Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Liliana_Le_Blanc

Zamieszcza historie od: 27 lutego 2014 - 18:51
Ostatnio: 20 grudnia 2016 - 11:39
  • Historii na głównej: 3 z 6
  • Punktów za historie: 2615
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 99
 
zarchiwizowany

#61488

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rozmowa z koleżanką ze studiów przebiegała spokojnie, wiadomo padały tematy błahe i te mniej błahe, aż w końcu pod koniec naszego wczorajszego spotkania padło takie oto pytanie:



Koleżanka: Weź mi coś poradź, bo strasznie mi drzwi w domu skrzypią i już nie idzie wytrzymać, fachowca wzywać myślisz?

J: ale po co Ci fachowiec do skrzypiących drzwi. To nasmarować wystarczy zawiasy i będzie spokój.

K: O to super! A czym ja mam to nasmarować?

J: WD40..

K: Ok, wielkie dzięki.

J: Nie ma problemu..ale wiesz gdzie to kupić i co?

K: no jasne, aż takim nieogarem to ja nie jestem. *śmiech* To do zobaczenia! I dzięki za pomoc!

Pokiwałam głową, i zadowolona z małej ale zawsze pomocy, pożegnałam się i wróciłam do domu. Wieczorem odbieram telefon od zdenerwowanej koleżanki i nim dane było mi zapytać o co chodzi, słyszę:

K: Ale ty głupia jesteś! No ja nie mogę! Mówisz mi jakieś brednie...WD40 też mi coś! Guzik pomogło! A wszystko zużyłam! Całą butelkę wylałam! Godzinę dobrej wódki w monopolowym szukałam! A mogłam wypić!

I koniec rozmowy. A ja do tej pory staram się tę sytuację ogarnąć, ale śmiech utrudnia mi myślenie...

drzwi rozmowa wd40

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (321)

#59414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ku przestrodze.

Dla osób, korzystających z Gmaila, ale także z każdej innej poczty. Zapewne nie raz słyszeliście o próbach wyłudzenia informacji takich jak hasło, login czy numery pesel bądź kart.
Wiele osób i instytucji przestrzega, przed zbyt szybkim odpowiadaniem na podejrzane maile, nim zapoznamy się dokładnie z ich treścią.

Do mnie dziś dotarła wiadomość, którą tu przytoczę.

"TWOJE KONTO ZOSTAŁO ZGŁOSZONE JAKO KONTO SPAMOWE.

Najczęściej spam rozsyłany jest przez automatyczne roboty zwane botami, dlatego każdy sygnał tego typu musimy sprawdzić.
Aby potwierdzić, że to konto nie należy do bota prosimy odpowiedzieć.

Odpowiedź interpretowana jest przez system autoryzacyjny i
MUSI ZAWIERAĆ WYŁĄCZNIE DWA SŁOWA:


Hasło: -używane podczas logowania do skrzynki pocztowej
wynik działania: 2+8-6=

Odpowiedź należy wysłać na adres automatycznej skrzynki odpowiadając na tą wiadomość.
W przypadku braku poprawnej autoryzacji, konto zostanie
bezpowrotnie usunięte a adres zablokowany z powodu przynależności
do automatu spamującego, nie zaś osoby prywatnej, co jest niezgodne z
Regulaminem Świadczenia Usług przez Grupa Poczta Sp z o.o."


Oczywiście dla podkreślenia powagi sytuacji, niektóre zdania były pisane na czerwono, bądź z użyciem caps lock'a.
Do tego jakże przekonująca ikonka Gmail, adres "administracji" i podpis, że to od niej właśnie.

+ Pierwsze co zrobiłam, to zgłosiłam wiadomość jako próbę wyłudzenia informacji go gmaila.

Nikt nie ma prawa prosić was o hasło i tego typu dane, nawet bank.

https://support.google.com/accounts/answer/75061?hl=pl

tu link do odpowiedniego artykułu.
Skoro zablokowali mi konto, pewnie nie można będzie do mnie słać maili? Otóż nie, zaraz po przeczytaniu wiadomości, wysłałam z innego adresu wiadomość testową ;) pojawiła się kolejna od "administracji", że mam zablokowane konto...minutę po niej wiadomość testowa, nic nie jest zablokowane.

Możliwe, że zaraz ktoś z Was dostanie coś podobnego, ewentualnie o nieco zmienionej treści, więc ostrzegam.
A gdyby ktoś przez przypadek już hasło wysłał, radzę je czym prędzej zmienić ;)

tu link do forum z tym samym przypadkiem, tylko za miast wyniku działania dawali kod ;)

https://productforums.google.com/forum/#!topic/gmail-pl/xwNkSKwo27U

Gmail

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (390)

#58970

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wychować księżniczkę, przyszłą następczynię tronu, lub co najmniej damę dworu?

