Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

whosyourdaddy

Zamieszcza historie od: 30 maja 2011 - 22:17
Ostatnio: 17 lutego 2020 - 14:58
  • Historii na głównej: 11 z 13
  • Punktów za historie: 4784
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 36
 
zarchiwizowany

#71194

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w sushi barze w centrum Londynu.
Są dwie role- albo sprzedajesz (jak jak ja), albo jesteś w kuchni. My zaczynamy o 9, podczas gdy kuchnia jest zwarta i gotowa do pracy o 6. Z każdego sklepu z naszej sieciówki wyróżniają się dwa typy: albo z kuchnią, albo bez. W tym drugim przypadku są organizowane dostawy ze sklepu z kuchnią, która robi podwójne ilości- dla swojego sklepu oraz na dostawę. Sklep który ją otrzymuje otwiera się także o 10.30 (w naszym przypadku), a dostawy z naszej kuchni odjeżdżają 9.30 i 10.30. Są organizowane przez zewnętrzną firmę- coś w stylu Ubera, dowozi i ludzi i towary. Zazwyczaj kiedy przyjeżdża kierowca, schodzi do kuchni, mówi że już jest, a kuchnia wysyła pudełka (pudła) ze wszystkim co jest gotowe. Na koniec dodam że mój bar mieści się w dzielnicy Londynu, w której zabronione jest parkowanie gdziekolwiek. Wszędzie są mundurowi i naprawdę wystarczy wyjść z samochodu na minutę, a już masz karę za parkowanie. O ile w większości firm jest zasada że to nie kierowcy płacą za mandaty (bo przecież muszą zrobić dostawę i nie jest to ich wina), tak w tej konkretnej firmie każdy kierowca płaci ze swojej kieszeni.
Koniec wstępu.

Dziś- jak zwykle- przyjechał kierowca, zaparkował tuż naprzeciw szyby (a jesteśmy ‘oszkleni’ z każdej strony- lokal na rogu) i zameldował się w kuchni. Nie widziałam kiedy wszedł, ale widziałam kiedy wychodził- minęliśmy się na schodach, ja mam swoją pracę do wykonania. Kiedy wróciłam na górę zauważyłam wyżej wspomnianego mundurowego, wkładającego mandat za wycieraczkę, a w następnej chwili kierowcę biegnącego ze sklepu obok kierowcę z jedzeniem w ręce. Z tego co usłyszałam przez drzwi, kierowca krzyczał ‘only two fucking minutes!’, rzucając mandatem na drugą stronę ulicy i wymachując rękami. Jako że spotkał się z zupełnym brakiem zainteresowaniem z drugiej strony, spojrzał na mnie i wszedł do środka. Dość agresywnie oskarżył mnie o brak mojej reakcji i jego obrony, przecież powinnam zabronić wystawiania mu mandatu! Toż tak jakby pracujemy razem! Poza tym on nie wie za co mi płacą, skoro nawet swojej pracy nie potrafię wykonać porządnie(!).

I tu historia mogłaby się zakończyć, ale dodam dwie rzeczy.

Pierwsza- raz próbowałam to zrobić. Wyszłam na ulicę i (mimo że nic z tego bym nie miała) poprosiłam o poczekanie pół minuty na kierowcę, który samochód przeparkuje. Niby dostałam miłą odpowiedź, że nie ma takiej opcji, ale po paru godzinach ten sam mężczyzna złożył na mnie skargę (na moich oczach). Na szczęście manager jest człowiekiem i powiedział mu że zrobiłam to co uznałam za słuszne i on zrobiłby tak samo.

Po drugie- kierowca przepakował samochód za róg, włączył awaryjne i wyszedł. Kiedy dwie minuty później przyszli chłopcy z kuchni, wszyscy razem poszliśmy do samochodu, ale był zamknięty, więc wróciliśmy z powrotem. Kiedy mój manager poszedł sprawdzić co się stało, samochodu już nie było. Poszła skarga i nowy kierowca został wysłany, ale- podsumowując. Całe zamieszanie z kierowcą i mój manager dzwoniący na infolinię trwało do 10, kiedy to wysłali nowy samochód. Przyjechał po 10 minutach, a dojazd na miejsce zajmuje około pół godziny. Czyli przez około 10 minut w jednym sklepie na sprzedaż były jedynie napoje.

zagranica

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (33)
zarchiwizowany

#70047

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studia. Projekt- stwórz magazyn.

Grupa sześcioosobowa, dwie muzułmanki, jedna Turka, jeden Brytyjczyk (ta czwórka jest przyjaciółmi), kolejna Brytyjka i ja.

