Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

szaryobywatel

Zamieszcza historie od: 8 marca 2011 - 20:05
Ostatnio: 24 czerwca 2013 - 12:16
  • Historii na głównej: 11 z 31
  • Punktów za historie: 7797
  • Komentarzy: 520
  • Punktów za komentarze: 2684
 

#37521

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę lat temu moi rodzice postanowili zmienić samochód na lepszy model. Moim zadaniem było znalezienie ciekawych ofert, oraz przy oglądaniu samochodu sprawdzić wstępnie stan nadwozia aby do mechanika nie przyjeżdżać na kanał z byle czym.

Znalazłem ofertę Opel Astra 2, cena niewygórowana, na zdjęciach wygląda dobrze, a więc telefon do właściciela aby umówić się na oglądanie i od razu wyjaśniam zasady „castingu”.

Następnego dnia przyjeżdżamy pod dom właściciela. Facet uprzejmy wyjaśnia, że było lekkie przetarcie na drzwiach, ale już polakierowane wszystko jest. W środku zadbany, otwieram maskę, a nad grillem pasek rdzy. Myślę sobie bywa w końcu używany, to rdza mogła się pojawić, decyzja podjęta - jedziemy z nim na kanał zobaczyć czy z resztą wszystko jest w porządku.

Tu muszę dodać, że znajomy mechanik ma w warsztacie tak ustawione lampy, że od razu widać nierówności lakieru. Facet wjeżdża do środka warsztatu, a mechanik chwyta się za głowę. Facet mówi to co nam, że było przerysowane ale już jest ok. Na co mechanik tak spojrzał i mówi:

(M)Panie ale tu są przynajmniej trzy warstwy lakieru. [i przejeżdża ręką po lakierze czując nierówności]
(F)To niemożliwe, tylko jedna warstwa została nałożona.
(M)Mam przynieść miernik?
(F)...

Nam już ochota na ten model zaczyna przechodzić, ale jeszcze czekamy na werdykt co do stanu reszty. A wyrok po sprawdzeniu brzmiał tak:

(M)[Do właściciela „pojazdu”] Panie jedź mi pan stąd z tym szrotem.

Co się okazało? Samochód „bezwypadkowy” okazał się mieć w swej historii niezłą czołówkę. Rama była skrzywiona, chłodnica pękła na dole (z góry nie było tego widać), silnik przesunięty pod wpływem uderzenia i wisienka na torcie cieknący olej. A czemu ten olej taki istotny? Otóż wyciekał olej nowy widać, że dopiero co wlany.

Czy to koniec historii? Oczywiście, że nie. Jakiś tydzień po tym wydarzeniu dzwoni do nas ten facet, że on znalazł mechanika, który potwierdzi stan pojazdu.

Z oferty nie skorzystaliśmy.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 539 (581)
zarchiwizowany

#36815

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałbym wam opowiedzieć o głupocie i chciwości ludzi.

Moi rodzice od lat hodują i sprzedają kwiaty na giełdzie kwiatowej. Kiedyś interes ten był dochodowy niestety niektórzy właściciele kwiaciarni wpadli na pomysł, że będą wprowadzać coraz większe marże na zakupione towary, myśląc że po większej cenie ilość sprzedanych kwiatów się nie zmieni.

Co sam zauważyłem to to, że ludzie kwiaty przestali kupować a sami właściciele kwiaciarni jeszcze podwyższyli ceny aby „nie stracić”.
Myślicie sobie nic nadzwyczajnego ot prawa rynku. Tylko o ile kiedyś garstka sprzedawała z wysoką marżą to teraz robią to prawie wszyscy. Szlag mnie trafił kiedy parę dni temu zobaczyłem różnice w cenach, a mianowicie za różę, która w pęczku za sztukę wychodzi około 1,5 zł to w kwiaciarni płacicie 11 zł.

Niestety ale konsekwencje już zaczęły się pojawiać. Sporo osób zbankrutowało o jedna z nich odebrała sobie życie i to wszystko przez pazerność innych.

