Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

easyDriver

Zamieszcza historie od: 19 stycznia 2015 - 11:14
Ostatnio: 3 lutego 2015 - 20:36
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 1148
  • Komentarzy: 0
  • Punktów za komentarze: 0
 

#64734

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj historia o tym jak można zostać dłużnikiem i nawet o tym nie wiedzieć.

Historia nie dotyczy mnie, tylko mojego znajomego i za jego zgodą publikuję. Całość jest jak najbardziej autentyczna gdyż widziałem dokumenty.

A było to tak.

Mój znajomy 6 lata temu zmieniał mieszkanie razem z meldunkiem. Stare sprzedawał, nowe kupował. W starym mieszkaniu miał zainstalowaną kablówkę od operatora z kwiatuszkiem.

W nowym mieszkaniu operował inny operator, więc siłą rzeczy umowa ze starym operatorem ulegała rozwiązaniu bez dodatkowych kosztów i ze skutkiem natychmiastowym (tak to były jeszcze te wspaniałe czasy).

Znajomy poszedł do punktu obsługi klienta, wyłuszczył sprawę, pokazał odpowiednie umowy kupna, sprzedaży - ok, umowa rozwiązana.

Po 6 latach przyszło do niego zawiadomienie od pracodawcy iż komornik zajął mu pensję na kwotę 1500 PLN. Ponieważ z niczym nie mógł skojarzyć zaległości, więc zaczął dociekać o co chodzi.

To co wyszło zasługuje na program "Piekielne państwo w państwie", ale od początku.

Historia zaczyna się toczyć od dnia rozwiązania umowy. Gdyż jak się okazało operator z kwiatkiem naliczył sobie jeszcze jeden miesiąc opłaty z tytułu umowy, nadmienię - już rozwiązanej umowy.

Firma fakturę wysłała na - oczywiście - stary adres, który już był nieaktualny. Jak łatwo się domyślić nowy lokator nie odbierał korespondencji nie przeznaczonej dla niego tylko wrzucał do skrzynki - zwroty.

Operator z kwiatkiem ma w zwyczaju swoje wierzytelności sprzedawać, toteż uczynił. Firma windykacyjna przesyłała monity do zapłaty oczywiście na stary adres. Ponieważ był brak odzewu - sprawa została przekazana do sądu, w trybie elektronicznym.

Co zrobił sąd? Oczywiście wysłał informację o toczącym się postępowaniu na STARY ADRES. Tutaj ujawnia się pierwsza piekielność państwa polskiego. Sąd nie uznał za potrzebne ustalenia adresu powoda. Ponieważ sąd cały czas dostawał zwroty, wyrok został wydany zaocznie. Tutaj ujawnia się druga piekielność
państwa polskiego - awizo nieodebrane uznaje się za doręczone i nie zatrzymuje to w niczym procesu.

Firma windykacyjna mając prawomocny wyrok poleciała do komornika.

Komornik, wysłał monity na - a jakże - stary adres, ale jednocześnie ustalił miejsce pracy. Tak się znajomy dowiedział o całej sprawie.

Patrząc w dokumenty, od momentu pierwszego wezwania do zapłaty do egzekucji komorniczej minął rok. W międzyczasie z ok. 100 PLN zadłużenia, razem z kosztami i odsetkami dług rozmnożył się cudownie do 1500 PLN. Teraz powstał problem - jak to odkręcić.

Tutaj ujawnia się kolejna piekielność państwa polskiego. W takiej sytuacji nawet jeżeli wyrok uda się odkręcić, nie zatrzymuje to egzekucji komorniczej.

Komornik posiada prawomocny tytuł egzekucyjny gdyż wszystkie terminy apelacyjne już przeszły. Znajomy może się domagać odszkodowania z tytułu niesłusznie zasądzonej egzekucji ale to już jest zupełnie inna historia.

Natomiast ostatnia piekielność państwa polskiego polega na tym iż wyrok został wydany na podstawie bezzasadnego pozwu. Wierzytelność uległa przedawnieniu przed wstąpieniem na drogę sądową. Każdy sędzia taki pozew powinien odrzucić, ale (cytując klasyka) "teraz jest łatwiej, teraz mamy komputer, on się zawsze pomyli przy dodawaniu".

Wiecie na czym polega monty pythonowska pointa całej sytuacji? W dokumentacji procesowej, w załączonych dokumentach do pozwu jak wół stoi: powód rozwiązania umowy - zmiana adresu zamieszkania.

z życia wzięte

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 524 (570)

#64195

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Polska branża budowlana, sklepy internetowe.

