Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

deParis

Zamieszcza historie od: 10 grudnia 2017 - 22:00
Ostatnio: 21 grudnia 2017 - 20:29
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 141
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 62
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
12 grudnia 2017 o 15:36

@Crook: Oczywiście, że się zdarzały. To, że znalazła się w szpitalu to czysty przypadek. Rodzice moi i lubego mieszkają na jednym osiedlu, więc bardzo często (niestety) moi rodzice ją widują. Mama mi miała przywieźć do szpitala parę drobiazgów, których zapomniałam (szlafrok, szczoteczka do zębów). Myślę, że jak teściowa zobaczyła moją mamę pędzącą do samochodu z torbą to domyśliła się, co się święci i pognała za nią. To tylko moje spekulacje, ale spodziewałabym się po niej, że "koczowała" przy oknie od kilku dni, żeby wiedzieć kiedy zrobić wielkie wejście w nasze życie...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
11 grudnia 2017 o 14:37

@healthandsafety: Może nie byłoby w tym nic piekielnego, gdyby nie to, że chodziło o moje dziecko. Tak samo byłoby piekielne, gdyby teściowa rodziła dziecko, a ja bym wpadła do sali i przejęła je z rąk pielęgniarki, bo "to moje marzenie".

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
11 grudnia 2017 o 14:33

@dorota64: Z narzeczonym zgodnie stwierdziliśmy, że osobą, która powinna być ze mną na sali jest moja mama. Żadne z nas nigdy nie było przy żadnym porodzie, nie mieliśmy pojęcia jak to będzie przebiegać. Ja się bardzo bałam, luby obawiał się, że może zemdleć.. A moja mama, która wydała na świat pięcioro potomstwa wydała się najlepszą opcją. I dalej uważamy, że to był najlepszy pomysł.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
11 grudnia 2017 o 0:15

@Lostsoul: i dziękuję, było trochę obaw, ale mała zdrowa i nawet rzadko kiedy płacze. :D

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
11 grudnia 2017 o 0:12

@Lostsoul: Odkąd pamiętam to tak ma. Najpierw myślałam, że po prostu czuje się zobowiązana sprawować kontrolę jako głowa rodziny ("teść" ich zostawił, kiedy luby miał dwa latka i od tamtej pory nie ma z nim kontaktu). Aż tak mi to nie przeszkadzało, ale z czasem zaczęła próbować robić po swojemu w moim domu rodzinnym (tak, starała się nawet ustawić mojego ojca).

« poprzednia 1 następna »