Stąd moja prośba jeśli organizujecie przyjęcie, wesele czy inne spotkanie, na które będziecie potrzebować dużą ilość kwiatów, kupcie je na giełdzie. Nie tylko dostaniecie taniej to na dodatek będą one świeższe od tych z kwiaciarni.

kwiaty

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (39)

#22368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W 1994 roku niedaleko mojego miejsca zamieszkania miał miejsce tragiczny wypadek. Autobus zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Na skutek uderzenia zginęły 32 osoby.

Zaraz po uderzeniu wielu miejscowych ruszyło by pomóc wyciągać ocalałych, jak to w takich sytuacjach bywa zleciało się też sporo gapiów.

Co się potem okazało, wielu nieboszczyków, zostało okradzionych z pieniędzy czy kosztowności.
Nachodzi mnie teraz takie pytanie - jakim draniem trzeba być by zrobić coś takiego.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 649 (735)
zarchiwizowany

#22671

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuje w małym barze.
Jak w każdej pracy gdzie ma się styczność z klientami, tak i u nas czasem pojawiają się skargi i zastrzeżenia od klientów. Oto trzy ciekawe skargi. Będzie dość długo.

Skarga nr 1
(K)olega zamiata bar tuż, a że ruch był spory a pogodę słoneczną bym nie nazwał, podłoga trochę się ubrudziła. No to co miotła w dłoń mop już gotowy, czas więc posprzątać ten bajzel. Brud ładnie zamieciony na kupkę i w tym momencie wchodzi (O)na.
(O): Ale tu brudno.(Widać tak w niektórych rejonach mówi się dzień dobry)
(K): No tak dlatego zamiatam.
(O): No ale żeby taki syf był w lokalu.
(K): Proszę pani ale to nie ja tu tak nabrudziłem.
Efekt? Obrót na pięcie próba trzaśnięcia drzwiami i na następny dzień skarga na kolegę. Bezczelnie próbował wmówić, że to klientka nabrudziła.

Skarga nr 2
Przyszłą do nas rodzinka cyganów, którzy w okresie wakacyjnym dość często do nas zaglądała, zamówili dania obiadowe, zapłacili i czekają. Obiadki podane do stołu, za chwile wołają nas.
O co chodziło? Mięso było czerwone a powinno być białe. No fakt schabowy to tylko z białego mięsa.

Skarga nr 3
Wraz z kolegą pojechaliśmy do szefa oddać utarg, trochę pogadać, a potem udać się celem spożycia kilku złotych napojów(Już bez szefa).
Zajeżdżamy pod blok, wchodzimy do mieszkania i co widzimy. Szef ma bardzo poważną minę a jego żona jest do nas odwrócona plecami, tyko coś barki jej podskakują.
Okazało się, że przyszła skarga na mnie i na kolegę, za nasz brak profesjonalizmu i brak chęci spełniania oczekiwań klienta. A cały problem polegał na tym, że nie mieliśmy w ofercie ciasta z galaretką.

mały bar

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (255)

#22139

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w małym barze.

Przez pewien okres czasu, mieliśmy pewnego stałego (niestety) klienta. Wraz ze znajomym nazwaliśmy go Kermit, bo miał identyczny wyraz twarzy i chód.

Facet starał się, pewnie dla własnej przyjemności, uprzykrzyć nam życie. Zaczęło się od sytuacji kiedy po zjedzeniu posiłku i opuszczeniu baru, wrócił nawet nie po pięciu minutach. Powód? Zatruł się naszym jedzeniem i chce zwrot pieniędzy. Pewnie by mu to wyszło, gdyby nie to, że sam jadłem dokładnie to co on i byłem absolutnie pewien świeżości towaru.

Potem przyszedł czas na zwykłe dokuczanie. Normą było, że zostawiał po sobie syf np. talerz odwrócony spodem do góry zostawiał na stole. Raz jak zamówił pierogi to zjadł farsz, a ciasto porozrzucał po stole.

Ostatnia jego akcja była najlepsza. Toaleta dla pracowników znajduje się tuż przy wejściu i na drzwiach do niej widniej napis „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. To dlatego, że mamy tam szafki na nasze rzeczy i nie chcemy aby ktoś, stamtąd coś ukradł.