Przeprowadzamy małą budowę w związku z czym potrzebujemy trochę gratów do łazienek - umywalki, sedesy i tak dalej.

Z architektami uzgodniliśmy co trzeba kupić, więc dziarsko z żoną bierzemy lapa w łapkę i na zakupy po sklepach internetowych.

Traf chciał iż część potrzebnych rzeczy jest w jednym sklepie, część w drugim. Infolinie, ustaliliśmy na maila iż wszystko jest w magazynach na miejscu i nie trzeba będzie czekać, czyli z dostawą wyrobimy się w góra 3 dni. Zamówienia opłacone aby było szybciej. Nauczeni życiem, doświadczeniem i rozumem, dodaliśmy jeszcze +2 dni na ewentualne "obsuwy" ze strony firm kurierskich, 7 plag egipskich, szarańczy i przemarszu wojsk ruskich przez wschodnie rubieże Alfa Centauri - słowem, na wypadek spraw losowych. Hydraulik umówiony na dzień, więc jest dobrze... znaczy się tak miało to wyglądać w teorii. A w praktyce wygląda tak.

Po 3 dniach kiedy paczek ani widu ani słychu, dzwonimy.

Sklep 1.
[M]y - Dzień dobry.
[S]klep - Dzień dobry.
M - Dzwonimy w sprawie zamówienia xyz. Chcielibyśmy się dowiedzieć co się z nim dzieje.
S - Chwilka. A tak, więc towar do nas wczoraj przyszedł, ale było to późno, więc nie daliśmy rady skompletować zamówienia i wczoraj wysłać, wyślemy dzisiaj do południa.

Ze względu na ilość sprzecznych ze sobą faktów moja racjonalnie myśląca świadomość odrzuciła informację i poprosiła o powtórkę.
S - Towar do nas wczoraj przyszedł i dziś będzie wysyłka.
M - Zaraz, chwila, moment, jak to przyszedł wczoraj? Przecież mailowo potwierdzili nam Państwo iż towar jest u Państwa na magazynie.
S - Yyyyyy....
M - Mamy przed sobą maila wysłanego od Państwa dnia tego i tego o godzinie tej i tej, w którym potwierdzają Państwo iż wszystko jest i na nic nie będziemy oczekiwać.
S - To musiało dojść do pomyłki.
M - Jak to do pomyłki, bo nie rozumiem? Chyba to jest naturalne, że jeżeli dzwonię na infolinie aby potwierdzić dostępność towaru, a potem proszę o ponowne potwierdzenie mailem dostępności towaru - czyli dwa razy otrzymałem od Państwa tą samą informację, to raczej słowo "pomyłka" tutaj mocno nie pasuje, a nazwałbym je "celowym wprowadzeniem w błąd i wyłudzaniem pieniędzy".
S - Jak to celowym?
M - A jakby to Pani inaczej nazwała? Gdybym wiedział, że muszę czekać, a zależy mi na czasie, to po prostu wybrałbym inny sklep tak? A tak - Państwo są zadowoleni, bo pieniążki poszły na konto, a my w czarnej marnej, bo mamy umówionego fachowca, który będzie teraz tupał nogą w podłogę, a dniówka leciała. Jednym słowem - z powodu Państwa niekompetencji poniesiemy dodatkowe straty.
S - Proszę Pana, to tak nie wygląda.
M - A jak? Bo chcę wiedzieć.
S - Być może było tak iż potwierdziliśmy dostępność towaru, a potem przyszedł klient na miejsce, który zakupił to na czym Państwu zależało i stąd to opóźnienie.
M - To jak działa Państwa system sprzedażowy? Klient z internetu to klient drugiej jakości? Bo kompletnie nie rozumiem takiego postępowania.
S - Bo wie Pan, u nas to tak działa iż jak przychodzi do nas zamówienie, to czeka ono na potwierdzenie i wpłatę i dopiero wtedy je wprowadzam do systemu.
M - Taaaak, no dobrze czyli jednak jesteśmy klientem drugiej kategorii, aczkolwiek brzmi to już bardziej wiarygodnie niż "pomyłka". To kiedy zostanie ono wysłane?
S - Dzisiaj
M - I będzie na jutro?
S - Tak.
M - Dobrze, dziękuje, do widzenia.

