Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

niesmiertelnosc

Zamieszcza historie od: 3 kwietnia 2011 - 0:21
Ostatnio: 9 stycznia 2013 - 23:42
  • Historii na głównej: 6 z 12
  • Punktów za historie: 6560
  • Komentarzy: 12
  • Punktów za komentarze: 88
 

#41752

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piękna polska jesień, czas grzybobrania, więc grzechem byłoby nie skorzystać z okazji do poobcowania z naturą i przy okazji do zebrania darów lasu.

Zatrzymałam się więc przy lasku, zabrałam koszyk i udałam się na poszukiwania grzybów. Zbieram sobie zbieram, aż nagle czuje uderzenie na łydkach. Ledwo udało mi się utrzymać równowagę. Oszołomiona odwracam się i widzę rozwścieczonego [P]ana w wieku emerytalnym z kijem w ręku.
[P]: Oddawaj ten koszyk!!!
[Ja]: ??
[P] (powtarza jeszcze raz robiąc przy tym zamach kijem): Oddawaj ten koszyk gówniaro i spier***aj!

Zdziwiłam się nieco, bo zazwyczaj byłam przyzwyczajona do łysych dresików i tekstów o oddawaniu komórki i portfela, a nie krewkich emerytów czyhających na dary lasu, ale ok...
[Ja]: Ale czego pan ode mnie chce?
[P] (z krzykiem wymachując kijem): To mój rewir! Oddawaj moje grzyby! Złodziejka! Na gotowe przychodzi! (i tak dalej w tym stylu).
[Ja]: Eee, ten las i runo leśne to chyba dobro wspólne, czy ja o czymś nie wiem?
[P]: Pierd***na złodziejka! Ja to zgłoszę! Bezczelne gówniarstwo się panoszy! (itd. itp.).
[Ja]: Przepraszam, czy ma pan jakieś papiery na to, że to "pański rewir"? Może niech pan sznurkiem ogrodzi czy coś...
[P]: Jaa ciii daaam!
I przystępuje do ataku, ale niestety potyka się na gałęzi czy tam korzeniu i pada jak długi.

Ja trochę zdębiałam i nie wiem co robić: pomóc starszemu panu czy skorzystać z okazji i uciekać? Jednak dobre serce mam i chciałam pomóc. Podchodzę więc, "tyrpam" pana w plecy i pytam czy wszystko ok. On z furią podnosi głowę i zaczyna się wydzierać:
[P]: Bandytyzm! Zabić mnie chciała! Złodziejka i bandytka! Ludzie, ludzie...!

Widać, że panu nic nie dolegało, więc wzięłam nogi za pas i czym prędzej udałam się do swojego samochodu, by wrócić do domu. Na szczęście udało mi się ocalić moje "kradzione" grzyby ;) i porobić z nich różne pyszne rzeczy.
Teraz na wszelki wypadek na leśne wycieczki będę musiała zabierać coś do samoobrony, bo ludzie bywają naprawdę dziwni.

las

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 809 (885)

#37038

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczorajsze wspominki jakie urządziłam sobie z przyjaciółką sprawiły, że wróciła do nas historia z jej wesela.
Będzie o piekielnej Ex.

Moja przyjaciółka (niech będzie S.) związała się z facetem (A.) z paczki, do której oboje należeli. Warto wspomnieć, że wcześniej w paczce tej była też ówczesna dziewczyna A., jednak rozstali się z powodów jej licznych zdrad i szeregu innych czynników. Mniejsza.
W każdym razie Ex nie pozwalała o sobie zapomnieć, co doprowadzało S. do szału. Ex potrafiła wydzwaniać po nocach, zasypywać A. smsami i mailami, mimo, że sama już też miała swoje życie, narzeczonego i pracę na drugim końcu Polski.
W każdym razie S. i A. postanowili się pobrać. Wiadomo - radość, planowanie, załatwianie, itd.
S. nie chciała super wielkiego wesela i niepotrzebnych gości, jednak tu wtrąciła się piekielna przyszła teściowa i wyszło, że zaprosili Ex, bo przecież ona ich (S. i A.) prosiła na swój ślub i pojechali. Ok, trudno, nie wnikam czemu tak, a nie inaczej.