Kermit zmierza do tych drzwi, na co kolega „Tam nie wolno wchodzić”. Facet trochę odczekał potem dosłownie wbiegł do środka i zamknął za sobą drzwi. Na dodatek cham nawet nie spuścił wody, a robił „dwójeczkę”.
Po tej akcji szef sprzedając mu jakąś kanapkę, powiedział mu aby więcej się tu nie pojawiał.
Kermit się obraził, poszedł do dyrektora obiektu złożyć skargę, że nie chcemy go obsłużyć. Miał jednak pecha, bo jedna z kamer nagrała jak wychodzi od nas z kanapką w ręku, więc mieliśmy dowód, że został obsłużony.

Od tamtej pory już się u nas nie zjawia i jakoś nikt nie jest z tego powodu smutny.

mały bar

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 512 (590)
zarchiwizowany

#22137

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia brata.

Mój brat(B) jest osobą palącą, raz załatwiając sprawy na mieście zrobił sobie przerwę na papierosa.
Nagle spostrzegł, że w jego kierunku torem sinusoidalnym zbliża się pijaczek(P).

Gdy się spotkali wywiązał się krótki dialog

(P): Daj pan szluga.
Brat się zaciągnął wypuścił dym i odpowiedział.
(B): Sory nie pale.

Pijaczek nie wiedział co odpowiedzieć, więc poszedł szukać darmowych fajek gdzie indziej.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (43)

#20973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój „sąsiad” buduje swój dom już chyba od czasów pierwszych Piastów. Przez długi okres czasu zwoził na swą działkę różne rzeczy w tym klatki na króliki, betoniarkę, metalowe konstrukcje i takie tam. Oczywiście przyjeżdżał czasem i coś zabierał, także kiedy pojawiał się na horyzoncie jasne było, że coś będzie robił z tymi śmieciami.

Dnia pewnego zszedłem do kuchni zrobić sobie kawę i widzę zaparkowany samochód ciężarowy przed jego działką. Nie zwróciłem uwagi, no bo on sam nie zawsze tym samym samochodem przyjeżdżał.

Parę dni później przyszedł do nas z zapytaniem czy nic nie zauważyliśmy, bo ktoś ukradł mu tysiąc pustaków.
Okazało się, że to jakiś jego znajomy, znając jego zachowania w tej sprawie, postanowił w biały dzień go okraść. A nam do głowy by nie przyszło, że to nie sąsiad coś przywozi, a zwykła kradzież w biały dzień.

Epilog: Sąsiad ponoć odzyskał pieniądze za stratę od „kolegi”.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (565)
zarchiwizowany

#20863

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Często pojawiają się historie jak to osoba za kasą nie wydaje całej reszty, bądź chce być winna grosika. Dziś napiszę coś z drugiej strony barykady.

Pracując w barze często zdarzały się sytuację, kiedy zabrakło bilonu czy banknotów o mniejszym nominale. Sytuacje takie nie powinny mieć niby miejsca, ale jak wszyscy płacą nominałami 50 i 100 zł za coś co kosztuje 5 i potem oczekują reszty nawet największe rezerwy w końcu się wyczerpują.

Teraz właściwe historie.

Nr 1. Przychodzi kobieta do baru rozgląda się, taksuje wzrokiem głównie tzw. drobnicę i wywiązuje się rozmowa.
K: Czy mógłby pan rozmienić mi? (Wyjmuje banknot)
J: Przykro mi ale sam mam za mało drobnych, ale wewnątrz marketu dadzą pani żeton na wózek za darmo.
K: Aha, to ja poproszę ten soczek(powiedziane z wyraźnym tryumfem na twarzy).
Chcąc nie chcąc sprzedałem.

Nr 2. Wchodzi facet na dzień dobry oczywiście nie odpowie, bo po co ma się wysilać dla kogoś młodszego.
F: Rozmień mi. (pokazuje 50 zł)
J: Bardzo mi przykro ale nie mam z czego, dziś wszyscy płacą grubymi i nie mam już jak wydawać.
F: Ale ja na wózek potrzebuje, rozmień.
J: Już powiedziałem, że nie rozmienię bo nie mam jak, ale tam i tam panu rozmienią.
F: No, ale co to za problem, rozmień to.
J: Jak już powiedziałem nie rozmienię.
W tym momencie aby nie powiedzieć przypadkiem czegoś głupiego, odwróciłem się i zacząłem robić mniej ważne sprawy. Facet wyszedł bez słowa i tyle go widziałem. Fakt w danym momencie dałbym radę jakoś mu to rozmienić, ale w kasetce miałem raptem trzy banknoty 10 zł, reszta 50 i 100 i rozmienienie mu tego sprawiło by, że następnemu klientowi nie miałbym jak wydać reszty, który z kolei płacił pięćdziesiątką.

mały bar

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (167)
zarchiwizowany

#20510

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o moim dziadku, który miewał piekielnie zabawne pomysły.

