Profil użytkownika
oltx
Zamieszcza historie od: | 25 maja 2011 - 11:56 |
Ostatnio: | 30 maja 2011 - 16:41 |
- Historii na głównej: 2 z 3
- Punktów za historie: 381
- Komentarzy: 4
- Punktów za komentarze: 21
Jestem u lekarza, rozmawiamy o dzieciach (tak jakoś wyszło). Dodam, że jestem po przeszczepie.
L: A planuje pani ciążę?
J: Tak.
L: A wie pani, że w pani przypadku to bardzo niebezpieczne?
J: Ale ja znam bardzo dużo kobiet po przeszczepach, które rodziły i mają nawet dwoje czy troje dzieci...
L: No tak! Trudno znać te, które umarły...
L: A planuje pani ciążę?
J: Tak.
L: A wie pani, że w pani przypadku to bardzo niebezpieczne?
J: Ale ja znam bardzo dużo kobiet po przeszczepach, które rodziły i mają nawet dwoje czy troje dzieci...
L: No tak! Trudno znać te, które umarły...
NFZ
Ocena:
775
(869)
Na piekielnych trafiłam niedawno i pomyślałam, że historia – chociaż sprzed kilku lat, musi się znaleźć chociaż tu, skoro nie poszłam z tym do sądu.
Rzecz zaczęła się mniej więcej w wakacje, kiedy wyjechałam do Gdańska do pracy. Od jakiegoś czasu miałam problemy z robieniem siusiu, swędziały mnie nogi – ogólnie nie byłam w najlepszej kondycji. Oczywiście, od razu poszłam do lekarza, najpierw z siusiu – obyło się bez problemów, potem ze swędzeniem – problemy były, ale ich nie opiszę, żeby nie przedłużać – skupmy się na najlepszej historii.
Nieudolne interwencje lekarzy sprawiały, że czułam się już coraz gorzej. Pewnej nocy ze zdwojoną (co najmniej) siłą wróciły problemy z zapaleniem i ze wszystkim innym. Obudziłam się ze strasznym bólem brzucha i podbrzusza, dosłownie zwijałam się w kłębek z bólu, więc mój chłopak o 3 w nocy zadzwonił po pogotowie.
- Proszę pana, my do takich rzeczy karetki nie wysyłamy.
To jest autentyczny tekst, jaki usłyszał. Pani za to podała nam numer do chyba prywatnej karetki (coś w tym stylu), gdzie zadzwoniliśmy i mogliśmy się skonsultować z lekarzem.
- Niech pani sobie weźmie apap i idzie spać.
W związku z tym, że niedaleko od nas była przychodnia, gdzie był tzw. „nocny dyżur”, to chłopak przewiesił mnie przez ramię i jakoś tam się dostaliśmy. Od świeżego, nocnego powietrza zrobiło mi się też chyba odrobinę lepiej.
Panie pielęgniarka i pani doktor oczywiście były bardzo złe, że obudziliśmy je tą nocną wizytą. Pani doktor [PD] w gabinecie oczywiście zaczęła od wylegitymowania mnie, dowód osobisty, te sprawy, bo jak powiedziała – nie wie, czy w ogóle może mnie zbadać, bo mogę być nieubezpieczona.
PD: No i co pani jest?
Ja (dziękując Bogu, że udało mi się dostać do lekarza): Bardzo mnie boli, już trzy tygodnie temu złapałam jakieś zapalenie pęcherza, potem jeszcze raz byłam u lekarza, bo złapałam jakąś alergię, bardzo się źle czuję, dzwoniliśmy po karetkę, ale nikt nie chciał przyjechać, (tu dodałam ze skargą) powiedziano mi, że mam wziąć apap i iść spać...
PD: No to skoro pani tak powiedziano, to po co pani w ogóle przyszła?
Opadła mi szczęka.
- Żeby może wreszcie ktoś mnie zbadał! – Krzyknęłam.
Wściekłam się i rozpłakałam. Zaczęłam pakować swoje dokumenty do torby i ze łzami w oczach rzuciłam:
- Za taką poradę, to ja pani dziękuję!
Na co pani doktor się strasznie zbulwersowała i się zaczęło:
- Pani to powinna iść do psychiatry! Pani ma nerwicę chyba! Niech się pani u psychiatry leczy, a nie tu choroby jakieś wymyśla! Co to ma być!
Wyszłam z budynku, jeszcze musiałam chłopaka uspokajać, żeby nie wrócił do środka zrobić awanturę. Chciałam już iść spać po prostu, bo byłam taka zmęczona.
A teraz zaje***ty finał. Naprawdę, dobrze, że siedzicie przed kompami, bo gdybyście to czytali stojąc, to nogi by się pod wami ugięły. Z uporem maniaka dopraszałam się o wizytę lekarską i dzień później wybuliłam ostatnie pieniądze, żeby iść na prywatną wizytę. Z miejsca dostałam skierowanie do szpitala. Nogi swędziały mnie od wysokiego stężenia bilirubiny. Brzuch mnie bolał, bo w wyniku choroby miałam zniszczone ponad 80 proc. tkanki wątroby. Chciało mi się spać, ponieważ miałam encefalopatię. Okazało się, że nie ma możliwości leczenia farmakologicznego. Albo w trybie natychmiastowym będę miała przeszczep, albo umrę. Zostałam wpisana na pierwsze miejsce w liście urgent, oczekujących na organ.
