Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

falaniebieska

Zamieszcza historie od: 12 kwietnia 2019 - 14:01
Ostatnio: 28 lipca 2023 - 22:50
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 336
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 16
 

#84605

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy wiecie na czym polega mutyzm wybiórczy (selektywny)?

W skrócie.

Jest to zaburzenie o charakterze psychologicznym, które dotyczy głównie dzieci. Niekiedy trwa także w dorosłym życiu.
Polega ono na tym, że w sytuacjach stresowych człowiek nie może mówić.
Po prostu stoi sparaliżowany strachem i nie może wypowiedzieć słowa.
W tym wypadku pojęcie "sytuacja stresowa" może oznaczać np. wizytę u lekarza, zakupy w sklepie, egzamin w szkole czy odwiedziny u sąsiadki.
Czyli sytuacje zupełnie normalne dla człowieka bez tego zaburzenia.

Dlaczego o tym piszę?

Otóż dlatego, że mój kolega cierpi właśnie na to zaburzenie. Jest mu podwójnie trudno z tym żyć, ponieważ jest dorosłym człowiekiem, bez rodziny, ani innych bliskich osób. Mieszka on w wielkim mieście z kilkoma uniwersytetami w tym Uniwersytetem Medycznym.

Tydzień temu kolega poszedł prywatnie do lekarza psychiatry, aby uzyskać skierowanie do psychologa.
Niestety w gabinecie nie mógł wypowiedzieć, ani słowa. Był bardzo zestresowany.
Pani doktor zamiast zaproponować alternatywny np. pisemny sposób komunikacji, bez zastanowienia wezwała pogotowie zapewne myśląc, że ma do czynienia ze świrem.
Karetka przyjechała pod gabinet lekarki i ratownicy zabrali kolegę do szpitala psychiatrycznego na postawie ustawy o zdrowiu psychicznym (czyli bez jego zgody), tylko dlatego, że kolega nie potrafił wydusić odpowiedzi na pytanie lekarki "po co przyszedł?".

Kolega spędził tam cztery dni. Przez trzy dni prosił personel oddziału o możliwość skontaktowania się ze swoim wujkiem w celu powiadomienia go, gdzie obecnie przebywa.

Pani pielęgniarka pracująca na oddziale obiecała, że zadzwoni. Później podczas obchodu kolega pyta się czy zadzwoniła. Ona, że próbowała, ale nie mogła się dodzwonić i zadzwoni ponownie później.
Więc za jakiś czas kolega ponownie się pyta, na co otrzymuje odpowiedź, że podał zły numer, co jest nieprawdą, bo kolega zna go na pamięć i bardzo często używa.

Pielęgniarka powiedziała, że może zadzwonić sam, ale dopiero jutro, bo na skorzystanie z telefonu musi wyrazić zgodę lekarz.
Następnego dnia kolega pyta się czy może zadzwonić do wujka.
Lekarz odpowiada, że nie, bo telefon jest schowany w depozycie i może jutro będzie mógł.

Trzeciego dnia w końcu ktoś z personelu przynosi telefon kolegi i udaje mu się skontaktować z wujkiem i powiadomić go gdzie jest.

Prosto po pracy wujek kolegi przychodzi do szpitala i chce rozmawiać z lekarzem. Otrzymuje odpowiedź, że w dniu dzisiejszym jest to niemożliwe, ponieważ lekarze pracują do 15:30, a było już po tej godzinie.

Nazajutrz rano wujek kolegi ponownie przychodzi do szpitala z dokumentami i po rozmowie z lekarzem, kolega zostaje wypuszczony na wolność.

Jeszcze jeden "kwiatek" z tego szpitala.
Na izbie przyjęć kolega podał numer do swojego zakładu pracy w celu powiadomienia, że przebywa w szpitalu.

Gdy został wypisany zadzwonił do swojego szefa i powiedział, że już go wypuścili.
Na co szef zdumiony oświadczył, że oni nic nie wiedzą o jego pobycie w szpitalu, że już mają pracownika na jego miejsce i że on może co najwyżej iść na urlop. Kolega umowę ma do czerwca.
Szef powiedział także, że jest wkurzony na kolegę, że przez prawie tydzień nie dał znaku życia.
Całkiem możliwe, że ta umowa nie zostanie przedłużona przez zaniedbanie personelu pracującego w szpitalu.

