Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kajtom

Zamieszcza historie od: 5 października 2011 - 21:17
Ostatnio: 11 maja 2022 - 19:40
  • Historii na głównej: 3 z 6
  • Punktów za historie: 1808
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 19
 
zarchiwizowany

#29025

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielni ludzie, piekielny urzędniczy beton, piekielny dzień.
Tak się stało że od jakiegoś czasu jestem na bezrobociu. W związku z tym, podobno przysługuje mi zasiłek, a że jest to "mój pierwszy raz" to nie bardzo orientuję się jak to wszystko funkcjonuje.
Pierwszy raz zdziwiłem się kiedy w PUP-ie powiedziano mi, że zasiłek przysługuje mi po 3 miesiącach od zarejestrowania na bezrobociu. Poważnie?! Dla mnie nie jest to żadna katastrofa bo pracując udało mi się odłożyć trochę oszczędności więc miałem za co żyć przez ten czas, ale co z osobami które takich oszczędności nie mają?
Przez te 3 miesiące dwa razy musiałem pojawić się w PUP-ie, podpisać jakiś papierek. Za drugim razem miałem wziąć ze sobą numer konta na które przelany zostanie zasiłek. Numer ten, razem z moimi danymi wydrukowałem sobie na kartce, żeby nie dopuścić do pomyłki przy jego przepisywaniu. Jak się okazuje, to nie wystarczy. Pani z pup-y z politowaniem spojrzała na moją kartkę, po czym ze złośliwym uśmieszkiem wyciągnęła formularz i dała mi do wypełnienia. Na formularzu kazano mi wpisać dokładnie te same dane które miałem wydrukowane. Ok, formularz wypełniony, chociaż szczerze mówiąc nie wiem po co produkować kolejne papiery. Myślałem że teraz spełniłem już wszystkie wymogi. Ale nie. Pani stwierdziła, że teraz brakuje mi już tylko oficjalnego zaświadczenia z banku, że konto u nich posiadam.. No do cholery, czy nie mogła mnie o tym poinformować na pierwszym spotkaniu? A w dupe, nie będę gonił 10 razy tam i z powrotem. Stwierdziłem że zasiłek odbiorę na poczcie. To był błąd - do piekielności PUP-y dołączyłem wszelkie możliwe piekielności które mogą mnie spotkać na poczcie... Powiedziano mi, że po zasiłek powinienem udać się 16.03. Poszedłem 17.03 bo nie wierzę że ta firma potrafi zrobić coś na czas. Na poczcie zdziwiłem się po raz drugi. Okazuje się, że zasiłek można odbierać 10 każdego miesiąca. Zapytałem, co mam w takim razie zrobić. "Pan sobie odbierze wyrównanie w przyszłym miesiącu". No ja je*ie. Po raz kolejny okazuje się, że człowiek liczący na to że przeżyje dzięki zasiłkowi grubo się myli i najprawdopodobniej, zaraz po utracie pracy powinien umrzeć, żeby nie sprawiać więcej kłopotu.
10.04 stawiłem się na poczcie zaraz po otwarciu bo oczami wyobraźni już widziałem kilometrową kolejkę ludzi czekających na zasiłek. Okazało się, że martwiłem się niepotrzebnie - o 8 rano, przy okienkach stało już kilka osób, a kilka innych stało w kolejce bo system wydawania numerków jeszcze się nie uruchomił. "Nie jest źle" - pomyślałem. Źle dopiero miało być. Stałem grzecznie w kolejce, przede mną jedna kobieta, za mną jakiś gość. W międzyczasie uruchomiły się "numerki". Nikt z kolejki z nich nie skorzystał, żeby nie burzyć dotychczasowego jej porządku. Ale okazuje się że porządek nie dotyczy wszystkich śmiertelników. Nie dotyczył na pewno osoby, która właśnie wtoczyła się przez drzwi. Kobieta, wszerz większa niż wzwyż. Pobrała numerek - 001. Chyba nigdy w niczym nie była dobra, więc pierwsze miejsce ją w jakiś sposób dowartościowało. Popatrzyła na kolejkę jak na jakiegoś ohydnego robala i pognała prosto do okienka. W końcu to ona jest 001. Kobieta przede mną nie dała się jednak tak bezceremonialnie wyprzedzić. Delikatnie zwróciła 001 uwagę, że my już chwilę w kolejce stoimy więc może niech ustawi się na końcu kolejki. 001 lekko się zagotowała, i mrucząc coś pod nosem ustawiła się przede mną. Może upośledzona była jakaś? Nie rozumie, albo nie widzi że kolejka składa się z 3 osób? Tym razem ja, podobnie, delikatnie wyjaśniłem jej że może wypadałoby stanąć na końcu. Przyłączył się do mnie facet stojący z tyłu. Miał sporą wadę wymowy co sprawiło że 001 uznała go za kogoś gorszego. "Nie dość, że mówić nie umie, to jeszcze się odzywa". W tym momencie 001 zaczęła znikać z urzędu, umykając przed falą miażdżącej krytyki płynącej pod jej adresem.
Wydawać by się mogło że to zakończy piekielność dzisiejszego dnia. Ale czekało na mnie jeszcze trzecie zdziwienie..
Obiecanego wyrównania nie ma. Nie ma na liście - nie ma wypłaty. Nie wyrobię. Gdzie są moje pieniądze? "Pan sobie pójdzie do PUP-y wyjasnić. Ja tu na liście nie mam".
Okazuje się, że nie odebranie zasiłku powinienem zgłosić w pupie.
Żyjemy w XXI wieku, a okazuje się, że prędkość przepływu informacji między państwowymi instytucjami jest ograniczona prędkością chodu przeciętnego petenta, jego roweru lub samochodu. Informatyzacja do tej pory nie miała miejsca, natomiast z lubością tworzone są co raz większe składowiska papierów które lubią przepadać bez śladu w urzędniczych szafach.
Nie ma to jak pomocne państwo.

