Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mactest

Zamieszcza historie od: 1 czerwca 2016 - 11:13
Ostatnio: 21 kwietnia 2017 - 11:24
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 513
  • Komentarzy: 13
  • Punktów za komentarze: 86
 

#73955

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spadną na moją głowę gromy w ilości hurtowej, ale co mi tam.

Nie jestem antyfeministą, jestem żonaty, uwielbiam kobiety. Uważam, że fakt, iż na tym samym stanowisku kobieta zarabia mniej niż facet to nieporozumienie, etc., etc.

Nie zmienia to faktu, że do niektórych rzeczy (np. naprawa samochodu) my, faceci nadajemy się „bardziej”, do innych (np. przygotowanie wykwintnej kolacji) „bardziej” panie. Nic w tym złego, nic w tym upokarzającego, tak to już jest. Stereotyp, powiecie – no cóż, póki co się sprawdza. Jasna sprawa: bywają wyjątki.

Do rzeczy: od kilku lat pracuję jako spedytor. Zawód ten wymaga, hm… pewnego stopnia orientacji czasowo–przestrzenno–matematycznej i często umiejętności improwizacji. Na oko robota prosta jak konstrukcja cepa: auto dostaje zlecenie, zgodnie z nim ładuje w punkcie A, rozładowuje w B, trzeba zadbać o papiery przewozowe, finito.

No niestety.

Na tej samej zasadzie (podejrzewam), jak fakt, że kobiety zapamiętują adres jako „czerwony dom z żółtym płotem”, a faceci jako „ul. Kutasińskiego 139, firma ABC, wjazd od parkingu”, oraz wedle podobnej zasady, na mocy której większość pań ma problem przy cofaniu wozu, kiedy trzeba z odwróconą głową kręcić w odpowiednią stronę kierownicą i czuć, czy wóz zmieści się w bramę, kobiety w branży spedycyjnej sadzą niewiarygodne kwiatki. A są tam namiętnie zatrudniane: Białorusinka, Ukrainka (bo taniej), żona szefa (bo kasa zostaje w rodzinie), itd.

Przyzwyczaiłem się już do „chichotliwych”: „no, hihi, wie pan, pomyliłam się o zero, hihi, ten ładunek to, hihi, 1 500 kg, nie 150, no sorry, sorry” (a kierowca już stracił czas i paliwo na dojazd, ponadto nie dobierałem innych frachtów w międzyczasie). Jasne: mogę ją obciążyć notą, ale w 99% to nie zwraca nawet kosztów, pomijam „korzyści utracone”. A za 600 zł nie ma sensu iść do sądu.

Natomiast nie rozumiem, nie pochwalam i doprowadzają mnie do szału panie, które, popełniwszy ewidentny błąd, „idą w zaparte”. To już nawet nie kwestia damsko-męskiej różnicy w myśleniu, tylko zrozumienia dla człowieka, który ciężko pracuje w tej swojej ciężarówce, żyjąc na walizkach.

Dwa kwiatki z ostatniego tygodnia:

1/ Podstawiam wóz o czasie, zgodnie ze zleceniem. Pod podanym adresem nie ma opisanej firmy. Pani luzacko informuje mnie, że zlecenie jest błędne (sic!), zaraz prześle poprawny adres. Zero przepraszam, zero tłumaczeń.

Przesyła, przekierowuję wóz, na szczęście niedaleko. Pod nowym adresem jest park biznesowy, około 40 firm. Pytam, która z nich, jakieś nazwisko kontaktowe, nr tel.? Pani milczy, nie odbiera komórki, stacjonarnego, nie reaguje na pytania przez komunikator internetowy, choć jest „dostępna”. Mijają 2 godziny.

W międzyczasie urywa się telefon nasz i kierowcy od dodatkowego ładunku, dwie ulice dalej. Podejmuję decyzję, że prześlę tam wóz i wróci za 30 min. pod wspomniany park biznesowy. Informuję o tym panią przez komunikator.

Pani uaktywnia się, wstępnie op…la mnie, że ma dużo roboty i co ja sobie wyobrażam, po czym podaje telefon na załadunek (przypominam, po 2 godzinach od monitu).

Bonus: nr telefonu jest błędny, jakiś przypadkowy facet. Informuję ją o tym, cisza.

Wóz jedzie dwie ulice dalej, ładuje. Dzwoni w końcu właściwy człowiek od załadunku, przeprasza, prosi o podjazd pod park biznesowy: już czeka. Wóz podjeżdża, ładują, klient zadowolony, podbija papiery, auto rusza na rozładunek.

Informuję o tym panią. Mijają w ciszy 2 godziny, wóz zrobił już ponad 90 km trasy. Pani przesyła mi STORNO zlecenia (anulowanie) i op…la, że jesteśmy niekompetentni.

2/ Zlecenie na palety o nietypowym wymiarze (europaleta ma 80x120 cm, te były inne; nie, nie tzw. przemysłowe). Dwa razy pytam, czy nie ma pomyłki w opisie. Nie, na pewno nie ma. Auto podjeżdża, jest pomyłka, nie mieści się. Pani pyta mnie nerwowo, co robimy?

Załadowca był normalny – jak już podjechał wóz, to przepakujemy. Tracimy 3 godziny i dodatkowy ładunek. Informuję panią, pani happy.

Pytam, czy w takiej sytuacji (błędne zlecenie, strata czasu i innego ładunku) mogę liczyć na inną stawkę – proszę o dodatkowe 7% (słownie: siedem procent). Pani odpowiada, że jak się nie podoba, to rozładować i sp…

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (354)

#73310

przez (PW) ·
| Do ulubionych
APEL DO ROWERZYSTÓW

Witajcie. Mam to szczęście ( w nieszczęściu ), że uczestniczę w ruchu drogowym jako pieszy ( no jasne ), rowerzysta, motocyklista i kierowca samochodu. Świadom jestem przywar ( i zalet ) wszystkich grup.

Gorący apel do cyklistów : NIE JEŹDZIĆ Z SŁUCHAWKAMI NA/W USZACH !.

Sytuacja jakich miewam kilka miesięcznie w różnych odmianach, ta aktualna z wczorajszego wieczoru :
wracam do domu samochodem, uliczka boczna, jednokierunkowa, po obu stronach zaparkowane auta, ograniczenie do 30 km/h. Środkiem asfaltu pomyka sobie radośnie ( jakieś 5 km/h ) dziewczę na rowerze typu "Amsterdam" z lekka halsując.
Pomijając fakt, że zmierzcha a rower ma zero oświetlenia, to idiotka prowadzi jedną ręką, w drugiej dzierżąc smartphona i zapatrzona w niego ( a nie drogę ) kombinuje kciukiem po ekranie. Powoduje to oczywiście, że z lekka zygzakuje. Ze smartphona ( jasna sprawa ) słuchawki do uroczych uszek.
W efekcie absolutny brak kontaktu z otaczającą rzeczywistością - jest nieświadoma, że od kilkudziesięciu sekund jedzie za nią samochód.
Za moment wyląduje mi widowiskowo przed maską bo nie opanuje zygzakowania, lub zrobi coś innego, nieprzewidywalnego.

Chcąc nie chcąc użyłem sygnału dźwiękowego - oczywiście, że dzielna cyklistka była bardzo oburzona.

Na Boga, trochę wyobraźni...

komunikacja_miejska

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 237 (275)

1