Przeszczep miałam sześć dni po tym, jak pani w dyspozytorni powiedziała, że do takich rzeczy się nie wysyła karetek. Sześć dni po tym, jak dowiedziałam się od piekielnej pani doktor, że powinnam leczyć się u psychiatry i że wymyślam sobie choroby. To jest dopiero niezłe piekiełko, co?
Rzecz zaczęła się mniej więcej w wakacje, kiedy wyjechałam do Gdańska do pracy. Od jakiegoś czasu miałam problemy z robieniem siusiu, swędziały mnie nogi – ogólnie nie byłam w najlepszej kondycji. Oczywiście, od razu poszłam do lekarza, najpierw z siusiu – obyło się bez problemów, potem ze swędzeniem – problemy były, ale ich nie opiszę, żeby nie przedłużać – skupmy się na najlepszej historii.
Nieudolne interwencje lekarzy sprawiały, że czułam się już coraz gorzej. Pewnej nocy ze zdwojoną (co najmniej) siłą wróciły problemy z zapaleniem i ze wszystkim innym. Obudziłam się ze strasznym bólem brzucha i podbrzusza, dosłownie zwijałam się w kłębek z bólu, więc mój chłopak o 3 w nocy zadzwonił po pogotowie.
- Proszę pana, my do takich rzeczy karetki nie wysyłamy.
To jest autentyczny tekst, jaki usłyszał. Pani za to podała nam numer do chyba prywatnej karetki (coś w tym stylu), gdzie zadzwoniliśmy i mogliśmy się skonsultować z lekarzem.
- Niech pani sobie weźmie apap i idzie spać.
W związku z tym, że niedaleko od nas była przychodnia, gdzie był tzw. „nocny dyżur”, to chłopak przewiesił mnie przez ramię i jakoś tam się dostaliśmy. Od świeżego, nocnego powietrza zrobiło mi się też chyba odrobinę lepiej.
Panie pielęgniarka i pani doktor oczywiście były bardzo złe, że obudziliśmy je tą nocną wizytą. Pani doktor [PD] w gabinecie oczywiście zaczęła od wylegitymowania mnie, dowód osobisty, te sprawy, bo jak powiedziała – nie wie, czy w ogóle może mnie zbadać, bo mogę być nieubezpieczona.
PD: No i co pani jest?
Ja (dziękując Bogu, że udało mi się dostać do lekarza): Bardzo mnie boli, już trzy tygodnie temu złapałam jakieś zapalenie pęcherza, potem jeszcze raz byłam u lekarza, bo złapałam jakąś alergię, bardzo się źle czuję, dzwoniliśmy po karetkę, ale nikt nie chciał przyjechać, (tu dodałam ze skargą) powiedziano mi, że mam wziąć apap i iść spać...
PD: No to skoro pani tak powiedziano, to po co pani w ogóle przyszła?
Opadła mi szczęka.
- Żeby może wreszcie ktoś mnie zbadał! – Krzyknęłam.
Wściekłam się i rozpłakałam. Zaczęłam pakować swoje dokumenty do torby i ze łzami w oczach rzuciłam:
- Za taką poradę, to ja pani dziękuję!
Na co pani doktor się strasznie zbulwersowała i się zaczęło:
- Pani to powinna iść do psychiatry! Pani ma nerwicę chyba! Niech się pani u psychiatry leczy, a nie tu choroby jakieś wymyśla! Co to ma być!
Wyszłam z budynku, jeszcze musiałam chłopaka uspokajać, żeby nie wrócił do środka zrobić awanturę. Chciałam już iść spać po prostu, bo byłam taka zmęczona.
A teraz zaje***ty finał. Naprawdę, dobrze, że siedzicie przed kompami, bo gdybyście to czytali stojąc, to nogi by się pod wami ugięły. Z uporem maniaka dopraszałam się o wizytę lekarską i dzień później wybuliłam ostatnie pieniądze, żeby iść na prywatną wizytę. Z miejsca dostałam skierowanie do szpitala. Nogi swędziały mnie od wysokiego stężenia bilirubiny. Brzuch mnie bolał, bo w wyniku choroby miałam zniszczone ponad 80 proc. tkanki wątroby. Chciało mi się spać, ponieważ miałam encefalopatię. Okazało się, że nie ma możliwości leczenia farmakologicznego. Albo w trybie natychmiastowym będę miała przeszczep, albo umrę. Zostałam wpisana na pierwsze miejsce w liście urgent, oczekujących na organ.
Przeszczep miałam sześć dni po tym, jak pani w dyspozytorni powiedziała, że do takich rzeczy się nie wysyła karetek. Sześć dni po tym, jak dowiedziałam się od piekielnej pani doktor, że powinnam leczyć się u psychiatry i że wymyślam sobie choroby. To jest dopiero niezłe piekiełko, co?
NFZ
Ocena:
968
(1054)
zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jestem u lekarza, rozmawiamy o dzieciach (tak jakoś wyszło). Dodam, że jestem po przeszczepie.
L: A planuje pani ciążę?
J: Tak.
L: A wie pani, że w pani przypadku to bardzo niebezpieczne?
J: Ale ja znam bardzo dużo kobiet po przeszczepach, które rodziły i mają nawet dwoje czy troje dzieci...
L: No tak! Trudno znać te, które umarły...
L: A planuje pani ciążę?
J: Tak.
L: A wie pani, że w pani przypadku to bardzo niebezpieczne?
J: Ale ja znam bardzo dużo kobiet po przeszczepach, które rodziły i mają nawet dwoje czy troje dzieci...
L: No tak! Trudno znać te, które umarły...
NFZ
Ocena:
1
(37)
1
« poprzednia 1 następna »