Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

MoonPresence

Zamieszcza historie od: 25 lipca 2016 - 15:16
Ostatnio: 21 marca 2018 - 11:49
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 1268
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 239
 

#81753

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko i treściwie.

Na zakupach w supermarkecie podszedłem do półki z wieprzowiną w celu wybrania łopatki na obiad. Obok pracownik wykładał towar.

No i stoję sobie tak, debatując między 1,2 kg a 1,1 kg, gdy do moich uszu dociera warknięte pod nosem "wyp*******j" z ust owego pracownika.

Posłuchałem jego sugestii i sobie poszedłem. Do kierownika supermarketu.

supermarket

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (173)

#80399

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taką mamy porę roku, że człowiek łapie choróbska szybciej niż się obróci. I mnie dopadło przeziębienie, ale nie przejąłem się szczególnie. Witamina C, herbatka z imbirem i jakoś wytrwam.

Pech chciał, że draństwo nie mijało. Po tygodniu wyhodowałem dudniący kaszel i narzeczona wykopała mnie do lekarza.

Lekarze w Anglii mają to do siebie, że na wszystko przepiszą paracetamol. Przeziębiony? Paracetamol. Kaszle, jakby miał gruźlicę? Paracetamol. Złamane żebra? Paracetamol. Dlatego nie zdziwiło mnie, gdy lekarz spojrzał na mnie, pokiwał głową, powiedział, że wirus i kazał brać paracetamol.

Tylko że tydzień siedzenia w domu i wchłaniania każdej substancji z witaminami i paracetamolem nie pomógł, a mój kaszel z dudnienia przeszedł w napady duszności i generalnie czucie się, jakby wygodniej było nosić własne płuca w reklamówce. Zawlokłem się do lekarza i usłyszałem, że to na pewno wirus, brać paracetamol, minie za tydzień.

Uznając, że państwowa służba zdrowia dopiero zainteresuje się mną jak faktycznie przyniosę im wyplute płuca w plastikowej torebce, poszedłem zobaczyć specjalistę prywatnie. Facet złapał się za głowę, przepisał antybiotyk i kazał siedzieć w domu.

Po trzech dniach cudownie przestałem kaszleć.

Ja rozumiem, że ludzie nadużywają antybiotyków i potem się tworzą bakterie oporne na nie. Ale na litość Boską, nie dało się tak od początku? Skoro stan pacjenta drugi tydzień nie ulega poprawie, a nawet się pogarsza, to chyba da się wydedukować, że to nie wirusowa infekcja.

Ciekawi mnie ile musiałbym czekać aż państwowy lekarz by w końcu chociaż mnie osłuchał.

piekielni lekarze

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (134)

#80182

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie krótko i nieco obrzydliwie.

Kolekcjonuję czaszki zwierzęce, a że mieszkam właściwie to na wsi, często trafi się coś potrąconego na poboczu, co sobie jak prawdziwy sęp przywłaszczam (legalne w Anglii, gdzie mieszkam. Mam prawa związane ze zbieraniem padliny obcykane, bo to moje hobby :D). Moim standardowym wyposażeniem torby są lateksowe rękawiczki i jakiś worek lub pojemnik na znalezisko (zależnie od gabarytów).

Na jednym ze spacerów trafiłem na potrąconego zająca, który o dziwo nie był w wymiarach 2D, więc zapakowałem go do worka na śmieci i myk do plastikowej torby, coby na wszelki wypadek był podwójnie zabezpieczony w razie przecieku.

W drodze powrotnej do domu przysiadłem sobie na moment na ławce, reklamówa z trupem pod nogi i korzystam ze słonka. Aż tu nagle na rowerze śmiga obok mnie jakiś młodzik, porywa mi reklamówkę z moim znaleziskiem i ucieka z taką prędkością, że aż się za nim kurzyło. I tyle go widzieli.

Tylko teraz nie wiem czy to dzieciak był piekielny kradnąc mi torbę, czy ja, mając w niej gnijącego trupa zająca.

dzieciaki

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (174)

#74281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kota mam. Białe to z rudym ogonem, grube i nieszczególnie rozgarnięte. Kot ten trafił do mnie przypadkiem i chociaż było to parę lat temu, nadal się we mnie krew gotuje jak o tym pomyślę.

Spacerując po wsi usłyszałem miauczenie w rowie. Albo raczej powinienem powiedzieć piszczenie, jak to tylko bardzo małe kocięta piszczą. Zlokalizowałem źródło dźwięku w kartonie. Zaklejonym szczelnie taśmą klejącą.

Po otworzeniu pudła okazało się, że w środku był miesięczny kociak oraz parę kulek suchej karmy. Zwierzak był cały we własnych odchodach, odwodniony i skrajnie wycieńczony. Co miałem zrobić? Zabrałem to nieszczęście ze sobą i mam. Moja klucha wyrosła na pięknego kocura o lśniącej sierści i panicznym strachu przed kartonami.

A ja się do dzisiaj zastanawiam jakim trzeba być chorym zwyrolem, żeby zakleić kociaka w kartonie i wywalić do rowu.

ludzie

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (408)

#74248

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam i pracuję w Wielkiej Brytanii.

Często trafiam na rodaków i z większością mam sympatyczne kontakty. Czasem jednak trafiam na takie ewenementy, że z wrażenia szukam ukrytej kamery. Zwłaszcza po wynikach referendum czy Anglia ma zostać w UE czy nie. To są jakieś jaja rodem z "Misia".

Siedzimy sobie ze znajomymi w kawiarni. Żaden szykowny lokal, zwykłe miejsce podające w miarę jadalne ciasta i kawę. Gawędzimy sobie o Dark Souls III i na skos od naszego stolika widzę mord w oczach starszej pani. Gdy kelnerka przyniosła nam kawy, starsza pani zaczepiła ją i zażądała anulowania swojego zamówienia, ponieważ ona nie będzie się stołować w lokalu, który pozwala wchodzić imigrantom.

Nie powiem, lekko nas to zszokowało, ale w końcu jej decyzja. I już to samo w sobie jest piekielne. Ale hitem było, jak pani postanowiła się odezwać do nas. Płynną polszczyzną. Że ona nie znosi tych darmozjadów imigrantów z Polski, bo oni tylko niszczą ten piękny kraj. Na drobną sugestię, że sama chyba jest z Polski pani zapowietrzyła się i niemalże krzycząc powiedziała, że ona ma już obywatelstwo brytyjskie i to coś ZUPEŁNIE INNEGO.

Acha.

imigranci anglia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 440 (456)

1