Ja się pytam.

- Jakim prawem w szpitalu przetrzymywali człowieka bez możliwości kontaktu z kimkolwiek?
- Czy lekarz, do którego zgłosił się kolega, nie powinien wykazać się wnikliwością i zaproponować formę pisemną skoro widział, że człowiek jest przerażony i nie może wypowiedzieć słowa?

I najważniejsze pytanie:

- Czy sąd został powiadomiony o hospitalizacji pacjenta na podstawie art 24 Ustawy o zdrowiu psychicznym?
W takim wypadku powiadomienie sądu, jest pierwszym obowiązkiem szpitala.

Mój chłopak, który jest prawnikiem stwierdził, że to było pozbawienie wolności.
Wychodzi na to, że w Polsce najłatwiej zamknąć człowieka w psychiatryku, pozbawiając go możliwości kontaktu z otoczeniem zamiast pomóc mu wypowiedzieć się w spokojnej atmosferze.

Dodam, że w na oddziale był zatrudniony psycholog, który rozmawiał z kolegą dwa razy. Kolega poinformował go, że cierpi na mutyzm.

Drodzy Państwo: gdzie my żyjemy, że takie rzeczy się dzieją?!

szpital psychiatryczny

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (244)

#84405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o bezrobociu i szukaniu pracy.

Praca jest, tylko bezrobotny nie chce pracować? Tak ciężko znaleźć kogoś do pracy?
Normalnie krew mnie zalewa, jak słyszę takie coś.

Tak się złożyło, że od połowy grudnia jestem bezrobotna. W poprzedniej pracy skończyła mi się umowa i nie przedłużyli mi jej.
No trudno, bywa.
Szukam pracy, wysyłam CV, chodzę na rozmowy kwalifikacyjne i nic.

Dlaczego?

Już wyjaśniam.

Znajduję ogłoszenie w internecie. Do jednego z centrów dietetycznych szukają asystentki. Wysyłam CV i cisza. Dokładnie wielka, martwa cisza. Nikt się nie odzywa, nie odpowiada na maile, telefony.
Co ciekawe, ogłoszenie na stronie tego centrum wisi nieprzerwanie od listopada 2018 r.

Kolejne ogłoszenie. Również nikt się nie odzywa.

Jeszcze lepiej. Firma poszukuje pracownika, CV każą wysłać przez znany portal na trzy litery. Oczywiście cisza. Wchodzę po jakimś czasie w wysłane wiadomości i co widzę? Wiadomość wysłana np. 03 marca, zostaje odczytana 30 marca. Super nie?
I tak się dzieje z 90% ogłoszeniami na tym portalu.

Teraz inaczej.

Słynna instytucja zwana w skrócie PUP-ą. Przychodzę zarejestrować się jako bezrobotna (oczywiście bez prawa do zasiłku, bo jak się pracowało na 3/4 etatu, to żeby dostać zasiłek trzeba było dostawać minimum najniższą krajową) i dostaje ofertę jako asystentka stomatologiczna. To nic, że nie mam kwalifikacji do wykonywania tego zawodu. Argument doradcy zawodowego: "Pani jest rejestratorką medyczną, a tam w zakresie obowiązków jest rejestrowanie pacjentów". No super.

Kolejna wizyta w PUP-ie. Dostaje 15 kartek z różnymi ofertami pracy. Wybieram kilka. Co się okazało? Wszystkie są nieaktualne.

Rozmowa kwalifikacyjna na pracownika biurowego, a właściwie już jej koniec. Pan, który ze mną rozmawiał mówi, że "na pewno zadzwonię w poniedziałek, dam pani odpowiedź". No cóż na telefon czekam do tej pory, a minął już miesiąc.
Czyli słynne "oddzwonimy do pani".

Naprawdę nie jestem roszczeniowa, nie ograniczam się do jednego zakresu prac, a jednak szukam pracy i nic z tego nie wychodzi.

PUP praca bezrobocie szukanie pracy

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (170)

1