Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Arabidopsis

Zamieszcza historie od: 1 marca 2012 - 19:07
Ostatnio: 18 kwietnia 2021 - 18:20
  • Historii na głównej: 3 z 5
  • Punktów za historie: 2515
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 17
 

#64799

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilkanaście lat temu studiowałam na uczelni, która przyjmowała też studentów zagranicznych (głównie jacyś Arabowie, czasem Hindusi). Zawsze żyliśmy w dobrych relacjach. Nie dochodziło do żadnych incydentów, traktowaliśmy się z szacunkiem. Żadnej dyskryminacji, bez względu na skórę, płeć, religię.

Dwa tygodnie temu na tej samej uczelni musiałam przejść przez korytarz z "wąskim gardłem" na około dwa metry szeroki, żeby dostać się na salę wykładową. Z naprzeciwka szła grupa "arabska" sześciu mężczyzn. Nie zrobili mi żadnego przejścia, nie zwrócili w ogóle uwagi na to, zostałam szturchnięta i wypchnięta za drzwi.

Czy w przeciągu kilku lat lat tak się zmienili ludzie? Z ciepłych relacji, podejście pełne pogardy? Czy we własnym kraju mam ustępować miejsca obcokrajowcom, bo u nich jest takie prawo? Coś jest chyba nie tak.

uczelnia obcokrajowcy adult

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 661 (787)

#51451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Co do oszustów w szpitalach i przychodniach.

Kilka lat temu mieszkaliśmy z mężem w innym mieście. W tamtejszym szpitalu poroniłam. Nie kojarzy mi się on dobrze. Od tego czasu widziałam ten szpital może raz, przejeżdżając obok niego. Od dwóch lat mieszkamy z 30 kilometrów od tego miasta, i w tamtych okolicach nie bywamy.

Teraz zaszłam w upragnioną ciążę. Nie mogąc znaleźć ginekologa który by przyjmował z NFZ-tu i miał terminy nie za pół roku, chodziłam prywatnie. Lekarz bardzo miły, wpisał moje dane do bazy i z uśmiechem do mnie:
- O widzę, że pani regularnie u nas leży, to może rodzić też pani będzie w Xyz?
Ja zbieram myśli, nasuwają mi się przykre wspomnienia i tłumaczę lekarzowi, że ja tylko raz tam byłam w dość przykrej dla mnie sprawie i nigdy więcej się nie wybieram.
- No niech pani spojrzy, przynajmniej raz w roku, a w ubiegłym to nawet dwukrotnie pani leżała...
Pokazał mi w systemie szpitala w Xyz, do którego miał dostęp daty, w których byłam w tym szpitalu. Nie wiem jak to jest możliwe, nie uwierzyłabym gdybym nie widziała.

Pewnie nie wszystkie szpitale tak nabijają sobie liczbę pacjentów, ale takie są. Może ja teraz jestem leczona w szpitalu i NFZ na to płaci a kto inny czeka w kolejce bo ma termin za pół roku...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 804 (842)
zarchiwizowany

#43492

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczorajszy wieczór wracamy z wesela, zmęczeni, po siedmiu godzinach jazdy. Wszystkim oczy się zamykają. Nagle na środku szaro-czarnej, nieoświetlonej drogi coś majaczy w innym odcieniu szarości. Hamujemy, ledwo co wymijamy ruchomą szarość, rów, drzewa. A to człowiek na czarno ubrany, na telefon się zapatrzył... Trochę chwiejny krok świadczył o jakimś spożyciu. Ledwie wysiedliśmy sprawdzić, czy wszystko z nim ok a nadjechała ciężarówka ponad 100km/h. Gdyby jechała przed nami ktoś by mógł zginąć. NOŚCIE ODBLASKI!

ciemna droga przez las

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (58)

#26595

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szlachetne zdrowie!

Wujek do pracy musiał wykonać standardowe prześwietlenie płuc. Okazało się, że coś nie tak. Trafił na oddział gruźliczy na dalsze badania. Przeleżał pół roku. W domu żona z dwójką małych dzieci radzi sobie sama. Badania nic nie wykazują, nieśmiałe pytanie: nie jest to może jakiś nowotwór? Młody lekarz wie najlepiej: Nie! Po miesiącu okazało się, że jednak tak. Wypisali do domu, bo nie ma co leczyć. Dwa miesiące życia. Rodzina w panice. Zaczęliśmy szukać. Jedna ciocia przez sekretarkę szefa załatwiła konsultacje u pewnego profesora ze stolicy. Obejrzał, zbadał. Skierował na oddział onkologi w rodzinnej okolicy i wypisał co podawać.

Wizyta w szpitalu. Onkolog nie przyjmie. Drugie podejście, można wejść, zapytać Pana Onkologa [O].
[O]: Nie ma sensu leczyć. Choroba jest nieuleczalna. Z taką diagnozą to najwyżej dwa miesiące życia.
[W]: Byłem u profesora X. Przekazał, że w pełni uleczalna, tylko trzeba sprowadzić taki lek zza granicy, w pełni refundowany i będzie dobrze.
[O]: O, to proszę przejść za mną. Takimi przypadkami zajmuje się inny lekarz.

Wujek 4 dni później zaczął chemioterapię. Było to trzy lata temu. Albo się płaci, albo ma znajomych, albo umiera...

służba_zdrowia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 812 (846)
zarchiwizowany

#26163

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno, dawno temu... Na przełomie ustrojów, gdy zaczęła się pojawiać religia w szkole, innowiercy nie mieli łatwo. Miałam okazje się o tym przekonać w szkole. Gdy okazało się w pierwszej klasie podstawówki, że nie będę chodziła na nowy przedmiot, katechetka zbulwersowała się i rozpowiedziała moim koleżankom i kolegom, że jakaś podła poganka chodzi do ich klasy, że w Boga nie wierzy, że do piekła pójdę i ich będę chciała ze sobą zabrać.
Siedmiolatkom dużo nie trzeba. Zaczęły się przezwiska, popychanie, odsuwanie, traktowanie jak trędowatej. Nie raz przez to płakałam.
Wychowawczyni dostrzegła zachowanie dzieci, wypytała o co chodzi i porozmawiała z moją mamą. Więc zostawiła klasę po lekcjach i wytłumaczyła, że po prostu chodzę do innego kościoła.
Z katechetką też porozmawiała, skutecznie. Więcej temat nie wracał a klasa dostała katechetę, specjalistę od wyznań, który jak miał z nami zastępstwo to całą lekcję potrafił ze mną rozmawiać o zasadach obowiązujących w moim wyznaniu. Jakoś z kolegami do okresu siódmej- ósmej klasy (wiek dzisiejszych gimnazjalistów) nie miałam problemów.

Szkoła

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (132)

1