Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

DrawEr

Zamieszcza historie od: 25 lutego 2015 - 15:12
Ostatnio: 6 marca 2015 - 18:40
O sobie:

Baza danych
Znany jako: Fs-ior
Opis: Prawdopodobny psychopata, rysownik - amator, kolekcjoner puszek po napojach i zielonych pluszowych świń.
Pisarz za dychę i gość od rozbierania komputerów. Jednostka uzależniona od tanich drinków kokosowo mlecznych, Mass Effecta i głupawych Królików z pewnej serii kiedyś uznawanej za świetną. Aha, i specjalista od gier PC.

Uwagi: Nienawidzi ludzi, socjopata

Zalecenia: Skierować do odosobnionego domku w górach z dostępem do internetu. Raz w miesiącu dowozić barszcz czerwony, spaghetti i drinki kokosowe.

  • Historii na głównej: 0 z 4
  • Punktów za historie: 27
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 1
 
zarchiwizowany

#65263

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znieczulica na skalę miejską?

Pół roku temu wracając z rodziną zauważyłem dwoje autostopowiczów. On i Ona, około 20 lat, dwa plecaki, mała torba i wielki napis z moim miastem. Na drodze około 15 aut z tegoż miasta, w tym nasze. Nikt się nie zatrzymał, my też nie. Wracamy z zakupów, ale miejsce jeszcze mamy. Wyjaśnienie kierowcy?

- Ale my jeszcze po buty mamy skoczyć!

Po całym dniu jeżdżenia po ciucholandach jakieś 70 kilometrów od domu? Tak. Wyjechaliśmy TYLKO po te buty.

Mam nadzieję, że ktoś ich zabrał. Cała piekielność po naszej stronie.

Droga krajowa

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -20 (20)
zarchiwizowany

#65229

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrowienia dla Dresa, który trzasnął mnie butelką po piwie w twarz, gdy biegłem do autobusu. Mam nadzieję, że zaszpanowałeś przed kumplami, którzy szli obok.

P.S. Było to wczoraj wieczorem przy lesie. chyba o 19.35.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (45)
zarchiwizowany

#65192

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O pracy Taty.

Purchasing Manager to gość zajmujący się koordynowaniem zakupów. Odpowiada za dostarczanie do firmy kabli, rur, zbiorników, zaworów i co tam się jeszcze nawinie. Do rzeczy:

Firma 1:

Okrągłe logo z literami G i E. Nic piekielnego, wstęp do następców. Tam Tata zdobywa doświadczenie w "Purchasing Manageringu" - kupowaniu różnych komponentów dla firm. Dużych firm.

Firma 2, Początek Piekielności:

Electronics w nazwie ,trzy kolorowe kable i nie zajmuje się robieniem gier. Tata utrzymuje się przez jakiś rok - dwa, aż do genialnego pomysłu szefa. "Za dużo wydajemy na sprzęt? Cięcia budżetowe!"

I tak tata zmuszony był do kupowania rur z kartonu (sporych, bez problemu wejdę do środka), plastikowych nakrętek, kabli bez (!*) izolacji. Niedługo potem odpuścił.

Firma 3, Żelazna logika:

Chyba dwa latka firmie z zapomnianą przeze mnie nazwą. Tata radzi sobie nieźle, podwyżka i awansik na stanowisko Grand Purchasing Manager, czy jakoś tak. A potem wkracza szef: "Słuchaj Tato DrewEra, jesteś świetnym gościem, zawsze bierzesz najlepsze za najmniej, ale Coś-Tam (Nie mam pojęcia, co) mi się nie podoba i dostajesz "obniżkę". Do następnego!". Tata siedział tam jeszcze z miesiąc.

