Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ddpolska

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2011 - 16:34
Ostatnio: 20 września 2015 - 16:22
  • Historii na głównej: 12 z 16
  • Punktów za historie: 10478
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 121
 
zarchiwizowany

#16859

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieści o piekielnych pracodawcach przypominają mi własną historię. Działo to się za granicami pięknej Polski, mianowicie w Szkocji.
Pojechałem tam zarobić pieniądze mówiąc w prost: na samochód.

Pracowałem w barze, w samym centrum Glasgow. Na ruch nie narzekałem, chociaż często w ciągu dnia umierałem z nudów.
Praca sama w sobie nie byłaby taka zła, gdyby nie szef!
Piekielny to mało powiedziane... Szatan.

Sprawa wyglądała następująco. Szef wpadał przed końcem tygodnia do Szkocji. Słowo wpadał nie jest żadnym przejęzyczeniem, bowiem Jego pobyt w Glasgow trwał nie więcej jak 9 godzin. Na co dzień mieszkał w Walii, zatem przylatywał samolotem. Meldował się w barze zawsze w dniu wypłaty.
Najczęściej pod wieczór, kiedy rozkręcał się ruch. Jego ulubionym zajęciem było publiczne poniżanie kelnerek czy barmanek. Było to wyjątkowo wyrachowane, tak aby klienci wszystko widzieli.

Najgorsze było to, że nikt w zasadzie nie mógł Mu nic powiedzieć, bo wiązało się to z brakiem wypłaty i tym samym zwolnieniem z pracy.

No i było jeszcze coś, bardzo istotnego. Szef bardzo lubił sobie wypić. W zasadzie tankował jak nie jeden Rusek. Pił do lustra, bo raczej nie miał znajomych. Zazwyczaj do barmanów zamykających bar, należało odtransportowanie Bossa na lotnisko.

Któregoś dnia Szef przyleciał wcześniej niż zwykle. Zdążył wszystkich skarcić za bałagan na sali, którego de facto nie było.
Po wypłaceniu należnych nam pieniędzy, zaczął maraton alkoholowy. Siedział i pił, pił ile wlezie. Często kończyło to się szybkim ′′zjazdem do boksu′′.
Tego dnia było podobnie.
Kiedy zamknęliśmy bar, zamówiliśmy taksówkę. Szef kazał nam płacić za taksówkę Jego pieniędzmi, zatem poprosiliśmy owego taksówkarza, żeby nabił sobie na liczniku o wiele za dużo pieniędzy, jeżdżąc w okół lotniska.

Jak się okazało, była to dobra szkoła dla naszego Szefa, bo tym samym zakończył nocne popijawy w barze. Jak się okazało nie zdążył też na samolot, więc trzeźwieć przyszło Mu na lotnisku.

Restauracja

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (241)
zarchiwizowany

#15245

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie spiesząc się do domu z racji tego, że skończyłem wcześniej pracę, postanowiłem zrobić szybkie zakupy w sklepiku znajdującym się na trasie praca - dom.

Pięknie świeci słońce, z uśmiechem na twarzy wchodzę... wpadam na szklane drzwi.
Piękne szklane, nieoklejone ostrzegawczymi napisami drzwi.
Wypolerowane jak kieliszki w prezydenckim barku.

Oczywiście 24 szwy na czole, kolejne 12 na przedramieniu.

Co krzyknęła ekspedientka zza lady?

′′ o Ty ch**u pijany, wypi****laj mi stąd już!′′

Niestety źle się to skończyło także dla sklepu. Mandat i odszkodowanie...

Krecik

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (225)
zarchiwizowany

#13060

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zanim napiszę historię z piekła rodem podkreślę, że nie lubię nocnych zmian. Zazwyczaj wtedy dzieją się różne, często piekielne akcje.