Dzień po. Kuriera brak. Telefon.
M - Dzień dobry.
S - Dzień dobry.
M - Dzwonimy w sprawie zamówienia xyz.
S - Chwilka. A tak, zostało do Państwa wysłane.
M - OK, numer listu przewozowego i firmę poproszę.
S - abc
M - Chwilka. Dobrze, a teraz proszę mi wyjaśnić dlaczego zamówienie zostało wysłane wczoraj o godzinie 17:23? Zostaliśmy zapewnieni iż zostanie ono wysłane do południa, aby było na drugi dzień.
S - Nie, to niemożliwe. My wysyłamy zamówienia po 16, bo tak do nas przyjeżdżają kurierzy. Musiała nastąpić POMYŁKA.
Już sobie myślę iż ten sklep to pomyłka ale cóż. Skoro wysłali, to może jutro będzie.
M - Ech.. dobrze, dziękuję do widzenia.

Dzień po. Drryń, paczka, graba, cześć.

Teraz myślicie sobie iż to przypadek odosobniony? Nic bardziej mylnego.

Sklep 2.

M - Dzień dobry.
S - Dzień dobry.
M - Dzwonimy w sprawie zamówienia fgh. Chcielibyśmy się dowiedzieć, co się z nim dzieje.
S - Chwilka. A tak, nie mieliśmy wszystkiego w magazynie i czekamy na dostawę.
W myślach - 10, 9, 8, 7....
M - Przecież potwierdzili Państwo mailowo i telefonicznie iż wszystko jest na miejscu.
S - Taaaak? Widocznie nastąpiła pomyłka.
Tu w zasadzie mogę wkleić rozmowę ze sklepu 1, więc sobie daruję. Grunt iż paczka miała być wysłana jutro.

Czekamy, telefon.
M - Dzień dobry.
S - Dzień dobry.
M - Dzwonimy w sprawie zamówienia fgh. Chcielibyśmy się dowiedzieć co się z nim dzieje.
S - Chwilkę. Zamówienie skompletowane, dziś o 15 będzie wysłane, już jest zamówiony kurier.
- M - Dobrze, dziękuję, do widzenia.

Fakt, ok 16 mail z numerem listu i firmą oraz informacja iż paczka wysłana.

Kolejny dzień - sprawdzamy w firmie przewozowej, stan przesyłki - Wprowadzono. Ki diabeł? Szybki telefon i pytamy o co chodzi. Paczka nie wyjechała od sklepu. Wrrrrrr.

M - Dzień dobry.
S - Dzień dobry.
M - Dzwonimy w sprawie zamówienia fgh. Chcielibyśmy się dowiedzieć co się z nim dzieje.
S - Chwilkę. Zamówienie zostało wysłane kurierem wczoraj.
M - Proszę Panią, nie zostało wysłane, bo dzwoniłem przed chwilą do firmy spedycyjnej i powiedzieli mi iż paczka od Państwa nie wyjechała.
S - To ja przełączę do działu spedycji.

Po chwili.

S - Spedycja, słucham
M - Dzień dobry.
S - Dzień dobry.
M - Dzwonimy w sprawie zamówienia fgh. Chcielibyśmy się dowiedzieć, co się z nim dzieje.
S - Paczka była gotowa wczoraj, ale kurier jej nie odebrał, bo podobno samochód mu się zepsuł. Jedyne co, to mogę Pana przeprosić. Dzisiaj już została wysłana.
M - Hmm, bo wie Pan, dzwoniłem chwilę temu do firmy kurierskiej i podobno nie została jeszcze odebrana.
S - To oni muszą sobie odświeżyć u siebie.
M - No nic, do widzenia.

Zapowiada się długa budowa.

sklepy_internetowe

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 340 (444)
zarchiwizowany

#64014

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam.

Czytam piekielnych od dłuższego czasu ale zdecydowałem się na zamieszczenie swojej historii po tym co mnie spotkało z tytułu służby zdrowia.

Czytam z zainteresowaniem historie lekarzy którzy piszą jaki to system jest do d*, jak to złe ministerstwo do spółki z NFZ-tem zmuszają Państwa do pracy itd. Natomiast przedstawię jak wyglądała moja historia z drugiej strony strzykawki czyli z punktu widzenia pacjenta.

