Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

guma_balonowa

Zamieszcza historie od: 27 lipca 2012 - 12:32
Ostatnio: 10 marca 2013 - 13:21
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1904
  • Komentarzy: 24
  • Punktów za komentarze: 272
 

#46723

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałam się podzielić z Wami historią spadkową, bo jakoś na nic tego typu się nie natknęłam, a myślę, że jest warta opowiedzenia.

Kilka lat temu, razem z moim ślubnym wprowadziłam się do domu dziadków. Nie za bardzo mi się to uśmiechało, bo mieliśmy swoje mieszkanie, ale postanowiliśmy pomóc im w opiece nad domem i nimi samymi. Po dwóch latach wspólnego życia dziadkowie postanowili, że przepiszą nam dom, żebyśmy mogli go rozbudować.
Wszystko cacy, wylądowaliśmy u notariusza, żadnych problemów ze strony rodziny. Wszyscy uznali, że to dobrze, bo dziadkowie potrzebowali opieki, dom potrzebował remontu i zawsze był ktoś na miejscu. Zaczęliśmy załatwiać dokumenty związane z rozbudową.

Niestety kilka miesięcy później dziadek zachorował i zmarł. Zostaliśmy z babcią, która była szczęśliwa, że wszystkie sprawy związane z majątkiem pozałatwiali razem i nikt teraz nie będzie się kłócił nad grobem. Jako, że posiadają jeszcze syna to nie chciała, żeby miał pretensje, że nic nie dostał po ojcu i przekazała mu 30.000 zł., wcześniej jego syn dostał samochód.
Niestety babcie też zmarła i zostaliśmy sami. Rozbudowa domu ruszyła, a wraz z tym zaczęła zwiększać się jego wartość.

Chyba już wiecie co nastąpiło?
Przyszło wezwanie do sądu. Wujek nigdy nie kwestionował woli dziadków, na każdym kroku powtarzał jak bardzo się cieszy, że dziadkowie nie są sami, że dom jego rodziców nie niszczeje i że dbamy o wszystko. Mimo, że wszystkie dokumenty były spisywane u notariusza i za życia obojga właścicieli, prawo do zachowku jest prawem świętym i wujek wywalczył w sądzie do spłaty dosyć pokaźną sumkę.

Nie potrafię logicznie wytłumaczyć sobie jego zachowania, nigdy niczego od nas nie chciał, udawał, że wszystko gra. Zapomniał o pieniądzach, które dostał, o samochodzie, o tym, że co miesiąc pokazywał się tylko raz, po emeryturze. Sam mieszka w domu, który jego żona odziedziczyła po rodzicach, a jej rodzeństwo i mama zrzekli się na jej korzyść. Nie stać nas na kolejny kredyt, dom jeszcze nie skończony.
Wiem, że z rodziną to najlepiej na zdjęciach ale nie sądziłam, że mnie to kiedykolwiek spotka.

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 638 (722)

#36647

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno spotkała mnie bardzo przykra sytuacja. Postanowiłam ją opisać "ku przestrodze" wszystkich czytających.

Wybrałam się wieczorem na zakupy, wszystko kupione - pora wracać do domu. Na dworze było już szarawo, wsiadam w samochód i jadę.
W połowie drogi do domu zauważyłam na poboczu samochód stojący w dość dziwny sposób. Pomyślałam- mistrz parkowania, ale gdy mijałam auto, zauważyłam że kierowca jest w środku i trzyma głowę na kierownicy.
Pełna złych przeczuć zatrzymałam się i szybko podbiegłam, żeby sprawdzić czy z gościem wszystko w porządku. Otwarłam drzwi i próbowałam go docucić. Nie było czuć od niego żadnego alkoholu i chciałam sięgnąć po telefon, żeby zadzwonić na 112, ale telefon został w torebce w samochodzie.

Gdy spojrzałam w stronę auta o mało nie dostałam zawału. Siedziało w nim dwóch facetów i chyba próbowali odpalić silnik. Nie udawało im się to jednak, pomimo kluczy w stacyjce, bo mam założone odcięcie zapłonu i trzeba się trochę namęczyć, żeby je znaleźć. Zauważyli mnie, szybko wskoczyli do swojego auta i odjechali, "nieprzytomny" gościu także.
Stałam w tak wielkim szoku, że nawet nie spisałam numerów rejestracyjnych.

Efekt - brak torebki z kasą i dokumentami oraz rozwalona stacyjka. Strach pomagać :(

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1197 (1247)

1