Było to krótko po zakończeniu wojny. Na wsi gdzie mieszkał dziadek bardzo dużo ludzi straciło życie w czasie okupacji, także każdy każdemu pomagał na roli.

Akurat złożyło się że jeden z mieszkańców wsi zmarł i rodzina prosiła wszystkich o możliwe pomodlenie się o duszę zmarłego i jeśli ktoś da radę o uczestnictwo w różańcu.
Ludzie oczywiście chodzili na różaniec, ale najpierw trzeba było skończyć pracę na polu, przez co mogli tam pójść jedynie późnym wieczorem.

Dziadek wpadł na pomysł, że kiedy oni będą iść na modlitwę on przebierze się za duch i będzie ich straszył. Ostrzegł jednak swojego brata i nakazał mu pilnowanie siostry, która podczas wojny wiele przeszła.

Żałobnicy ruszyli do domu zmarłego, dziadek rozebrał się zostawiając jedynie białe kalesony i białą koszulę, a następnie zaczął występ.

Stanął na środku pola tak by wszyscy go widzieli, ale jednocześnie nie zobaczyli twarzy i zaczął im się dość wolno kłaniać. Reakcja Ludzi:

-Boże duch, to pewnie ten co zmarł prosi o modlitwę.

W tym momencie wszyscy padli na kolana i zaczęli się modlić. Dziadek w tym czasie czmychnął by zajść ich i zrobić powtórkę z występu. Pech chciał, że musiał przechodzić przez ogrodzenia z drutu kolczastego, przez co strasznie poharatał sobie pierś. Gdy konwój znów go dostrzegł jeden z nich postanowił przyjrzeć się zjawie i zaświecił latarką w dziadka.

Dziadek spuścił głowę, tak wiec twarzy nie dostrzegli ale widzieli wielką plamę krwi na koszuli.
Ktoś zawołał:

-Jezu jak on cierpi.
I znów na klęczki.

Efekt całej zabawy dziadka był taki: Żałobnicy gdy już przyszli na różaniec byli wymodleni za wszystkie czasy, a jego brat i siostra wrócili do domu przerażeni całym zajściem, gdyż brat zapomniał o całym planie.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (215)

#19982

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia piekielno-kościelna.

Pojechałem z tatą na mszę do naszej parafii. Niby nic szczególnego, gdyby nie jeden szczegół.
Otóż do tej samej parafii chodzi również pewna rodzina. Ojciec i matka bardzo pobożni, organizują rożne akcje, należą do wspólnoty, natomiast syn chyba przybył z samych czeluści piekieł. Na każdej mszy biega wrzeszczy, ogólnie przeszkadza wszystkim.
Niestety jego rodzice nie dość, że nie reagują to na dodatek jeszcze się cieszą, no bo ich pociecha taka zdrowa.

Owego dnia siedziałem prawie na granicy ławki, przy samej granicy siedział mój ojciec. Mnie krew zalewała bo młody znowu urządzał wielką ucieczkę połączoną z zrzucaniem górnych części odzieży na podłogę. Ja zaciskam pięści myślę co bym zrobił mu gdybym go tylko złapał i w tym momencie mój tata mnie zaskoczył. W chwili kiedy kaligula-mikrus przebiegał koło naszej ławki chwycił go za fraki i powiedział mu do ucha:

- Jeśli się nie uspokoisz, rzucę cie wilkom na pożarcie.

Mały przybrał kolor tynkarza po kilku godzinnej pracy, wrócił do rodziców i do końca mszy był spokój.

Pewnie część z was stwierdzi, że tata trochę przesadził, ale zdecydowana większość wiernych w danym momencie miała wtedy inne zdanie na ten temat.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (620)