W sobotę wieczorem zabolał mnie brzuszek. Niby nic niezwykłego ale troszkę boli. Ponieważ mam dosyć wrażliwy żołądek i jelita (a to jest najlepsze - mogę jeść dowolnej ostrości chińskie żarcie z budek pod warunkiem iż mięso jest w całości a nie mielone, ale wystarczy iż będzie jakaś dziwna chemia i już mnie skręca) a wcześniej jadłem jedzonko przyżądzone na smalcu (którego nie jadłem chyba ze 20 lat) więc zwaliłem na to. W nocy z soboty na niedzielę już mnie konkretnie skręcało ale byłem jeszcze w miarę spokojny gdyż nie jedną kolkę już przetrwałem. Rano nadal pobolewa ale jakoś nic strasznego się nie dzieje. Doszły 2 nowe objawy - zaparcie i brak apetytu. No cóż - po kolce sie zdarza, szczególnie iż nie należę do osób które wodę piją litrami. Ale zaczęło mnie niepokoić miejsce w którym boli przy ucisku - dół i prawy dolny kwadrat brzucha. Po południu, jako osoba trochę uświadomiona medycznie zmierzyłem sobie temperaturę bo się zacząłem niewyraźnie czuć - 37.5. To jeszcze ciśnienie - tętno 100, gdzie norma u mnie to 70 (niskociśnieniowiec) i normalne ciśnienie. Dodałem wszystko do siebie i w tym momencie zapaliły mi się żółte lampki - chyba wyrostek.

Pakujemy się i lecimy do szpitala bo jeżeli to wyrostek to liczy się czas.

Zadzwoniliśmy na izbę przyjęć aby uprzedzić o delikwencie (czytaj o mnie) iż jedziemy z podejrzeniem wyrostka aby się państwo lekarstwo trochę zorganizowali. Wpadamy (o ile kuśtykanie można nazwać wejściem smoka) i na dzień dobry wywiązała się taka o to rozmowa pomiędzy Nami [N] a Wielce Szanowną Panią Lekarz internistą [WSPL] która w nosie ma to iż sprawa może być poważna,a jeszcze głębiej to co pacjent mówi:

- [N] - Dzień dobry.
- [WSPL] - Dzień dobry.
- [N] - Męża boli brzuch od wczoraj i chcielibyśmy się poradzić bo mamy podejrzenie iż to wyrostek
- [WSPL] - A to Państwo co żeście sobie wymyślili wyrostek? (I w śmiech)
My oczy w słup.
- [N] - Proszę Panią, nie wymyśliliśmy tylko z mężem się dzieje coś nie tak, ma temperaturę, boli go przy ucisku po prawej stronie brzucha. Sami Państwo trąbią iż w takich przypadkach należy zgłosić się natychmiast do lekarza.
- [WSPL] - Tonem fochowatym i totatnie nieznoszącym sprzeciwu. Prosze Panią, tutaj nie jest przychodnia tylko izba przyjęć. Jeżeli Państwo chcą porady to Proszę jechać na SOR 20km dalej i tam poczekać na poradę.
Po czym spojrzała na mnie - ja już złamany w pół przy biurku, spojrzałem w oczy tej makolongwie i wtedy zobaczyła, że to nie przelewki czy symulacja tylko na prawdę mnie boli.
- [WSPL] - Z fochem. - Dobrze, ale jeszcze Pana obejrzę.

Wywiad już w gabinecie.
- [WSPL] - To co Panu dolega.
- [Ja] - Mam temperaturę 37.5, tętno 100, brak apetytu, zaparcie i boli mnie w dole i po prawej stronie brzucha przy ucisku. To mnie zaniepokoiło więc (i tu mi przerwała)
- [WSPL] - Ale co Pana zaniepokoiło?
- [J] - Nie rozumiem.
- [WSPL] - No co Pana zaniepokoiło.
- [J] - Objwawy, głównie tętno.
- [WSPL] - Ale czemu? Przecież tętno przy gorączce to normale.
- [J] - ?? Proszę Panią, dla mnie tętno 100 to tętno cwałującego konia.
- [WSPL] - To normalne, gorączka też bo to nie gorączka tylko stan podgorączkowy. Pozatym jest pan podziębiony więc stąd ta gorączka.
- [J] - Proszę Panią, z nosa mi cieknie od czerwca i żaden lekarz nie może sobie z tym poradzić. A sterydów brać nie chcę bo to bez sensu. Więc gorączki nie mam z przeziębienia bo nie jestem przeziębiony ani zagrypiony.
- [WSPL] - Obrażonym tonem - TO JA TU JESTEM OD STAWIANIA DIAGNOZ. Czy ktoś w rodzinie lub u znajomych miał rota wirusa?
- [J] - Tak, szwagier, ale to nie jest rota wirus bo już miałem kied (znów przerwała)
- [WSPL] - No widzi Pan. To pewnie rota wirus. Nie ma się czym przejmować. Teraz panuje epidemia i (teraz ja przerwałem).
- [J] - Wkurzony - Proszę Panią to NIE JEST rota wirus bo już kiedyś przechodziłem infekcję rotorem i miałem zdecydowanie inne objawy.
- [WSPL] - zaciekawiona - To znaczy?
- [J] - Lało się ze mnie wszystkimi możliwymi otworami a tu jest odwrotnie - ani jeść, z płynami umiarkowanie, i nic nie mogę z siebie wycisnąć.
- [WSPL] - jakby w końcu do niej zaczęło docierać co mówię - hmm a jakie może mieć Pan jeszcze podejrzenia?
A to ciekawe - pomyślałem, czyżby zaczęła mnie słuchać?
- [J] - kiedyś przechodziłem lambriozę, bardzo podobnie bolało. Może to nawrót.
- [WSPL] - Proszę Pana, teraz lambrii się nie diagnozuje bo mają ją wszyscy. Dobrze, zbadam Pana

