Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

drusil

Zamieszcza historie od: 5 kwietnia 2012 - 1:43
Ostatnio: 13 lipca 2012 - 23:40
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 2142
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 8
 

#35611

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak zostałem chorym psychicznie dzieckiem z rodziny psychopatów.

W pierwszej lub drugiej klasie szkoły podstawowej na zadanie domowe z matematyki mieliśmy ułożyć opis do działania (4*6)+5=x.
Następnego dnia pani jak co miesiąc zebrała zeszyty na weekend żeby sprawdzić wszystkie zadania.

W poniedziałek rozpętało się piekło. Natychmiast po wejściu do klasy, pani wychowawczyni zaprowadziła mnie do pedagoga. Ten po dość długim wykładzie o moich rzekomych zboczeniach i urazach psychicznych uwierzył w końcu że w zadaniu pomagał mi tata.
Ojca wezwali do szkoły z pracy. Podczas rozmowy mojego rodziciela z pedagogiem i bodajże dyrektorką pochlipywałem na korytarzu. Pełen przestrach dla małego dzieciaka.

Koniec końców po zawiłym tłumaczeniu się mojego rodziciela za zadanie, dostałem 5 z dopiskiem "nieodpowiedniej treści zadania".

A oto jak brzmiał całkiem zabawny (wg. mojego ojca) tekst zadania:
"Hrabia Dracula miał po 4 trupy w 6 trumnach. Oprócz tego luzem leżało 5 zwłok. Ile nieboszczyków ma Hrabuńcio?

Odp: Hrabia Dracula ukatrupił 29 osób.

P.S. Zadanie znalazła jakiś czas temu moja mama na klasowym portalu społecznościowym, wstawione przez moją wychowawczynie z podpisem "Ciekawe co z tego ucznia wyrosło :)"

szkoła podstawowa

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 906 (944)

#30344

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cała historia "zaczęła" się kilkanaście lat temu. Już od najmłodszych lat mały Drusil miał zamiłowanie do przedmiotu znienawidzonego przez rzeszę uczniów i studentów czyli matematyki. Jako, że dzieckiem był zdolnym, szybko opanował potrzebny materiał i dużo, dużo więcej. Dopóty chodził klas 1-3 problemów nie było pani na początku próbowała go czegoś uczyć, ale szybko zorientowała się, że wymagany materiał jest już opanowany i dała mu spokój.

Schody zaczęły się w klasie 4, kiedy to trafiła się nauczycielka służbistka. Zadania miały być rozwiązane dokładnie tak jak ona chciała. Zupełnie nie interesowało ją, że Drusil robi to po swojemu, używając wiadomości na poziomie gimnazjum-liceum. Pani Piekielna uznała, że nauczy przemądrzałego chłopca rozumu i jego oceny wahały się na poziomie 2/3. Były interwencje u dyrekcji, w końcu pani dostała naganę, a Drusi otrzymał nauczanie indywidualne z przemiłą panią X, z którą robił materiał do przodu.

I tutaj historia powinna się skończyć Happy Endem, ale cóż. Kilkanaście lat później młodsza siostra Drusila również trafiła do tej samej szkoły. I dokładnie jak się spodziewacie, trafiła na panią Piekielną. Wszystko było w porządku dopóki pani nie skojarzyła tej przemiłej istotki z tym wrednym dzieciakiem, przez którego podobno posada dyrektora przeleciała jej koło nosa. Zaczęły się szykany, a oceny z matematyki siostry również zaczęły się krążyć w okolicach 2.
Ogólnie pani zaczęła wzywać dziewczę do tablicy do zadań na poziomie gimnazjum, żeby nie było jej za łatwo.

I tutaj pojawia się piekielność brata starszego. Wiedząc, że za chwilę siostra zacznie brać układy równań i spodziewając się zadań zadanych przez Piekielną, jako student uczelni technicznej postanowił dać swojej młodszej siostrze korepetycje z matematyki "wyższej" czyli z macierzy. Dziecinka jest sprytna, łapie wszystko w lot i po kilkukrotnym wytłumaczeniu zrozumiała wystarczająco.

I przyszedł ten dzień kiedy Piekielna z triumfem w oczach wezwała siostrę do tablicy. Cóż, była pewna że młoda polegnie. Nic mylnego, po rozważaniu skomplikowanego (jak na standardy podstawówka/gimnazjum) przykładu za pomocą ww. macierzy pani szczęka opadła na podłogę. Jak zresztą drugiej matematyczce, która postanowiła akurat wśliznąć się na zaplecze po jakiś tam przyrząd i tylko rzuciła okiem na tablicę.

SP w Krakowie

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1060 (1144)
zarchiwizowany

#28674

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając opowieść shercoka (http://piekielni.pl/28664) przypomniało mi się moje dosyć podobne zajście na jednym z Krakowskim osiedli.

Jako młody jeszcze dzieciak uczestniczyłem w LARPie. Nie terenowy na kilkaset ludzi, ale skromne kilkunastoosobowy w jednym z krakowskich klubów. Tak po prostu spotkała się grupa ludzi żeby w strojach pirackich (bo takie było założenie tego LARPa) spędzić miło wieczór wykrzykując przy piwku (będąc poprawnym politycznie w moim przypadku soczku )soczyście -Arrrr!

W każdym razie późnym już wieczorem wracam przez osiedle niosąc ze sobą sporej długości kartonowe pudło. Jak można się spodziewać w pewnym momencie podeszła do mnie grupa uroczo ubranych czteropaskowych panów ze standardowym jak na tamte czasy pytaniem czy nie podzieliłbym się z nimi moimi oszczędnościami i telefonem komórkowym. Jednocześnie poprosili mnie grzecznie o okazanie zwartości pudła w celu jej oclenia. Otwarłem je z przyjemnością i tyle wystarczyło abym pomyślnie przeszedł kontrole, a kontrolerzy pośpiesznie udali się w przeciwną stronę.

Już spieszę wyjaśnić, otóż dla bardziej klimatycznego odgrywania postaci pożyczyłem od mojego kolegi rekwizyt. A rekwizytem tym był miecz/szabla o ostrzu długim na oko metr i szerokości ostrza jakieś 15-20cm. Taka wesoła szabelka piracka która genialnie wyglądała przy pasie, a dla bezpieczeństwa, żeby niebiescy stróże prawa i porządku nie wypisali mi mandatu albo nie daj boże wzięli mnie za szalonego psychopatę i otwarli ogień przewoziłem w długim kartonowym pudle...

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (136)

1