Już tłumaczę.


Pod moim blokiem postawiono nowy i sporych rozmiarów plac zabaw. Nieco dalej nawet małą siłownię ;)

Oto, co udało mi się dziś zobaczyć.

Mała, może 3 letnia dziewczynka, w białych lakierkach, rajtuzach, różowej spódniczce z cekinami, cekinowej bluzce, i małą koroną z pewnością wyróżniała się z pośród dzieci odzianych jedynie w getry, addidasy, zakurzoną kurtkę i lekką czapkę.

Za nią natomiast biegała młoda mama, w jeansach, lekkim płaszczyku i trampkach wołając z trwogą

Mamusia: Nie kochanie! Damy nie mogą siedzieć na ziemi!(Serio, powiedziała "Damy":D ) Nie dotykaj tego, tu się tamten chłopak co miał brudne ręce bawił! Nie! Nie wchodź do piaskownicy! Tam się ubrudzisz! Nie siadaj na motorze! To nie dla dziewczynek! Nie kucaj! Nie wypada to...nie wypada tamto....i tak w ten deseń, przy każdej rzeczy, przy jakiej się mała zatrzymała. Mała mogła za to stać i podziwiać innych.

Kiedy mała widząc iż się placem zabaw nie nacieszy poszła na
urządzenia do ćwiczeń, matka wpadła w panikę mówiąc, że to dla chłopców a nie dla małych księżniczek.

I teraz zastanawiam się po co w zasadzie przyszły na ten plac. Chyba, żeby mała nauczyła się spoglądać na plebs z wyższością.

Na koniec mała się oczywiście rozpłakała. Krzycząc, że chce się pobawić, została zabrana. Oczywiście "nie płacz, bo to wstyd przy dzieciach" paść musiało.
Ot, brak manier zupełny.

Sytuacja dla mnie piekielna z prostego powodu. Chore widzimisię matki odbija się na szczęściu dziecka.
No ale przecież tron się sam nie zajmie...

Nadworny plac zabaw.

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 977 (1053)
zarchiwizowany

#58907

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do osób wrażliwych, o słabych nerwach.
Nie czytajcie.






Będzie krótko. Przerażająco, absurdalnie.
Wielu osobom może się wydać to nierealne.
Mi też się takie wydawało, patrząc jednak na łzy przyjaciółki, dotarło do mnie, że potwory są wśród nas.

Moja przyjaciółka mieszka zaraz za Krakowem.
Na osiedlu domków. Kilka dni temu powiedziała mi, że zginęła jej kotka. Kilku miesięczna, oczko w głowie mojej koleżanki, jej brata i całej rodziny. Uroczy, słodki kotek, cały czarny. Szukała, pytała, wieszała ogłoszenia. Cisza. Kota brak.

Dziś wracając z uczelni go odnalazła. Martwego, niedbale ukrytego w zaroślach przy drodze, kilka metrów od jej domu.
Mogłoby się wydawać, że to już jest cała piekielność.
Niestety. Mało tego, że kot był martwy, był przerąbany na pół. Jedna połowa leżała w zaroślach, druga kawałek dalej.
Ciało było wyraźnie przecięte. Nie były to ślady po zębach, by móc przypuszczać atak innego zwierzęcia. Co w obliczu całej sytuacji było by zbawienne. (Myślenie, iż człowiek może dokonać czegoś takiego, czasem mnie zwyczajnie przerasta)

Czytałam już dziś historię o kotku pozbawionym ogona i uszu, o podpalonej sierści(losowanej), sądziłam, iż nikt nie mógłby być tak okrutny. Nie doceniłam ludzi.

P.S Kotka była niebywale ufna. Nie uciekała na widok obcych. Gdy siedziała wygrzewając się na słońcu, starczyło podejść i chwycić ją, łasiła się jeszcze zadowolona. Można było sadzać ją na ramionach, trzymać w ręce, zostawała tam gdzie się ją położyło. I ta ufność ją zgubiła.

*Nie był to też kot stricte domowy, tj. nie siedział non stop w domu. Wychodziła przez okno na cały dzień, i wracała wieczorem. Często biegała polować na okolicznej łące.

Okolice Krakowa

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (325)

#58398

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę sobie tramwajem. Do pokonania mam niewielką trasę, bo ledwo 5 przystanków. Kupiłam więc bilet 20 minutowy, kasuję. Minęłam 2 przystanki, podchodzi do mnie Pan Kanar [PK].

