdża, tylko rozmawia sobie przez zestaw słuchawkowy. Sytuacja miała miejsce... dzień później po sytuacji #2.

Jeżdżę tymi samymi ulicami rowerem już od ponad roku. Jednak dopiero teraz zapalam w głowie co skrzyżowanie czerwoną lampkę, widząc samochód na "warunkowym" zielonym.

We wszystkich trzech sytuacjach żałuje tylko jednego. Braku rowerowego rejestratora jazdy.

Wwa

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (185)
zarchiwizowany

#43280

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję na dziale RTV - AGD.
Przeglądając nie dawno jeden zaprzyjaźniony z Piekielnymi serwis i trafiając na obrazek o braku kultury w hipermarketach, przypomniała mi się pewna sytuacja, której byłem niejako "ofiarą".
Na swoim dziale posiadam komputer i na tymże komputerze pracowała akurat koleżanka z działu sąsiedniego. Znajdowałem się akurat w innym miejscu robiąc z nudów (mała ilość ludzi) porządki.
Za koleżanką stał też piekielny klient, starszy Pan, lat koło 55. Z pozoru wyglądał na osobę - takie było moje pierwsze wrażenie jak tego klienta zobaczyłem - inteligentną i kulturalną. Po pewnej chwili, miałem okazję jednak pomylić się w swojej pierwszej ocenie. Koleżanka zadzwoniła do mnie, abym podszedł do niej do komputera, gdyż Pan Klient potrzebuje pomocy
Pan oglądał sobie słuchawki. Część słuchawek, jak dobrze wiecie, pakowana jest w pudełeczko, które można sobie otworzyć, inne są grzane (bądź laminowane, jak kto woli) inne pakowane w taką tekturkę, którą łatwo można z tyłu rozedrzeć.
Pan Klient znalazł sobie właśnie takie słuchaweczki zapakowane ostatnim sposobem i pyta się, czy mógłby dostać rabat, ponieważ opakowanie jest otwarte. Patrzę i widzę, owszem, opakowanie otwarte jest, ale Panu rabatu nie udzieliłem z tego powodu, że słuchawki były sprawne (co przy kliencie sprawdziłem), a na dodatek Pan mógł sobie wybrać te same słuchawki, ale zapakowane. Pan jednak nie chciał, a skoro ja rabatu udzielić nie mogę, Pan zażądał sobie, żebym zadzwonił po kierownika, prezesa*, bądź po dyrektora, bo Pan rabat chce.
Zatem, OK, niech Ci będzie. Dzwonie do dyżurnego całego sklepu, i oznajmiam następująco.

- Cześć. RTV z tej strony. Klient znalazł otwarte opakowanie słuchawek w cenie (uwaga!) 39.99. Klient pyta o rabat z tego powodu. Od razu informuje, że Pan nie chciał tych samych słuchawek, ale w zamkniętym opakowaniu, dlatego do Ciebie dzwonię.

Odpowiedzią kolegi było pokrótce, iż skoro klient nie chce zapakowanych słuchawek, bo równie dobrze sam mógł sobie to opakowanie rozerwać, może dostać rabat w wysokości ... 5% wartości słuchawek.

Taką też informację przekazałem klientowi, na co on się zaśmiał i powiedział, żebym zadzwonił ponownie do kierownika i przekazał od Pana Klienta informację, że za taką kwotę dyżurny może co najwyżej dziecku lizaka kupić. Powiedziałem Panu Klientowi, że zadzwonię i odszedłem, aby się uspokoić i nie wygarnąć facetowi tego - kulturalnie pisząc - że nawet kafelek nie pytałby o rabat za taką głupotę.

Jednakże cała historia na tym się nie kończy. Wracając z powrotem na dział w którym były słuchawki (ponieważ klienta już nie było) widzę cudowny widok. Słuchawki na podłodze, a tył opakowania od nich rozerwany od góry do dołu. Widocznie Panu nie wystarczyło wyżycie swej frustracji na mnie.

*Tu Pan mógł wyżyć całą swą frustracje na mojej osobie, gdyż skomentowałem to krótkim "Dobrze, melduje do Pana prezesa", czym Pan Klient wyraźnie zbulwersowany stwierdził, żebym uważał na kogo mówię "prezes", gdyż takim określeniem mogę szybko stracić pracę. Przemilczałem jego komentarz krótkim ironicznym uśmiechem, ponieważ łączyłem się z dyżurującym sklep, a poza tym nie chciałem, by mnie równał do swojego poziomu.

Warszawski Hipermarket

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (33)
zarchiwizowany

#43160

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja zabawna i mało piekielna. Dla pracowników tego sklepu niech będzie potraktowana jako ostrzeżenie. Dla klientów w sumie też. A dla tych, którzy do tego hiperu nie zaglądają, jako zabawna historyjka, prawdziwa oczywiście.

