Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Szemrana

Zamieszcza historie od: 30 października 2013 - 19:46
Ostatnio: 8 czerwca 2015 - 15:11
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1590
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 32
 

#65621

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przystanek w centrum miasta. Na autobus czeka kilka osób, wśród nich starsza pani w szykownym kapelusiku i kobieta z około sześcioletnią dziewczynką. W pewnym momencie dziewczynka upuszcza jakiś kolorowy papierek, na co matka spokojnie każe jej go podnieść i wyrzucić do kosza. Dziecko równie spokojnie polecenie spełnia i tu do akcji wkracza starsza pani, wykrzykując z oburzeniem:

- Co też pani wyprawia?! Jak tak można?

Kobieta z dzieckiem wyraźnie nie rozumie, w czym problem. Nie ona zresztą jedna, bo i mnie to zaintrygowało.

- Ale co się stało? - pyta spokojnie "winowajczyni".
- Takie małe dziecko! Żeby śmieci zbierało! Przecież na tym są BAKTERIE! - pada odpowiedź pełna grozy i potępienia.

Matka dziewczynki odpowiada, wciąż z niezmąconym spokojem:

- Proszę pani, nie przesadzajmy. Przystanek jest czysty i taki powinien zostać. Trzeba przecież sprzątać po sobie.

Starsza pani bierze głęboki wdech, szykując się do dłuższej tyrady. Niestety (albo i na szczęście), wyłaniający się zza zakrętu autobus zwiastuje koniec przedstawienia. Zanim weszła do autobusu, spojrzała jeszcze z politowaniem na dziewczynkę, pokiwała głową i z jadowitą słodyczą rzuciła:

- Widzisz? Mamusia cię wcale nie kocha! Chce żebyś zachorowała i leżała w szpitalu!

Cała historia wydawałaby mi się raczej śmieszna niż piekielna, ale te ostatnie zdania są powalające...

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 647 (705)

#55773

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w Niemczech i tak się złożyło, że przyszło mi załatwić pewną sprawę urzędową. Zadowolona, że mało ludzi, oprócz mnie tylko dwie osoby na cały długaśny korytarz. Czekam. Pierwszy interesant wszedł do pokoju, do którego i ja się wybierałam. Wychodzi, ja ładuję się do środka. W tym momencie czekający jeszcze mężczyzna zwraca mi uwagę, że on był pierwszy. Jasne, był pierwszy, ale stał tak trochę na uboczu, więc po prostu myślałam, że czeka do innego pokoju, w innej sprawie. Przepraszam, przyznaję rację, wycofuję się, nie ma problemu, prawda?
Otóż problem jest!

Pan nabiera głęboko powietrza i zaczyna tyradę. Że jak śmiem! Że on zna swoje prawa! Że on jest obcokrajowcem! Że to jest dyskryminacja mniejszości!
W tym momencie mnie zatelepało. Bo jakby nie patrzeć: ja też jestem w Niemczech mniejszością. A że nie mam tego na czole napisane i mój typ urody nie pozwala się tego na pierwszy rzut oka domyślać? Cóż, to czyni mnie złośliwą rasistką, z premedytacją wpychającą się w urzędowe kolejki biednym i uciskanym obcokrajowcom, to przecież oczywiste...

Nie miałam ochoty przekrzykiwać oburzonego przedstawiciela "dyskryminowanej" mniejszości. Miałam za to ochotę dobitnie i krótko powiedzieć mu coś tak szeleszczącego i zgrzytającego, co tylko polski język potrafi stworzyć. Spojrzałam mu więc głęboko w oczy morderczym wzrokiem i wyrecytowałam dobitnie pierwsze, co mi wpadło do głowy: Grzegorz Brzęczyszczykiewicz!
Nie była to pewnie najbardziej sensowna odpowiedź świata, ale podziałało. Pan się zapowietrzył, zamilkł, obrzucił mnie dziwnym wzrokiem i w ciszy i spokoju pomaszerował załatwiać swoją sprawę.
Brzęczyszczykiewicz dobry na wszystko ;)

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 865 (961)

1