Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mikmas

Zamieszcza historie od: 3 grudnia 2010 - 5:28
Ostatnio: 13 października 2020 - 10:15
  • Historii na głównej: 3 z 6
  • Punktów za historie: 778
  • Komentarzy: 133
  • Punktów za komentarze: 319
 

#80001

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia pół-piekielna pół-groteskowa z cyklu "paanie on nie gryzie".
Pracuję w firmie znajdującej się na dużym placu, na którym jest także wiele innych przedsiębiorstw. Jak to w takich miejscach bywa, obszar jest zamykany i zostaje spuszczony pies.

Często bywa, że zostaję do późna i muszę dzwonić do recepcji, aby otworzyli mi bramę lub po prostu podjechać, a klucznik otworzy. Nigdy z tym nie było problemu, dopóki nie zacząłem przyjeżdżać motocyklem. Wtedy nie mam ochrony karoserii, więc zadzwoniłem do recepcji:
- Dobry wieczór, zaraz wyjeżdżam motocyklem. Proszę zamknąć na chwilę psa i otworzyć bramę
- Ale paaanie! On nie gryzie.
- Możliwe, ale nie chcę tego sprawdzać. Proszę zamknąć.
- No co pan? On ma 13 lat! On ledwie co się rusza.
- Tak czy siak proszę zamknąć. Do widzenia.

Pyrkam sobie do bramy i widzę co? Psa. Dużego psa. Psa biegnącego prosto na mnie. Psa, który raczej nie biegnie szerzyć pokój.
Ugryzł mnie. Lekko, do tego strój motocyklowy całkowicie osłonił mnie przed zębami, ale jednak. Zjechałem Pana Ochroniarza od idiotów i żeby zobaczył jak "nie gryzie". Wyraźnie przestraszony bąknął tylko "dobrze, przepraszam. Niech Pan jedzie".

Nie byłaby to jakoś piekielna historia (pomijając, że są ludzie, którzy panicznie boją się psów. Nie wiem, jak oni by to znieśli)... do wczoraj.

Dzwonię późnym wieczorem do recepcji:
- Dobry wieczór, zaraz wyjeżdżam motocyklem. Proszę zamknąć na chwilę psa i otworzyć bramę.
- Ale paaaanie! On nie gryzie [wtf? Deja vu?]
- No już raz mnie ugryzł.
- Ta ugryzł od razu... lekko chapnął.

#1. Wie ktoś, gdzie jest zapis o dopuszczalnej mocy ścisku szczęk psa gryzącego wychodzącego pracownika?
#2. Pies i tym razem nie został zamknięty, jednak rozpędziłem motocykl do prędkości, przy której pies nie mógł mnie dogonić.
#3. Zgłosiłem sprawę wyżej. Może tam będzie osoba o nieujemnym IQ.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (181)

#77506

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Temat rzeka - ubezpieczyciel.

W poprzednim roku miałem stłuczkę z mojej winy. Jednak pełen luz - od czego w końcu mam AC? O czasie i piekielności związanej z wypłatą wspominać nie będę. Co ważne - była to szkoda całkowita, a co za tym idzie umowa automatycznie jest rozwiązywana (co jest dokładnie wyszczególnione na piśmie, który dostałem razem z informacją o szkodzie).

Wydawać by się mogło, że temat zakończony. Kasę otrzymałem, AC straciłem, furę udało się odratować. Niestety to byłoby za proste.
W lutym odkryłem, że pobrano mi z konta automatycznie 400 zł z tytułu... przedłużenia umowy AC. Przedłużyli rozwiązaną umowę.

Skrobnąłem maila do centrali ze skanem pisma od nich z informacją o szkodzie całkowitej. Oczywiście brak odpowiedzi, więc zadzwoniłem (dokładniej to telefonów musiałem wykonać chyba naście, bo "to nie my się tym zajmujemy/agh... bo to umowa z X, które teraz jest Y, a ten dział to Z/nie obsługujemy AC/mam dziś okres/.../.../... - niepotrzebne skreślić) i dowiedziałem się, że nie dostali w ogóle takiej informacji od działu XYZ, że taka szkoda w ogóle była.

Skontaktują się z nimi, następnie anulują umowę (czyli de facto rozwiążą rozwiązaną umowę :) i kasiorka max do końca tygodnia będzie z powrotem na koncie. Super? No nie zupełnie - takich telefonów zrobiłem już kilka, a tych max końców tygodnia było już 3.

Za każdym razem prosiłem, aby odpowiedzieli na tego maila (po podaniu daty wysłania odnajdywali go w skrzynce), aby był ślad tej rozmowy, oni zapewniali, że zaraz potwierdzą ustalenia w mailu zwrotnym i... na zapewnieniu się oczywiście kończyło.

Co dalej robić? Na maile pozostają głusi, w rozmowach telefonicznych przyznają swoją winę i tak naprawdę tyle. Spóźnij się milisekundę z opłaceniem składki, a rzucą lwom na pożarcie i naliczą takie odsetki, że będziesz jechać na szczawiu do końca miesiąca.

Natomiast żeby sami oddali niesłusznie pobrane pieniądze? Sobie kliencie poczekaj, dajemy właśnie tobie darmową lekcję nauki cierpliwości.

ubezpieczenia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (214)

#75004

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia zasłyszana od (ex)szefa.
Był sobie Pan Przedsiębiorca. W pewnym momencie zaczęły się problemy z wypłatami. Dla pracowników to trochę dziwne, bo wiedzieli, że kasa jest, biznes się rozkręca, zamówień coraz więcej.

Nagle szef sprzedał firmę/ogłosił upadłość (już nie pamiętam dokładnie, znać się na tym dobrze nie znam. W każdym razie zostawił ludzi na lodzie).
Komornik nic nie wskórał, bo mimo willi i kilku samochodów nic nie mógł zabrać. Intercyza. Wszystko było własnością żony. Tu historia mogłaby się zakończyć, jednak jak to w miłości bywa...

Pewnego dnia żona wspomnianego Janusza Biznesu poznała kogoś i wyrzuciła męża z domu. On oczywiście skończył z niczym. Bez majątku, za to z wilczym biletem

Karma to samica psa. Całe szczęście.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (253)

1