Wielki dzień zbliżał się coraz bardziej. W duchu miałam nadzieję, że Ex nie przyjedzie ze względu na to, że 3 miesiące wcześniej urodziła. Ale nie - przybyła wraz z mężem i dziecięciem. No i się zaczęło!
Uroczystość miała miejsce w styczniu, co nie przeszkadzało jej ubrać się iście w letnim stylu, tak by być gwiazdą wieczoru. Wiedząc doskonale, że S. nie uznaje, by ktoś z gości miał białą kreację (bo to kolor tylko Panny Młodej), Ex założyła śnieżnobiałą sukienkę, czym pochwaliła się odpinając skąpe futerko specjalnie tuż przed S. Ok.
Postanowiła zabrać swoje 3-miesięczne dziecko do kościoła. I tu się zaczęło.

Już na starcie dziecko zaczęło ryczeć, a ona miała to w głębokim poważaniu. Wszyscy patrzyli na nią z chęcią mordu w oczach, więc wyciągnęła grającą (!) zabawkę. Tak - w trakcie kazania. S. była naprawdę wściekła. Mały ciągle płakał, w końcu kościelny podszedł do Ex by ją zaprowadzić na plebanię, bo może dziecko głodne, czy ma pełną pieluchę. Ex zaczęła się awanturować (!). Ksiądz zamilkł, wszyscy patrzą na nią i dziecko, mąż czerwony jak burak. w końcu udało się ich wyprowadzić.
Kolejny cyrk odstawiła przed salą weselną. Wiadomo- chleb, sól, szampan przy wejściu, a potem młody przenosi swoją żonę przez próg. O nie - nie może tak być! W trakcie gdy młoda para miała rzucać za siebie kieliszki Ex. wparowała w ′pole rażenia′ z dzieciakiem na rękach, bo im zimno i muszą wejść do środka. Oczywiście awantura i znowu Ex w centrum uwagi Ok. Mało?

W trakcie wesela bliższe osoby przez mikrofon wznosiły toasty. Jakimś cudem Ex dorwała się do mikrofonu i zaczęła przemowę:
"Taka z was piękna para, takie szczęście. Ale wiem, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu, i że A. swoją już przeżył. Może robi wielki błąd, a jeszcze tego nie wie? Ona na ciebie nie zasługuje bo..." - Tu na szczęście świadek wyrwał jej mikrofon z ręki, co ją rozjuszyło. Dostała szału, zaczęła krzyczeć, bluzgać i mówić o S. takie rzeczy, że głowa mała. Kilku facetów musiało dosłownie wynieść ją na zewnątrz. S. i A. byli zszokowani. S. łzy w oczach, uciekła do toalety. Całe szczęście, że ją uspokoiłyśmy i reszta wesela upłynęła już w miłej atmosferze.

Smaczek na koniec?
W kopercie, gdzie była kartka z życzeniami, Ex napisała: "Wszyscy wam życzą szczęścia, ale wiem, że to jednak wielka pomyłka. Ja życzę wam szybkiego i bezbolesnego rozwodu".

Od czasu wesela Ex już się nie odzywa. Oby tak dalej.

wesele

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 899 (971)

#32516

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z jednego ze sklepów w dużej galerii handlowej. Bardziej śmieszna niż piekielna.

Przechadzam się między wieszakami, oglądam ciuszki- wiadomo. Wtem do sklepu wchodzi młoda dziewczyna z koleżanką. Chodzą po sklepie i ona wskazuje coraz to nowsze rzeczy i władczym tonem do swojej kompanki mówi: "TO", "TO" i jeszcze "TO". Ok - ma służkę, jej sprawa. W końcu z naręczem ubrań idzie do kasy.

Ustawiłam się za nią z moją jedną, marną bluzeczką ;)
Jej kolej. Kasjerka, do niej dzień dobry, a ta zaczyna roszczeniowym tonem:
- Chcę zniżkę.
Kasjerka karpik i pyta, że z jakiej okazji.
- Bo ja jestem znaną BLOGERKĄ MODOWĄ i robię wam reklamę!
Dziewczyna skonsternowana, ale tłumaczy, że nie prowadzą takich działań.
Przepychana słowna trwa jeszcze chwilę, przychodzi kierowniczka i tłumaczy dziewczynie to samo co kasjerka.
Finalnie, wyrocznia mody rzuca w nie ciuchami i oznajmia oburzona:
- Już nikt u was nie będzie kupował tych szmat! Napiszę wszystko na moim BLOGU! Wy nie wiecie ile osób mnie obserwuje! Na FANPEJDŻU też napiszę!