W jedynym hipermarkecie w Warszawskiej Arkadii z mą TŻ zaplanowałem zakupić pewien kosmetyk, który zaczął w moich domowych zapasach się wyczerpywać. I przy okazji pooglądać szczoteczki elektryczne, nad których zakupem również się głęboko zastanawiałem. Przeglądając męski dział z dezodorantami, żelami do ciała i szamponami, widzę jak do dezodorantów podchodzi Pan w dość "brudnawej" kurtce i spodniach, po czym otwiera jeden dezodorant i psika się nim od głowy do nie-wiadomo-jeszcze-gdzie. Nie dość, że przed użyciem dezodorantu sam wydzielał specyficzny "zapaszek" to jeszcze zmieszał go z wonią dezodorantu. Akurat poza mną nikogo na tymże dziale nie było.

To jeszcze i tak nie koniec. Dosłownie mając już wybrany kosmetyk w ręku z zamiarem obejrzenia szczoteczek słyszę kolejne syki dezodorantu. Co widzę? Innego pana, który robi to samo co Pan poprzedni.

Carrefour Arkadia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#10464

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia miała miejsce ponad 5 miesięcy temu, chociaż pamiętam ją do dziś.
Nie należy, niestety, do najszczęśliwszych, ale wiadomo, przypadek i zły los tak postąpił.

W okresie szału świątecznego i ogólnego boomu na prezenty miałem przyjemność sprzedać klientce laptopa firmy ASUS. Klientką była starsza kobiecinka, która pragnęła zakupić dobrego laptopa w prezencie dla męża. Transakcja udana, nowy laptop prosto z magazynu trafił w ręce klientki, po czym z uśmiechem mnie pożegnała.

Historyjka niby wesoła i jak na razie nie wnosząca nic specjalnego, aż do tego momentu.

Dwa dni po świętach, 27 grudzień, mój dzień pracujący, jako jedyny siedzę na swoim dziale na drugiej zmianie, otrzymuję telefon z Punktu Obsługi Klienta iż mamy reklamację laptopa i żebym natychmiast tutaj przyszedł. Pierwsza myśl "Nie udany prezent", ale dobra, idę.
Kiedy zza ściany skręcam do bramek wejściowych przy których jest POK, widzę... tę samą kobietę, której sprzedałem tego samego laptopa, na dodatek ogromnie zapłakaną. Poznając przyczynę reklamacji, z ogromnym współczuciem, nie kontaktując się nawet telefonicznie z dyżurującym cały obiekt marketu, zwróciłem klientce pieniądze.

Powodem zwrotu była śmierć męża, który 2 dni po zakupie laptopa zmarł na zawał, na co klientka miała akt zgonu. Laptop nadal posiadał, nietkniętą wręcz, naklejkę, którą należy odkleić lub przeciąć, żeby dostać się do zawartości. Przez resztę dnia nie byłem w tak dobrym nastroju jak wcześniej.

CRF

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (310)

#9564

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ten wtorek byłem z mą lubą na zakupach, aby dokupić zapasy na nasz tygodniowy wyjazd urlopowy.
Swoje kroki w tym przypadku skierowaliśmy do jednego z hipermarketów na terenie Stolicy.
Po zakupieniu wszystkiego co było nam potrzebne, odchodzimy kilka kroków, aby popakować zakupy w plecaki i reklamówki. W pewnym momencie podchodzi do nas [B]abcia i nawiązuje ze mną [J] taki oto przesympatyczny dialog.

[B] Przepraszam Pana bardzo. Czy mógłby mi Pan oddać swój paragon, jeżeli to nie będzie problem? Czy będzie?

Zanim udzieliłem odpowiedzi spojrzeliśmy z partnerką na kobiecinę, uśmiechnięta patrzy w moim kierunku, skierowałem wzrok na paragon, oglądam go, nic co mógłbym reklamować nie ma, więc odpowiadam

[J] A w jakim celu jest on Pani potrzebny?
[B] No wie Pan, pan jest młody, a ja już po emeryturze, a za Pana paragon mogłabym dostać trochę pieniędzy.

Ah! I tu zapaliła mi się kontrolka w stylu "No faktycznie, już wiem o co chodzi" po czym z uśmiechem oddałem jej paragon, żałując przy tym później w duchu, że nie poprosiłem o podzielenie się nagrodą jako jej wnuczek.

Wyjaśniając sytuację, w hipermarketach Carrefour co każdy wtorek istnieje tzw. Dzień Seniora w którym osoba, która ukończyła 60 rok życia dostaje bon 5 zł za każde wydane w tymże przybytku 50 zł. Nasz paragon opiewał na kwotę ponad 200 zł, więc staruszka dostała od Nas 20 zł. w bonie.

