Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mnnqscd

Zamieszcza historie od: 12 sierpnia 2016 - 17:42
Ostatnio: 14 lipca 2017 - 18:16
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 230
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 0
 

#78711

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro o taksówkach historii wiele, to i ja dorzucę, a co!

Kilka lat temu wybrałam się z koleżanką na pogaduchy połączone z kolacją i małą alkoholizacją. Nie wypiłyśmy wiele, ale humorki dopisywały.

Zanim Uber pojawił się w Poznaniu korzystałam z usług jednej korporacji. Kilkukrotnie trasę z punku A do punktu B pokonywałam z moim ówczesnym partnerem, a że generalnie natura jego milcząca, to wręcz na pokłóconych mogliśmy wyglądać, przyklejając każde nos w szybę i jakoś nigdy nikt nie próbował wykorzystać naszego braku koncentracji na trasie - ot, opłata za tę trasę zawsze bardzo podobna.

Zamawiam więc taksówkę, korporacja ta sama, co zwykle, zastanawiałyśmy się, czy ok 35-40 zł nam starczy, bo tylko tyle gotówki miała przy sobie koleżanka - ja chyba nic. Jako, że spod rynku do mnie opłata wynosiła max 19 zł, a ona nie mieszka wcale na drugim końcu miasta i ode mnie do niej opłata zazwyczaj wynosiła też mniej więcej podobną kwotę - powinnyśmy dać radę!

Wsiadamy, zaznaczamy, że mamy tylko taką kwotę i pytamy czy dojedziemy - dojedzieeeemy! Gadamy, śmiejemy się, pozornie na trasę nie patrzymy - złotówa skręca nie tam, gdzie powinien - jednokierunkowa, zwracam mu uwagę, wtrąca głupkowate "eeee tam, trasa ta sama przecież!". OKEJ. Patrzę na taksometr po mniej więcej 2/3 trasy do mnie i co? I już mamy 19 zł. Spytałam jaka magia się tu zadziała, bo trasę znam, pyra ze mnie rodowita, więc jego - jak mniemam - założenie, że wiezie dwie przyjezdne była błędna, a ta "taka sama trasa" absolutnie taka sama nie jest. Dojechaliśmy do mnie, licznik wyłączony na kwocie o kilka zł wyższej, niż przewidywana, koleżanka wracała dalej za "umówioną", nie wyliczoną przez taksometr kwotę.

Powiedzcie mi - jakim prawem ci oszuści dziwią się, że ludzie wolą Ubera?

Swego czasu często kuper woziłam taksówkami i sytuacji takich miałam masę. Druga, którą dobrze zapamiętałam miała w tle imprezę, szpilki i przeprawę przez kocie łby - kurs za 10-12 zł. Pan pogardził i jak usłyszał miejsce docelowe - tą trasą też często jeździłam - rzucił niewybredny komentarz w stylu "szkoda silnik odpalać, młoda głupia pijana wygodnicka". I tak, jak zawsze kierowcy wręczałam 15 zł i obdarowywałam go uśmiechem numer pięć, tak temu panu na przednie siedzenie rzuciłam kwotę odliczoną co do grosika. Najdrobniej, jak tylko miałam. Śwignęłam mu zwyczajnie garść "żółtych" i pokopytkowałam do mieszkania. Też z uśmiechem numer pięć.

Nie, żeby chamstwo chamstwem zwalczać, ale pieniądz trzeba szanować.

taxi

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (151)
zarchiwizowany

#77213

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nuda w pracy, to i Piekielnych wertuję.
Natrafiłam właśnie na historię http://piekielni.pl/43860 i w tym klimacie chcę coś dodać od siebie.

Lata temu. Brat gimnazjum klasa trzecia, ja klasa pierwsza, mama uczyła wtedy w podstawówce (zespół szkół). Zbliża się koniec roku - jakoś maj? Mama poszła na spotkanie dotyczące organizacji balu gimnazjalnego, z którego wróciła do domu po... kilku tygodniach. Zasłabła, harcerze, mający hufiec w szkole podali jej wodę, wezwali karetkę, zadzwonili do ojca. Brat ściągnął mnie do domu - leć, jedziesz z ojcem do szpitala do mamy. No to wrotki do auta i jadę z tatą.

Docieramy na miejsce, standardowy wywiad środowiskowy, mama nieprzytomna. Widziałam ją raz - jak wieźli ją z jednej sali do drugiej i drugi - w drugą stronę. Decyzja - na oddział, udar. Zrobili mamie rezonans, czy tomograf - nigdy nie pamiętam - ważne, że wykryli tętniaka mózgu umiejscowionego w tylnej części czaszki z prawej strony sporych rozmiarów. W rodzinie mamy było już kilka przypadków zgonów z powodu pęknięcia skurczybyka.
Było to jakoś w pierwszych dniach tygodnia. Decyzja o operacji oczywiście od ręki - jak najbardziej! Termin - za ponad dwa tygodnie.

Ojciec załamany, babcia załamana. Nagle cud! operacja w najbliższy poniedziałek! Szkoda, że dopiero po latach dowiedziałam się, że jest to zasługa najzwyczajniejszej w świecie łapówki, na którą ojciec jeszcze kredyt brał, bo nigdy nam się nie przelewało.

Także dzięki ci, o wspaniała korupcjo, za uratowanie życia mojej mamy!! Ma się świetnie i wróciła prawie w 100% do zdrowia - po operacji miała całkowity paraliż lewostronny. Kilka dni oczekiwania na operację i na to co będzie po niej było katorgą dla taty, babci, brata i dla mnie, nikomu nie życzę takiej niepewności. Nie chcę wiedzieć co mogłoby się stać, gdyby operację wykonano w "bezpłatnym" terminie.

Pomijając fakt, że cała rodzina szykowała się na najgorsze bo sami lekarze dawali jej marne szanse, swojej piekielności dołożył też mój wychowawca, który to na najbliższej lekcji oznajmił całej mojej klasie jaką mam sytuację. I tak wszyscy wiedzieli, mamę znał każdy, jako, że to nauczycielka i moją klasę zwyczajnie uczyła. Dzieciaki zachowywały się taktownie, nie pytały, nie zachowywały się przy mnie dziwnie, było po prostu normalnie. Szkoda, że stary byk nie wpadł na to, że użalanie się nade mną raczej nie pomoże. Zwiałam z klasy z rykiem, a jak.

szpital szkola sluzba_zdrowia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (129)

1