Firma 4, Zmiany w planach:

Duńska korporacja "Danfoss", czy jakoś tak. Robota - cud. Tata cały dzień w domu wypełnia tabelki Execela i gada na Skype, raz w miesiącu leci do Danii na konferencję trwającą tydzień. Zawsze potem przylatywał z drobnymi upominkami w stylu gry, książki, czy plastikowej żyrafy. Istna sielanka, do czasu zmian stanowisk, a było to tak:

Szef Szefa Taty [SST] idzie na emeryturę. Na miejsce [SST] wchodzi dotychczasowa Szefowa Taty [ST], a jej miejsce dostaje Jakiś Kolo [JK]. No a że [JK] zajmował się transportem, to do transportu przydzielono dotychczasowego Szefa Czegośtam (Wybaczcie, nie znam się na zarządzaniu korporacją) i tak dalej. Tata na stanowisku Szefa gości od kupowania nie znalazł tam miejsca. Może nie chciał, może nie mógł. W każdym razie - wyleciał, zanim zrozumiał, czym zajmowała się jego koleżanka. Chyba [ST] również nie wiedziała.

Firma 5, Czyżby koniec?:

Korpo "Płynne Powietrze" po angielsku, mają miejscówkę w Krakowie. Dla nas 2 godziny w jedną stronę, ale i dobrze płacą, i stanowisko znajome (Purchasing...). Pierwszy rok mija jakotako, zdarzyło mi się kiedyś nawet tam zajrzeć. Jeżeli oglądaliście jakikolwiek film z akcją wewnątrz klasycznego biura, to wiecie, jak to wyglądało. Koleżanka Taty bardzo fajna, mimo stanowiska (chyba asystentka PM - a) ma luźne podejście do pracy. Zrobiłem dla niej jakiś szkic postaci (miniprezent) i wróciliśmy do domu. Miesiąc później - Szok przez duże S. Projekt Taty zakończony, "chcesz u nas zostać to jedziesz do Niemiec, a tam pogadamy".

Tata siedzi w Niemczech, na firmowym lapku komunikatora brak, przyjeżdża raz na miesiąc. Przybywa za tydzień od teraz. Na dwa dni.

(*) - Nie pytajcie mnie, skąd brali te kable. Może po paru wypadkach zmienili zdanie.

P.S. W tle przewinęło się jeszcze kilka mniejszych firm, bez bardziej piekielnych sytuacji. Nie wiem, ile.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -29 (37)
zarchiwizowany

#65118

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ludzie znają ludzi, którzy znają ludzi...

Taki właśnie "Znajomy kumpla kolegi przyjaciela brata cioci" przybył do mnie z wizytą. Zapoznaliśmy się, posiedzieliśmy razem i poszedł. Pan Konfucjusz (Imię prawdziwe równie niecodzienne) widocznie za życiowy cel postawił sobie odwiedzać mnie przy każdej możliwej okazji, czyli średnio raz na miesiąc.

K. był dość... specyficzny. Wyobraźcie sobie gościa mającego awersję do masła. Nie tknie, bo nie. A co zamiast smarowidła? Jak to: co? Oliwa!

Nie miałem nic przeciw nawykowi K. Oliwy w domu zawsze sporo, pierogi do barszczu same się mnie usmażą, a mikrofali nie mam. Fakt, że K nadwyrężał me cenne zapasy już trochę denerwował. Zdarzyło się jednak coś, co mnie, lekko mówiąc, wkurzyło.

Postanowiłem wykonać Maskę przez duże M. Runda po sklepach za skalpelami, sprayami, taśmami, gumami etc. i do roboty. Łącznie prawie tydzień harowania nad kawałkiem papieru, by jakoś to wyglądało.W końcu - jest! Mocowanie się trzyma głowy, papier mocowania, a farba papieru. Schnie toto na środku stołu, a ja sprzątam odpadki.

Din Don! - odezwał się dzwonek. Konfucjusz przybył.

Wchodzi sobie do kuchni, wyciąga chlebek i oliwę z oliwek, prawdopodobnie tą najbardziej tłustą. Kromeczka zrobiona, ląduje na stole. Ops, na stole coś leży. Kanapka spada bez połowy zawartości.

Zgadnijcie, gdzie wylądowało 50% oliwy?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -28 (32)

1