Co może być zabawne w całej tej sytuacji, babcia nie była jedyną osobą, która "żebrała" o paragon, gdyż naliczyłem w tamtym momencie, nim skończyliśmy pakować rzeczy, jeszcze ze trzy starsze osoby (jedną babcie i dwóch dziadków) więc podejrzewam, że działali zespołowo ;-)

Na końcu opowieści ironiczna uwaga odnośnie tego dnia i tej promocji. Już nie długo zostaną wprowadzone Karty Seniora (prawdopodobnie na nazwisko posiadacza), które przy okazaniu ich kasjerowi i nabiciu na kasę dopiero wtedy wydrukują bon rabatowy, więc zorganizowane nielegalne grupy żebrzące wtedy będą mieć problem z uzyskaniem dodatkowego dochodu.

Arkadia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 345 (481)
zarchiwizowany

#9210

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia usłyszana przez znajomego ochroniarza.

Jak wiadomo premiera nowej gry komputerowej, czy filmu przyciąga nie tylko klientów dla których dana nowość jest typowym "must have", ale też i złodziei, którzy taki "must have" również chcą mieć, ale za darmo.
Tego dnia w którym premierę na DVD miał film Harry Potter i Insygnia Śmierci na bramkach przed wejściem stał wyżej wspomniany przeze mnie kolega z ochrony.
Zatrzymał on akurat chłopaka, który po wyjściu i ominięciu bramek, zaczął piszczeć. Okazało się, że w plecaku miał jedną, zapakowaną jeszcze w zabezpieczeniu sztukę wyżej wymienionego filmu. Po oddaniu plecaka ochroniarzowi, chłopak miał przejść jeszcze raz przez bramki. Po wykonaniu tejże prośby znów się okazało, że bramka nie odpuszcza. No to kolega z chłopakiem wykonali spacer do "pokoju zwierzeń".
Czas jakiś później okazało się, jak ochroniarz ze śmiechem opowiedział, chłopaka puścili za niską szkodliwość czynu. Jak się okazało, poza jedną wspomnianą płytą z filmem, pod kurtką ukrył ich jeszcze 4 na ogólną kwotę... 249,95 zł.

CRF

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (131)

#8788

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim miejscu pracy sklep otwierany jest o godzinie 8.30, więc wcześniej, zanim rozsuną się rolety, odbieramy poranne dostawy z magazynu, rozkładamy towar, poprawiamy i inne takie drobnostki.
Będąc akurat na dziale RTV, który znajduje się nie daleko wejścia/wyjścia, natknąłem się na dosyć zabawną sytuację. Jakiś gość (prawdopodobnie menelik, gdyż broda, obdarte ubrania i ogólny "zarys" na to wskazywały) podszedł do wyjścia, przy którym znajdują się koszyki, wziął jeden i uprzejmie się przywitał.
Sytuacja była o tyle zabawna, że było dopiero przed ósmą, więc rolety sklepu były zamknięte.
Jak się okazało, facet dzień wcześniej wszedł do sklepu przed zamknięciem, mając pod kurtką flaszkę i najzwyczajniej w świecie poszedł spać do przymierzalni (gdzie ochrona pilnująca przymierzalni wychodzi najczęściej 30 minut przed zamknięciem sklepu).
Poranni ochroniarze w ciągu 5 minut wyprosili go za roletę.

Jak się da to i w sklepie można się przespać :)

CRF

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 423 (495)
zarchiwizowany

#6821

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Stoję sobie z partnerką w jednym z Warszawskich sklepów marki Saturn na dziale z telewizorami, aby popatrzeć na nowinki techniczne i (delikatnie i przyszłościowo) pomyśleć nad zakupem trochę większego tivika. Ni stąd ni zowąd podchodzi do mnie kobietka przez 40-tką z prośbą o pomoc w wyborze telewizora.
Zwracam tutaj uwagę, że na dziale było z ok. 3 sprzedawców w niebieskich koszulkach, wszyscy stali przy komputerze, ale kobietka jednak musiała poprosić mnie, młodego, i na dodatek nie wyglądającego na pracownika niniejszego sklepu, ubranego na dodatek w kurtkę.
Chcąc nie chcąc odpowiedziałem na jej pytania odnośnie tego, który model (ten czy ten) telewizora ma Internet@TV i możliwość czytania filmów przez USB. No i który model jest lepszy (bo jeden miał oznaczenie 550, a drugi 650).
I tak jako niepiekielny klient pomogłem klientce, która z uśmiechem poprosiła pracownika o wypisanie kwitka na ten telewizor, przy którym ja się nagadałem z około 10 minut. Szkoda, że premii za niego nie dostanę...

Ach, owacji dyrektora na stojąco nie dostałem.

Saturn Warszawa

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (34)

1