Zbliżała się 2 w nocy kiedy na naszą stację zawitało dwóch panów. Dziwne było to, że jeden z nich miał niecałe 6 lat.
Co jak co ale to niecodzienny widok o tej porze. Drugi mężczyzna był ojcem chłopaka. W momencie kiedy chłopiec zamawiał hot-doga, ojciec błąkał się po sklepie.
Obsługuję chłopczyka, a zarazem mam przed sobą podgląd cyfrowy na sklep i stację. Muszę dodać, że stacja na której pracowałem była wyjątkowo dobrze monitorowana. Pytam się chłopca jaki życzy sobie sos do ów hot-doga, a tu na monitorze jak byk widać, jak domniemany tatuś kradnie z regałów różnego rodzaju słodycze (batony, drażetki i inne).
Poprosiłem koleżankę żeby dokończyła obsługiwać dziecko, a ja podszedłem do mężczyzny i grzecznie proszę o opróżnienie torby do której przed chwilą pakował nieswoje rzeczy.
Na to facet jak gdyby nigdy nic, patrzy na zegarek i krzyczy do synka
- Mateusz, idziemy... Dalej, dalej.

Oczywiście powtarzam wypowiedziane przed momentem słowa, ale reakcja niezmienna. Nie pozostaje mi nic innego jak zablokowanie drzwi i wezwanie ochrony.
Reakcja chłopaka oczywista: płacz i krzyk. Tata nic sobie z tego nie robi i nie chcę opróżnić torby.

Koleżanka oczywiście uprzedziła ochronę, że facet jest ze swoim małym synem, więc Ci nie mają robić ''cyrków''.
Po chwili rozmowy z ochroną Szanowny Pan postanawia opróżnić kieszeń, ale torby trzyma się zawzięcie.
Chłopak płacze, tata krzyczy, ochrona bezradna.
Scenariusz nie zmienny przez kolejne parę minut. W końcu ochroniarze wyrywają mężczyźnie torbę. Pozostaje tylko odłożyć towar na półkę i przeprosić.

Całość odbyła się bez policji. Facet parę tygodni później przyszedł przeprosić.

stacja paliw

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (180)
zarchiwizowany

#12489

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Parę lat temu pracowałem w jednej z miejskich restauracji.
Restauracja słynęła z bardzo dobrych i tanich lunchy, dlatego też naszymi głównymi klientami byli biznesmeni.
Mieliśmy oczywiście stałych klientów. Niestety tak się złożyło, że głównym klientem był Pan z wielkimi wymaganiami i potrzebami. Fakt faktem, że codziennie zostawiał spory napiwek, a słowo codziennie nie jest przesadne.
Mężczyzna bywał u nas tak często, że wystarczyło aby przekroczył próg naszej restauracji, a każdy wiedział gdzie usiądzie i co zamówi. Menu mieliśmy tak rozpisane, że na każdy dzień tygodnia przysługiwał inny lunch.
Mężczyzna był wyjątkowo niesympatyczny, jednak jak się okazało jego żona była o wiele gorsza.
Zorganizowali Oni kiedyś u nas w lokalu potańcówkę, związaną z jakimiś rodzinnymi wydarzeniami, bodajże urodziny syna. Gości zjawiło się full, menu oczywiście bardzo okazałe.
Wszystko szło dobrze, aż do momentu kolacji. Jednym z dań znajdujących się na stole, były szparagi w maśle. Goście sami się obsługiwali, do kelnerów należało dostarczenie półmisków na stół. Goście zajadali się kolacją, aż nagle szanowna Pani (żona stałego klienta) wstała i krzykiem ''zawołała'' jednego z kelnerów. Kiedy speszony podszedłem zobaczyć co się stało, kobieta wskazującym palcem pokazała mi półmisek ze szparagami po czym krzyknęła:
Kobieta - przepraszam ale to na szparagach...
Ja - tak?
Kobieta - czy to woskowina uszna?
Udało mi się powstrzymać od śmiechu, gościom również. Dodam tylko, że chodziło o masło z bułką tartą. Pani zaczęła tłumaczyć się, że we Francji zupełnie inaczej wyglądają szparagi, a masło jest mniej zarumienione...

Restauracja

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (168)

1