Osłuchała, opukała, zbadała. Coś pomarudziła jeszcze o pęcherzu i tak dalej. W końcu.
- [WSPL] - tak, podejrzewam zapalenie pęcherza albo rota wirusa.
- [J] - Załamany - To nie jest rota wirus.
- [WSPL] - znowu tonem nieznoszącym sprzeciwu - PAN TU NIE JEST OD STAWIANIA DIAGNOZ.
- [J] - Zrezygnowany - To nie jest rota wirus, a pęcherz też odpada bo mnie nie boli przy sikaniu.
- [WSPL] - Zadowolona - to się jeszcze okaże. Zleciłam krew, mocz, EKG a potem zobaczymy, ale to pewnie infekcja rota wirusem.

W między czasie zostałem wyproszony na fotel.
Jak pojawiły się na stoliku WSLP zauważyłem iż wykonała gdzieś telefon. Ponieważ pielęgniarki były w miarę równe więc podpytaliśmy się o poziom leukocytów - 20!!!! (gdzie górna norma to 10). Popytałem się pielęgniarki - na co czekamy? Odpowiedź - na chirurga.

No to fajnie - czyli moja wersja zaczyna się potwierdzać.
Przyszła Pani chirurg, powtórzyła badanie brzucha i od razu werdykt - na górę, na stół, i to NATYCHMIAST. Wyrostek, albo zapalenie uchyłka, albo zapalenie węzłów chłonnych tętnicy kreski (zapamiętałem). Na 90% wyrostek ale nie ma nieinwazyjnego badania które może to potwierdzić lub wykluczyć. Muszą rozpoznać bojem - a przy okazji ciachną wyrostek jeśli jest zdrowy aby wykluczyć w przyszłości ten problem.

Przyjechaliśmy o 15 na izbę przyjęć. O 19 wylądowałem na chirurgii. O 22:30 było po wszystkim.

Potem rozmawiałem z moim operatorem, który potwierdził iż był to wyroch na 100%, złapany idealnie w czasie czyli ropny stan już się zaczynał, tkanki dookoła były już delikatnie nacieczone, ale nie był rozlany i tkanki wyrostka były w kupie więc nic nie pękło przy usuwaniu. Wymyli, przepłukali, zalali antybiotykami, jeszcze raz przepłukali, zszyli i już. Pogratulował żonie i mnie czujności i trafności.

A teraz ciekawostka - Piekielna WSPL która nas wyśmiała z tym wyrostkiem od momentu kiedy przyszły wyniki i pojawił się chirurg, ani razu do mnie nie zajrzała. Wypis z izby na chirurgię załatwiała jej koleżanka, która jeszcze skłamała w papierach (miałem swoje papiery w ręku) i wpisała iż na izbę trafiłem mając 36.5 co było kłamstwem bo było 37.5, nawet jak mi mierzyli temperaturę na izbie przyjęć.

Tak więc wszystko dobrze się skończyło.

Zastanawia mnie tylko czy taki to wstyd spojrzeć w oczy pacjentowi który miał rację? Bo powiem szczerze - gdyby mnie to babsko wtedy spławiło (a miało taką ochotę), cholera wie co mogłoby się stać.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (315)

1