urząd pracy poczta

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (151)
zarchiwizowany

#27110

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Swego czasu pracowałem w ZUP-ie. W zakładzie usług pogrzebowych. Wbrew pozorom i ogólnemu przekonaniu praca ta dawała mi dużo satysfakcji. Kiedy rodzina pogrążona jest w żałobie człowiek stara się jej jak najlepiej pomóc. Kiedy wszystko zostało zrobione tak jak należy bardzo często spotykaliśmy się z podziękowaniami ża pomoc w tak trudnym momencie.
W zakładzie pracowałem ja i dwóch moich kolegów - ogólnie młoda ekipa.
Siedziba zakładu znajdowała się w mieście w którym mieszkam, natomiast we wsi oddalonej o kilkanaście km znajdowała się jego filia. W filii tej znajdowało się kilkanaście najpopularniejszych trumien. Na codzień budynek był zamknięty, a opiekował się nim, powiedzmy Opiekun. Kiedy ktoś z rodziny przychodził wybrać trumnę dla bliskiej osoby, Opiekun otwierał filię i dzwonił po nas.
Tak było i tym razem. Dostaliśmy telefon żeby przyjechać do filii. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Pojechaliśmy najpierw do domu zmarłej osoby, rozeznać się w sytuacji. Osoba ta była słusznych rozmiarów, a zmarli mają niestety to do siebie że puchną. Nie wszyscy ale zdarza się i trzeba wziąć to pod uwagę przy wyborze trumny.
W tym samym czasie część rodziny zmarłego była już w filii wybierając rzeczoną trumnę. Przyjechaliśmy na miejsce w momencie kiedy oni już zdecydowali się na klasyczną dębową. Zaczęliśmy tłumaczyć rodzinie, że ta trumna jest zdecydowanie za mała i zaoferowaliśmy przywiezienie z siedziby innej, większej ale też droższej. Tłumaczyliśmy, że to nie jest dobry pomysł, ale na próżno. Może to kwestia naszego młodego wieku, może nie wydaliśmy się zbyt ponurzy (p

Pogrzeb

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (22)
zarchiwizowany

#18402

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W liceum chciano nauczyć mnie języka niemieckiego. Język ten nigdy specjalnie mi się nie podobał, bo niby dlaczego mam brzmieć jakbym był notorycznie podkur....y?
Trudno, w sumie bardziej to przydatne niż francuski. Padło na klasę z rozszerzonym angielskim, podstawowym niemieckim.
Nauczycielka była w gruncie rzeczy sympatyczna, tylko taka jakby lekko przytrzymana. O tym mieliśmy się przekonać wkrótce..
Po czasie przyszła pora na pierwszą kartkówkę - potwornie prostą. "przeliteruj swoje imię i nazwisko jak pokazano na przykładzie - A wie Adolf, itd..". Kein problem!
Zawsze jakieś tam słówko na daną literę się znajdzie!

Nie pamiętam czy wyniki były jeszcze tego samego dnia czy na następnej lekcji. Pamiętam zdziwienie - sporo osób nie zaliczyło. Taki np. Jan Nowak (zmienione). Ebenezer Kowalski z kolei ocenę dostał świetną. Nowak spartolił? Niee...

Nauczycielka przyjęła prosty system punktacji: 1 litera = 1 pt. Dużo pt. = dobra ocena, mało pt. = zła ocena. Proste!

Skończyło się na interwencji dyrektora. On też przez nie od razu przetłumaczył że coś jest nie tak. Po tym roku przestała tam pracować.

szkoła

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (224)

1