Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mysio_pysio

Zamieszcza historie od: 10 lipca 2012 - 12:29
Ostatnio: 1 maja 2014 - 9:35
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 863
  • Komentarzy: 173
  • Punktów za komentarze: 1655
 

#39760

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swojego czasu pracowałam w butiku z obuwiem z Oleśnicy. W sumie byłyśmy tam w piątkę. Szef wydawał się być w porządku - szło załatwić z nim prawie wszystko (łącznie z butami na zamówienie dla mnie :)). Miałyśmy umowy na czas określony. Przed końcem umowy szef zapowiedział iż robimy remont butiku - nowy wystrój, malowanie, itd., itp.

Przyjechał szef, byłyśmy wszystkie, bo buty trzeba popakować i porozsyłać po innych sklepach. Ok, zrozumiałe. Pytamy o nowe umowy. Ma. W samochodzie. Później da. No dobra, choć lampka się zapala... Spakowałyśmy wszystko. Zwarte i gotowe do wyjścia do domów.

- Szefie, umowy...
- Nie ma dziewczyny. Likwidujemy sklep.

I tak zostałyśmy z dnia na dzień bez pracy. Nigdy więcej bez umowy palcem nie kiwnę. Oj, życie to czasem bolesny nauczyciel.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 666 (750)
zarchiwizowany

#39765

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieliśmy kiedyś ze 12-13 lat temu sunię jamnika. Sunia nie wysterylizowana a pies sąsiada się natrafił. Zaciążyła. Miała 3 szczeniaki. Dwie sunie i psa. Piesio rudy, więc został. Rodzice zostali dosłownie poinformowani, że rude zostaje. Zawsze miałam słabość do rudzielców.

Filip chował się dobrze. Mądry pies. Mój pies. Jednak w pewnym momencie- miał ze dwa lata już zaczął sikać w domu (na łóżka braci). Tata zły. Ale psa broniłam zawzięcie. Tata do weta z nim pójdę. Może coś się dzieje. Bo to nie jest normalne. Od kiedy nauczył się chodził na dwór. Może ma coś z pęcherzem? A może wykastrować najwyższa pora... Czekałam na kieszonkowe. Bo Tata nie chciał dać na weta.

Trafiła mi się wycieczka szkolna. Dwu czy trzy-dniowa. Wróciłam z wycieczki- psa brak.

- Tata, gdzie Fifi?
- Uciekł.
Często wychodził poza podwórko, mógł uciec. Może jakaś sunia miała cieczkę... Kochałam tego psa. Był moim przyjacielem. Był mój od kiedy się urodził...Wydawałam kieszonkowe na smakołyki dla psa- suszone wątróbki, świńskie uszy, szampony, smycz obrożę... Wychodziliśmy na spacery... Spał ze mną... Zawsze chętny do tulenia...Widać było, że jest mój... Ten psi wzrok...Pogodziłam się z tym, że uciekł. Może wpadł pod samochód...

Czemu teraz o tym piszę?

Ostatnio rozmawiałam z Tatą. Zaczęliśmy coś wspominać i zeszło na Fifiego, że fajny pies był.

T- szkoda, że wywieźć go musiałem
J- co zrobiłeś?
T- wywiozłem go
J- mówiłeś, ze uciekł! Jak mogłeś wywieźć Fifiego?
T- no bo sikał
J- ale ja chciałam iść z tym do weta..

Myślałam, że zabiję Tatę wzrokiem. A Tata już po pierwszym zdaniu chyba sobie przypomniał jaka była wersja "oficjalna"...

Rozumiem, że to męczące mieć zasikane łóżko przez psa... Ale zamiast leczyć, sprawdzić czemu tak pozbywać się problemu...? Teraz bujam się z kotem- co dwa miesiące miał zapalenie pęcherza... Kot sikał gdzie popadnie na bezczela- ja na niego patrze to sika... Chyba chciał pokazać, że coś jest nie tak...Może Fifi też? Tata pozbawił mnie oddanego przyjaciela... A mógłby ze mną być do teraz

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (201)

1