PK: Dzień dobry, bilety do kontroli.
Ja: Proszę.
PK: Proszę Pani ale ten bilet nie został skasowany, będzie mandat.
Obracam bilet na drugą stronę.
Ja: Proszę, skasowałam z drugiej strony.
PK: Ale to bilet czasowy, a Pani już czas minął, więc jednak mandat.
Ja: Proszę Pana, proszę spojrzeć. Mam jeszcze przynajmniej 15 minut.
PK: Proszę Pani, wg mojego zegarka, ma Pani bilet nie aktualny.
Zrobiłam wtedy wielkie oczy, bo może nie doczytałam regulaminu nowego, ale od kiedy kasujemy bilety pod zegarki kanarków?
Ja: Ale ja kasowałam bilet w kasowniku, nie w Pana zegarku -
tu wskazuję kasownik zaraz obok siebie.
Ja: Proszę, widzi Pan? I nawiasem mówiąc, ma Pan źle nastawiony zegarek...
Pan wymamrotał coś niezrozumiale i odszedł.

Z tego co widziałam, nie obłowił się. Nie złapał nikogo na gapę, toteż zastanawiam się, czy tak bardzo liczył na mandat i zarobek, próbując mi wcisnąć złą godzinę, czy może chciał zagadać? Cóż, jeden i drugi wariant mu nie wyszedł ;)

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 512 (614)
zarchiwizowany

#58383

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spacerując ulicą koło swojej uczelni, pewnego słonecznego dnia spotyka mnie dość biednie wyglądający pan w średnim wieku.
-Przepraszam Panią, ja od 3 dni nic nie jadłem, poratowałaby Pani kilkoma groszami? Ja nie piję, nie palę...przysięgam to nie na papierosy!-
W życiu już kilku osobom pomogłam, nie koniecznie kasą, czasem podzieliłam się bułką, czasem zmarzniętej kobiecie kupiłam kubek herbaty. Na przestrzeni lat też wyrobiłam sobie jako taki zmysł, który pozwalał mi choć w pewnym stopniu oszacować, czy dany potrzebujący faktycznie jest potrzebujący,bo jak po niektórych to widać na pierwszy rzut oka, tak inni umieją być bardziej przekonujący niż gwiazdy kin, aż dziw, że włóczą się po ulicach z takim talentem. Czując więc mało szczere intencje, postanowiłam zrobić to co na ogół robię. Rzekłam więc, że nie mam drobnych (co też było prawdą) i ruszyłam w stronę uczelni. Minęła jednak chwila, a przypomniałam sobie o kanapce jaką wzięłam na zajęcia.Pomyślałam, że ją mu zaproponuję. I albo weźmie, czym okaże się naprawdę potrzebującym, albo mnie oleje, licząc jednak na grosz na piwo czy co innego.
Wróciłam się więc do delikwenta, i z uśmiechem mówię, że mam kanapkę i z chęcią mu ją oddam.
On tak zerka na mnie, podchodzi i tako rzecze.
-Wiesz co? Ja to palić chciałem! Szczery będę, nikt mi fajek dać nie chce, od kilku dni na głodzie jestem, telepie mną, kupiłabyś mi fajki co?-

Niestety, palenia i picia entuzjastką nie jestem. Z resztą nałogów za niezbędne do życia nie uznaję, toteż powiedziałam, że mówił Pan o jedzeniu, nie o paleniu.
Myślicie, że machnął ręką, zaklął i odszedł? Skąd. Po rzuceniu kilkoma *urwami zaczął się do mnie zbliżać z mało sympatyczną miną, im szybciej szłam tym szybciej się zbliżał. Było samo południe, wielki ruch, nikt jednak nawet nie zwrócił na nas uwagi. Na moje szczęście akurat byłam już obok banku, do którego bez słowa weszłam, a przy którym agresor sobie już odpuścił, uznając, że dzisiejsza młodzież jest do bani, nie ma za grosz współczucia, empatii, i nawet już walnąć się takiej suki nie da bo ucieka od razu....Poważnie, czuję się piekielnie, ze nie dałam ulżyć Panu w jego złości....przecież robienie za worek treningowy to zaszczyt.

I weź tu człowieku pomagaj. Nie dość, że Cię okłamie, to jeszcze będzie gonił chcąc pobić, bo przecież on się przyznał, że na fajki, jak śmiałam mu tego nie wynagrodzić.
Cieszę się, że obok było wiele lokali, tego dnia byłam z ciężką torbą, osłabiona po chorobie, i pewnie daleko bym nie uciekła, a agresja wiadomo, siłą napędową jest. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdybym jednak nie uciekła. Bo na reakcje okolicznych ludzi, raczej nie miałabym co liczyć. Jeszcze by mi się oberwało, że mu nie kupiłam i problemy robię ;)

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (237)

1