I poszła. A służka pokornie za nią.
A kasjerka z kierowniczką po prostu zaczęły się śmiać.

Jak to "sława" potrafi w głowie przewrócić... ;)

sklepy

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 938 (996)

#22855

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się historia- może nie do końca piekielna, ale sądzę, że warto ją tu opisać.

Mam kolegę, powiedzmy Adama, który jest strasznym kociarzem. Swego czasu miał on 7 kotów, jednak obecnie posiada już tylko 3- dwie kotki i kocura, które uwielbiam. Samiec nosi dosyć intrygujące imię - Sisior ;) Historia będzie o nim właśnie. Dodam jeszcze, że rozmowa toczyła się na dzień po kastracji kocura.

Było to jesienią - wsiadłam do autobusu i spotkałam tam Adama. Siedział on na siedzeniu obok Moherowej Pani. Podeszłam więc do niego, przywitałam się i rozmawiamy. [J]a, [A]dam:
[J]: I jak tam Twój Sisior?
[A]: Aaa smutny taki leży i osowiały. Nic się nawet ruszyć nie chce.
[J]: Ojej, nie dziwię się... ale jakby go ulubiona ciocia pogłaskała, to na pewno, by się ożywił ;)
[A]: Czy ja wiem... nie reaguje nawet na dziewczyny [w sensie kotki], nie chce się z nimi bawić.
[J]: Ale to chyba normalne po kastracji. Przejdzie mu, nic się nie martw!
[A]: No nie wiem... teraz już nic nie będzie takie samo. Dawny Sisior już pewnie nie wróci...
[J]: Ale musiałeś to zrobić - w końcu będziesz miał nad nim kontrolę. Wcześniej to tylko kicie mu były w głowie...

...w tym momencie Moherowa Pani chrząknęła znacząco, zamamrotała coś o Sodomie i Gomorze, że na co jej przyszło na stare lata, że nawet w autobusie ta zdemoralizowana i zepsuta młodzież ;) i ostentacyjnie opuściła miejsce stając przy drzwiach.
Dotarło do nas jak musiała brzmieć nasza rozmowa ;)
Na następnym przystanku Pani wysiadła, a na odchodne zapewniła nas, że będzie się modlić za nas, a my śmialiśmy się jak opętani przez resztę drogi ;)

komunikacja_miejska

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 701 (825)

#22848

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to w jednym z dużych marketów. Robiłam niewielkie zakupy - chleb, cola, parę owoców no i cukierki na wagę zapakowane do woreczka. O nich będzie ta historia.

Stoję w kolejne do kasy, a za mną pokaźnych rozmiarów Paniusia, z koleżanką, [S]ynem (na oko z 7-8 lat) i wózkiem wypchanym po brzegi. Panie trajkoczą w najlepsze, a młody widać, że się nudzi.
Wyłożyłam już swoje zakupy, szukam portfela, a tu widzę, że chłopak rozrywa woreczek i wcina moje cukierki. Wkurzyłam się trochę, ale ok - dziecko. Mówię, więc do niego miłym tonem nachylając się nieco, by zmniejszyć dystans:
- Hej, mały. Ładnie to tak podjadać cudze cukierki? Dlaczego nie zapytałeś czy możesz się poczęstować, hm?
Na co chłopak odburknął:
- Spieprzaj (!) stara (!)(mam 23 lata, więc chyba nie taka stara...) krowo!
I dalej wcina cuksy.

Podniosłam więc woreczek i zwróciłam się do [P]aniusi:
- Przepraszam, ale pani syn wyjada moje cukierki. Mogłaby pani zwrócić mu uwagę?
Babka nie reaguje. Ponawiam więc pytanie. W końcu przemawia tonem znudzonym i wielce oburzonym zarazem:
- To tylko dziecko, nie ubędzie ci. Daj mi spokój.
Wkurzyłam się. Babsko ma wypakowany wózek, zakupy pewnie za około 3 stówy, a ja studentka z cukierkami dla siostrzenicy mam tolerować takie zachowanie? Mówię więc do niej znowu:
- Przepraszam, ale mogłaby pani dać dziecku coś słodkiego z wózka. To nie mikołajki, żebym cukierki za darmo rozdawała niegrzecznym dzieciakom.
Paniusia się znowu oburzyła:
- Daj mi spokój gówniaro! Przynajmniej mniej dupa ci urośnie.

