Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Geralcigatka

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2014 - 12:11
Ostatnio: 6 sierpnia 2015 - 8:10
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1143
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 65
 

#67720

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w biurze deweloperskim. Tak się składa, że nasze biuro znajduje się w tym samym miejscu gdzie sprzedajemy nasze mieszkania/domy/apartamenty. Co za tym idzie, jesteśmy bardzo bliskimi sąsiadami z naszymi klientami. Z tymi piekielnymi też.

A teraz krótkie wyjaśnienie. Na naszym osiedlu nie ma zarządcy, mieszkańcy nie doszli do porozumienia między sobą (a musi być zgoda 100%, bo każdy z mieszkańców ma równe udziały np.w drodze), i tak część ludzi marudziła, że im nie potrzebny jakiś zarządca, inni nie chcieli w ogóle itd. itp.(Nasze wyjaśnienia, że jak im śnieg zasypie drogę to będą mieli problem z wyjazdem, bo nikt tym nie zarządza, zostało skwitowane rubasznym śmiechem jednego Pana z tekstem: Że on ma terenowe, wysokie auto to se wyjedzie he he).

Temat umarł (czekamy teraz z uśmiechem na zimę :D), jednak wielu mieszkańców nie wiedzieć czemu jest świecie przekonanych, że skoro biuro gdzie mieszkanie kupowali jest na osiedlu, to jesteśmy zarządcą i z każdą pierdołą trzeba do nas przychodzić,żebyśmy się za bardzo nie nudzili.

I tak przechodzimy do:

Przychodzi starszy Pan, lat koło 65-75, wchodzi do biura, wita się i patrzy na mnie. Na pytanie czy w czymś pomóc, dalej się patrzy i chyba myśli jak zacząć.
-Proszę coś z tym zrobić.
Wnioskując po jego minie, moja twarz zamieniła się chyba w pytajnik.
-Ale w czym?
-A bo sąsiad z naprzeciwka(facet lat około 40) puszcza tak głośno muzykę, że okien nie mogę nawet otworzyć! Zwróciłem mu uwagę ale to cham, nie reaguje. Ja się na spokojne osiedle przeprowadziłem, tu spokój ma być, a nie jakieś łupanki od samego rana.
Tak dla wyjaśnienia była godzina koło 12.00, sobota.
-Ale w dalszym ciągu nie rozumiem co mam zrobić.
-No niech Pani do niego zadzwoni, albo pójdzie i upomni go albo coś.

Tutaj pomyślałam, że jestem chyba w ukrytej kamerze, bo prośba była dla mnie tak niedorzeczna, że aż śmieszna.

-Proszę Pana, my nie jesteśmy zarządcą, jeżeli sąsiad zakłóca Panu spokój, niech Pan dzwoni na Straż miejską.
Tutaj wystąpił wywód, że on już kilka razy dzwonił, że sąsiad to nie tylko muzykę głośno puszcza ale też na jego miejscu parkuje, że to skandal, że trzeba coś z tym zrobić i tak dalej.
Pan wyszedł nie pocieszony z radą ode mnie żeby się z sąsiadem dogadał, albo niech dzwoni na straż miejską, bo my nic zrobić nie możemy, to nie nasza sprawa.
I myślałam, że to koniec historii, ale okazało się,że to dopiero początek!

W poniedziałek wpada do nas sąsiad (ten od puszczania łupanki) z pytaniem czy jest szef. Jakiś taki wkurzony był, no ale szefa nie było (wracał we wtorek) to także wyszedł niepocieszony.

A na drugi dzień szef wrócił i opowiedział nam, że:
-Dzwonił do niego sąsiad (ten od łupanki) z OGROMNĄ pretensją, że ktoś mu auto obkleił karnymi kut*sami(!) i mamy coś z tym zrobić(!), że skandal, że on sobie nie życzy i mamy się tym zająć(!), bo to nasza wina(!). Bo jako zarządcą powinniśmy pilnować porządku.
Po słownej reprymendzie, że nie jesteśmy psychologami, ZARZĄDCĄ ani negocjatorami i nie zajmujemy się dogadywaniem między sąsiadami, nastąpił foch i obraza majestatu.
A wojna nadal trwa.

sąsiedzi wojna

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 372 (414)

#60589

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja koleżanka ma 9-letniego syna, który chodzi do podstawówki. Jak to w każdej szkole bywa, dzieci są gorsze i lepsze i nie chodzi mi o naukę, a o zachowanie i ogólne nastawienie do świata.
Opowiedziała mi historię która wydarzyła się w tej szkole kilka dni przed zakończeniem roku.
W klasie mają chłopca, nazwijmy go Tomek. Jest dzieckiem złośliwym, niegrzecznym i ogólnie inni rówieśnicy go nie lubią, unikają jak tylko mogą. Wiele razy był ganiony za bójki, jednak ani rodzice, ani dzieciak jakoś specjalnie się tym nie przejmowali.
Pewnego dnia Tomek pokłócił się z kolegą i w przypływie gniewu wywrócił go na ziemię i ugryzł w krocze!, przegryzając przez ubranie członka i jądra, uszkadzając je na tyle, że potrzebne było natychmiastowe szycie w szpitalu!

Pomijam fakt, że zaatakowany chłopczyk może mieć problemy w przyszłym dorosłym życiu, chociaż mam nadzieję, że wszystko skończy się jak najlepiej. Na szczególną jednak uwagę zasługuje reakcja szkoły.

Ten wyczyn zasłużył na uwagę do dzienniczka.

Szkoła dzieci

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 716 (784)

1