Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Czarnechmury

Zamieszcza historie od: 10 kwietnia 2016 - 21:44
Ostatnio: 23 sierpnia 2018 - 15:59
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 633
  • Komentarzy: 439
  • Punktów za komentarze: 4130
 

#72349

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o lekarzach.

Historia miała miejsce prawie 20 lat temu, dość dobrze pamiętam, że w okolicy Andrzejek (miała być w szkole biba, dlatego pamiętam). Rozbolał mnie brzuch, potworny ból.

Z mamą udałam się do lekarza, mojej pani nie było przyjęła mnie inna (powiedzmy że X). Lekarka stwierdziła, że to nerki (znała mojego tatę on miał problemy z nerkami i widocznie uznała, ze dziedziczne). W moim mieście (ok 20tys mieszkańców) były dwa szpitale - zwykły i dla dzieci. Wysłała mnie do drugiego.

Spędziłam tam 2 dni, pamiętam potworny ból, lekarze debatowali co mi może być. Był tam młody lekarz stażysta / praktykant czy ktoś taki, który sugerował wyrostek (wiem to z opowiadań mamy), ale prowadząca lekarka (Y) go olała, bo co taki smark ledwo od książek odciągnięty może wiedzieć? W każdym razie nie było poprawy, owy stażysta powiedział mojej mamie, żeby mnie wypisać i przewieźć do drugiego szpitala (który był dosłownie po drugiej stronie ulicy).

Moi rodzice to nie idioci, więc wzięli mnie na pogotowie (lekarzom z dziecięcego średnio się to podobało), tam akcja działa się już błyskawicznie. Lekarz dyżurny widząc mój stan dosłownie poleciał ze mną na salę operacyjną. Wyrostek już pękł, nie znam się na tym, ale zdaje się, że coś się wylewało. Na stół według słów lekarza trafiłam w ostatniej chwili.

Jak się obudziłam wszyscy wokół mnie skakali, czemu? Ano bo pani Y (pracowała też w tym szpitalu) mogłaby mieć problemy, gdyby rodzice postanowili robić aferę. Sama Y zaglądała do mnie non stop, dostawałam miśki itp.
Sama pani Y okazała się w porządku, błądzić rzecz ludzka, tylko trzeba umieć się przyznać do błędu, co też ona uczyniła i przepraszała ona, jej mąż! a nawet moja wychowawczyni (bratowa Y).

Do pomyłki za to nie chciała się przyznać pani X do której nie docierało, że to jednak nie nerki były. Ilekroć zmuszona byłam u niej się leczyć, standardowym pytaniem było czy z nerkami już ok. Nie wiem czy głupa rżnie czy coś, bo doskonale wie, że moim nerkom nigdy nic nie było.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (215)

#72433

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałam wielokrotnie o kobietach, które po urodzeniu dziecka"zwariowały". Oceńcie bo może ja się czepiam, a sytuacja normalna i tylko mi nigdy nie udało się takiej przyuważyć.

Msza dla dzieci w Lany Poniedziałek, małe miasteczko na południu Polski.

Kościół ma takie boczne nawy, z mnóstwem ławek i tam zazwyczaj gromadzą się rodzice z małymi dziećmi. Idę tam i ja, bo zazwyczaj jakieś wolne miejsce się znajdzie. Usiadłam tym razem trochę z boku, ale dzięki temu miałam wszystko na widoku. Msza się zaczyna, wiadomo wszyscy wstają tylko jedna pani w czerwonym płaszczu [P] zamiast wstać - kuca. Kuca obok swojego dziecka (dziewczynka na oko coś koło nastu miesięcy -biegająca, z zębami i coś tam mówiąca, nie wiem ile może mieć, z 15?).

Sytuacja normalna, może chce wziąć na ręce. Nic bardziej mylnego, kobieta postanowiła zmienić pieluchę swojej córce - podwinęła jej spódniczkę i zmieniła.
Msza trwa dalej, dziecko zadowolone bawi się z innymi dziećmi, podchodzi P zgarnia dziecko na ręce, siada w ławce i wywala pierś. Zaczyna karmić. Obok niej siedział jakiś chłopaczek i dorosły facet, obaj momentalnie się wyprostowali i wzrok w drugą stronę. Dziewczynka widać nie była głodna, bo zaraz się wyrwała i pobiegła do dzieci. Nie minęło może 5 minut, a P znowu zabiera dziecko. Znowu wywala pierś i przystawia małą. Tym razem trzyma mocno, trwa to trochę, cały czas dziewczynka wierzga, zapiera się nogami jakby chciała się wydostać z uścisku matki (do mam: czy to normalne, że w czasie karmienia dziecko się zapiera? Bo może to jakieś niekontrolowane ruchy nóg po prostu?).

Podejście do karmienia było jeszcze dwa razy, w czasie komunii P się zmyła.
Mimo wszystko to kościół i chyba takich rzeczy po prostu nie wypada, pomijam, że wkoło pełno dzieci, nastolatków, dorosłych. Przy kościele jest i łazienka, i spory kiosk, można było załatwić sprawę tam. Poza tym to nie był niemowlak, wydaje mi się, że mogła ją nakarmić wcześniej albo wytrzymać to 45 minut.

Czemu nie zwróciłam uwagi? Bo miałam wrażenie (zresztą nie tylko ja, jak się potem okazało), że kobieta robiła to specjalnie i tylko czekała, aż ktoś się przyczepi.

matki polki

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 469 (499)

1