O nie, tego za wiele!
Kasjerka skasowała moje zakupy i widać, że też była zdegustowana całą sytuacją. Chwilę stałam na końcu kasy niby pakując zakupy do torby, a kasjerka zaczęła kasować rzeczy Paniusi. Był wśród nich baton, więc niewiele myśląc chwyciłam go, otworzyłam i zaczęłam jeść.
Babka we wrzask, że złodziejka jej zakupy wyżera. Ochroniarz się zainteresował, już szedł w stronę kasy, ale pani kasjerka gestem powstrzymała go. Paniusia wydzierała się, że kto to widział takie rzeczy, że ona mnie będzie skarżyć (tak - już sobie wyobrażam sprawę o kradzież batona za 1,60 :D).
Zjadłam go do połowy, rzuciłam bezczelnie na inne skasowane już zakupy i powiedziałam spokojnie i pogodnie:
- Jestem tylko gówniarą. Nie ubędzie ci.

I poszłam zadowolona, odprowadzona krzykami paniusi i jej koleżaneczki.

sklepy

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2019 (2067)

#8214

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj wieczorem zapragnęłam sałatki, do której potrzebne mi były pomidory. Jako, że sklepik osiedlowy był już zamknięty, poszłam do supermarketu, który jest na moim osiedlu.
Kiedy znalazłam się na dziale owoców i warzyw i chciałam wziąć dwa pomidory zobaczyłam, że dojście do nich jest niemożliwe - drogę zastawiła dosyć potężna kobieta i jej wózek. Owa piekielna [k]lientka oglądała każdego pomidora bardzo dokładnie i wolno. Zależało mi na czasie, więc wywiązał się taki dialog:
ja: Przepraszam bardzo, czy mogłaby pani się troszkę posunąć? Potrzebuję szybko dwa pomidory.
k (wyniosle i z pretensją): Ale teraz ja wybieram pomidory! Niech sobie pani poczeka chwilę!

Czekałam więc, a razem ze mną parę innych osób. Kobieta nadal oglądała każdego pomidora, ale żadnego nie pakowała do woreczka.
ja: Przepraszam, naprawdę bardzo się spieszę. Niech mi pani poda jakieś dwa pomidory z łaski swojej.
Kobieta udała, że tego nie słyszy. Mijały kolejne minuty i moja irytacja wzrastała coraz bardziej.
ja: Jeszcze raz proszę - niech mi pani poda dwa pomidory, których i tak pani nie bierze.
k: Coś ty taka niecierpliwa?! Pali się?!
W tym momencie podszedł do niej [m]ężczyzna, zdaje się, że jej mąż, który słyszał nas ostatni dialog.
m: Helenko, nie bądź nieuprzejma- przepuść panią, albo podaj jej pomidory.
k (z furią): Nie widzisz, że ja wybieram?! Niech se poczeka! Teraz jest moja kolej!
m: Ale mogłabyś się trochę posunąć, bo blokujesz dostęp do skrzynek.
k: Co się mam posunąć?! Jak wybiorę to się posunę!
W końcu i facet się wkurzył, bo powiedział bardzo dobitnie:
m: Posuń ten swój tłusty zad! Nie jesteś sama w sklepie! Dziewczyna potrzebuje tylko dwóch cholernych pomidorów, a ty swoim wielkim cielskiem blokujesz pół stoiska!

Kobieta zrobiła się cała czerwona, rzuciła wściekła trzymanego właśnie w rękach pomidora i poszła sobie. Ja wzięłam dwa pomidory i kiedy już miałam stamtąd iść zatrzymał mnie ten facet mówiąc:
m: - Wie pani, ona to taka jest perfekcyjna, że pomidor nie może mieć żadnej plamki, musi być idealnie czerwony i okrągły. Jutro syn z żoną na obiad przyjeżdżają, więc już w ogóle dostała kota na zakupach. Przepraszam bardzo za jej zachowanie, ale wie pani- do takiego typu to trzeba mocno i dosadnie, żeby dotarło.
Uśmiechnęłam się i poszłam do kasy. Mimo całego zajścia nadal miałam ochotę na sałatkę, która zjadłam z wielkim smakiem.

Hipermarket na R.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (765)

1