Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mario18

Zamieszcza historie od: 18 marca 2014 - 12:39
Ostatnio: 1 lipca 2014 - 18:11
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1326
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 10
 

#58857

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka tam historyjka na temat serwisu pralek.

Piątek wieczór żonka chce włączyć pranie bo troszkę się tego uzbierało. I co? I nic. Pralka (taka na literkę I) mruga do nas swoimi kilkoma lampkami i nic. Odmówiła współpracy. Żona załamana, bo prania dużo, a praleczka zdechła. No musiała jakoś przeżyć do soboty, bo przecież w nocy nie będę szukał serwisu.

W sobotę rano wskakuję w internet i z racji, że mieszkam w mieście L, koło Warszawy szukam kogoś, kto zreanimuje mi praleczkę.

Pierwszy z listy (widać po stronie internetowej wypasiony zakład z reklamami pralek na literkę B). Dzwonię, przedstawiam problem i że pralka na literkę I i co słyszę:
- Panie, takiego gówna to się nie kupuje. Ja do takiego szmelcu na pewno nie przyjadę.
Grzecznie więc fachowcowi "podziękowałem" za rzeczowe podejście i fachową diagnozę.

Drugi na liście fachman, skromne ogłoszenie więc dzwonię.
Jak poprzednio przedstawiam problem, nazwę pralki i pomny poprzedniej rozmowy czekam na diagnozę. I cóż słyszę:
- Mogę przyjechać i zobaczyć, czy da się zrobić, bo to pewnie płytka z programatorem (płytka nówka 350 zł plus wymiana).
Zapytałem o cenę. I cóż słyszę:
- Jak się da zrobić to 150 zł, a jak się nie da to 30 za dojazd.

Zaprosiłem więc Pana do mojej praleczki. Zjawił się w 20 minut (zakład jego mieści się po drugiej stronie miasta) rozebrał pralkę, sprawdził całą instalację elektryczną, zabrał płytkę i pojechał "na warsztat".
Minęła niecała godzina i Pan Majster zjawił się z powrotem z naszą płytką. Zamontował ja w praleczce, sprawdził jeszcze raz wszystko i chwila, na którą czekała moja żonka, pralka zamigała lampeczkami i jakby nigdy nic ruszyła z wigorem "pralki nówki nieśmiganej".
Pięknie podziękowałem Panu Majstrowi za reanimację "gówna, którego się nie kupuje".

Myślę, że nie zawsze za reklamą i "piękną stroną internetową" kryje się fachowiec z prawdziwego zdarzenia, a tylko wymieniacz części, którego oczywiście "będę wszystkim polecał".

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (674)

#58734

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o kominiarzach.

Mieszkam w trzypiętrowym (razem z parterem cztery kondygnacje) bloku z wielkiej płyty zbudowanym w latach 80 ubiegłego wieku. Mieszkam tam na ostatnim piętrze od dwudziestu czterech lat.

Co roku jakoś tak koło wiosny odbywa się wizyta kominiarzy, którzy za pomocą jakiś tam ichnich przyrządów badają cug w kominach. Za każdym razem informuję ich, że gdy sąsiedzi coś gotują u siebie w kuchni (szczególnie jeden z nich coś smaży na starym zjełczałym tłuszczu i capi na całe moje mieszkanie), to u mnie w kuchni czuć te zapachy. Zaczyna się tłumaczenie Panów kominiarzy, że pewnie wiatr wiał nie w tę stronę co trzeba i zawiało do mojego komina, a to, że może komin za niski i nie ma cugu, tudzież inne historie. Na koniec obiecanki, że oni to sprawdzą i podpisik i do widzenia się z Panem.

Do następnego roku cisza. Kominiarzy nie zobaczysz aż do jesieni gdzie zjawiają się z kalendarzem od kominiarza i oczywiście co łaska.

Jakoś rok temu zdenerwowałem się i podniosłem temat na zebraniu wspólnoty. Wybuchła dyskusja i okazało się, że inni mieszkańcy ostatnich pięter mają podobne zapachowe
"odczucia". Podjęliśmy decyzję o zbadaniu sprawy. Zlecenie do kominiarzy o zbadanie wszystkich kanałów kominowych w całym bloku.

I tu piekielność.
Okazało się, że wszystkie mieszkania w danym pionie tak w kuchni, łazience i ubikacji (każdy w swoim pionie) idą jednym kanałem, tj. wszystkie mieszkania w pionie podłączone są do tego samego kanału pomimo, że kominy są cztery jak i cztery są kanały.
Zdziwienie Panów kominiarzy było wielkie, bo jeszcze z czymś takim się nie spotkali. Po moich zapewnieniach, że zgłaszałem to każdego roku stwierdzili, że nic o tym nie wiedzą.

Cóż nam pozostało? Wybijać nowe otwory w odpowiednich kanałach przypisanych do piętra (a glazura do sufitu) albo wdychać zapachy sąsiedzkich obiadków.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 339 (379)

1