Nie wspomnę nic o tym, że w ciągu 8-tygodniowych (raz w tygodniu po 3-6 godzin) zajęć nie zrobiliśmy NIC. Deadline dziś (piątek), we wtorek dostaję dramatyczne wiadomości. Że czemu nie wysłałam nic co już napisałam do sprawdzenia (a miałam?), że w związku z tym że robię tylko trzy artykuły mam napisać jeszcze jeden i że mm nie być 'głupiutką' bo mam lżej niż inni (na początku wszyscy wszystko zaakceptowali...), a czy te artykuły co napisałam to w ogóle są zgodne z tą listą co podałam na początku?
Wysłałam moje wszystkie artykuły do 'edytorki' (która sprawdziła jeden z nich dwa dni później w czasie lekcji...). We środę przychodzimy do szkoły, jest 5 osób, jedna dziewczyna (ta która mnie tak sprawdzała wcześniej) już ma wszystko zrobione więc nie musi przychodzić. Nie skończyłam wszystkiego jednego dnia, ale zostało mi tylko parę zdjęć i podpisów zrobić, więc mówię że przyjdę nastepnego dnia dokończyć. Edytorka mówi że ok, mamy lekcję o 14 więc ona będzie o 11 żeby wszystko skończyć. 11.30 jestem ja i Brytyjka, edytorka pisze 'jestem w drodze'. Droga zajmuje jej 5 minut metrem + 5 minut dojścia. Przyszła o 13.30.
Jako że od 13 do 14 mamy przerwę na lunch, wyszłam coś zjeść itp.
14:01 dostaję wiadomość na grupowym czacie 'gdzie wy k*rwa jesteście???' wysłane przez przyjaciółkę edytorki, mówiącą w tym samym języku (arabskim). Napisałam że mam przerwę i będę za dwie minuty na górze.
Na górze zostałam zignorowana, edytorka dwie godziny rozmawiała ze swoim mężem na facetimie, jej przyjaciółka za każdym razem kiedy ja edytowałam swoją stronę mówiła coś do niej w ich języku i pokazywała mój ekran. Skończyłam pracę, wydrukowałam, poszłam. Następnego dnia (dziś) znów musieliśmy przyjść. Ja dołączyłam jako ostania (o 14) do trzyosobowej grupy. Wszyscy pytają gdzie jest Brytyjka? No więc ja zostałam oddelegowana do zadzwonienia a potem napisania do niej. W końcu okazało się że dziewczyna dopiero się obudziła i w związku z tym że mieszka daleko, może dojechać o 16. Edytorka, pomiędzy rozmową na facetimie,powiedziała że jak za dwie godziny to już jej to nie obchodzi i nie potrzebuje takiej pomocy. Więc tak odpisałam.
Dwie godziny spędziłam na robieniu niczego, bo w tym momencie ważna była praca całej grupy, co próbowałam osiąnąć przez 1,5 godziny- bezskutecznie. W międzyczasie była tworzona okładka (Ostatniego dnia!!!!!). W końcu powiedziałam że muszę wyjść o 16.30, bo miałam dość bezsensownego siedzenia. Jedyne co musieliśmy zrobić to wstawić wszystkie pliki (jak ktoś ma Apple i zna InDesign wie jakie to uciążliwe), o czym edytorka nie wiedziała! Myślała że musimy po prostu dac wszystkie nasze pliki na usb a nauczyciel sobie będzie otwierał jeden po drugim- 66 stron!
16.15 wszystko gotowe, możemy wołać nauczyciela żeby pokazał jak złożyć magazyn w całość. Pokazał tylko mi, reszta zignorowała mnie zupełnie.
16.28 poinformowałam że muszę iść i żeby lepiej ktoś zobaczył jak się to robi bo inaczej dupa.

Mój ulubiony fragment zaczyna się o 18.06 czasu angielskiego, gdy zostałam poinformowana przez edytorkę, że jesteśmy 'zajebistą' grupą bo ich wszystkich zostawiliśmy a poza tym oni są teraz JEDYNĄ grupą która pracuje tak późno.
Post skierowany do mnie 'za zostawianie ich' i do brytyjki 'za nieprzyjście dziś', która bardzo się wystraszyła, napisała że przeprasza i zaoferowała swoją pomoc.
W odpowiedzi dostała wiadomośc od przyjaciółki edytorki 'pie*dol się! nie pomożesz swoim przepraszam!' i opuściła grupę. Ja tylko odpisałam że to nie moja sprawa, byłam tam bite 3 dni, zrobiłam swoje, oferowałam swoją pomoc, ale nie będę marnowała swojego czasu, i że gdybyśmy zaczęłi dziś w momencie w którym przyszłam (nie mówiąc o momencie w którym oni przyszli...) składać magazyn do kupy to byśmy skończyli dawno temu, i też opuściłam grupę.
Po godzinie dzwoni do mnie Brytyjka zj*bana przez grupę mówiąc że po tym jak opuściłam grupę dostała notatkę głosową od Turki, móiącą że jest 'dziwką, biedakiem', że nikogo ona nie obchodzi, że zepsuła prace całej grupy, a teraz jedna z tych lasek dzwoni do niej i płacze że nie wyrobią się na czas.

A co gdyby zamiast szukania i zamawiania pizzy, Facetime'owania, palenia co 30 minut, publikowania kolejnych statusów na Facebooku właściwie zaczęłyby pracować i skończyły magazyn razem ze mną i innymi grupami?

Z niecierpliwością czekam na środę, kiedy to będę mogła wysłać mojej nauczycielce ocenę z pracy w grupie. Mam na to 1000 słów, więc czuję że będzie ciekawie.

PS. W mięczyczasie dziewczyna, która 'płakała że się nie wyrobią' i kazała nam sić pie*dolić była dośc aktywna na FB. Na przykład cztery dni temu udostępniła post, który (lepiej brzmi bez tłumaczenia) znaczy 'Jeśli umrę, chciałabym żeby ludzie z którymi robiłam projekt grupowy zsunęli moją trumnę do grobu, wtedy będą mogli mnie zawieść ostatni raz'. No jasnowidz jaki czy co?

studia Londyn

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (26)

1