Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

epyon2706

Zamieszcza historie od: 18 maja 2011 - 12:59
Ostatnio: 21 maja 2012 - 13:10
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 721
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 5
 

#22406

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zacząć trzeba od tego, że mój ojciec jest rodowitym warszawiakiem w n-tym pokoleniu, co w tej historii jest najważniejsze. Koleje losu po powstaniu zapędziły go do Łodzi, gdzie poznał moją mamę i tu już pozostał. Niemcy wykończyli mu połowę rodziny, więc na pewne rzeczy i zachowania jest uczulony.

Działo się to w latach 80-tych.
Mój staruszek, będąc lekarzem miał akurat dyżur w pogotowiu, a że był to okres "grypowy" i ogólnie ciężki dyżur tego dnia, więc wszyscy byli zmęczeni.
Po sześciu, czy też siedmiu godzinach w karetce, nastroje były jakie były, a dyspozytorka podaje nowe namiary do kobiety duszącej się w jednej z podłódzkich wiosek. No to kogut i jazda.
I tu przejdę do opowieści właściwej.

Relacja sanitariusza:
- "Gonimy jak głupki, fiacina ledwo wyrabia, dyskoteka gra, podjeżdżamy, wypad z karetki i wchodzimy do domu. A w domu okazuje się, że chora wcale się nie dusi i jest tylko lekko przeziębiona, a córeczka cwaniara jeszcze z mordą wyjeżdża, że tak długo do nich jechaliśmy.
Pyta się więc doktor baby, czy zdaje sobie sprawę z tego, iż my tu u niej czas tracimy, a ktoś, gdzieś, może w tym momencie potrzebować pomocy na serio".

Tu baba przechodzi do ofensywy:
- "Bo ja mieszkam w wy(!)Warszawie (wszystko to wyniosłym tonem) i u nas w wy(!)Warszawie tyle na karetkę się nie czeka, się(!)dzwoni i zaraz są".

Minęło kilka minut, pacjentka zbadana, a mój staruszek piszący receptę przy stole pyta:
-Pani wzywała karetkę?
-Ja.
-No to poproszę pani dowód osobisty.
Córeczka nieświadoma tego co się zaraz stanie podaje zieloną książeczkę, w tym czasie mój staruszek sięga do portfela i wyjmuje swój dowód i kładzie na stole.
Bierze od baby dowód, otwiera, czyta i wstaje (a chłopisko ma blisko dwa metry), po czym podtyka babie pod nos swój i ryczy (z relacji sanitariusza):
-"U nas w Warszawie", to mogę powiedzieć ja, bo w Warszawie urodził się mój pradziad, dziad i ojciec! A wiesz kobieto czemu ja nie mieszkam w Warszawie?!
Nie mieszkam tam dlatego, że przez takich Warszawiaków z awansu społecznego jak pani, nie ma tam dla mnie miejsca!

Efekt był piorunujący i po chwili baby już nie było, znikła jak kamfora.
Żeby zakończyć historię i oddać każdemu co jego, nie mogę zapomnieć o chorej, która po ryku mojego staruszka i nagłym zniknięciu córeczki odezwała się tymi słowami:
- Dobrze, że ją pan doktor opierd.., bo odkąd do tej Warszawy wyjechała,zdążyła się poszarpać z całą rodziną i połową wsi, ja jej mówiłam, żeby pogotowia nie wzywała, bo mi nic poważnego nie dolega, ale ona się uparła. Ja już do niej sił nie mam...

Tu mój tata przeprosił panią za swój wybuch i spokojnie wrócił z sanitariuszem do karetki.

służba zdrowia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 575 (685)

#9836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz będzie o piekielnych urzędnikach. Postanowiłem o tym napisać, bo sam byłem tego "wyczynu" świadkiem.
Mój ojciec potrzebował odpis decyzji o przyznaniu emerytury, więc w te pędy do ZUS-u z nadzieją, że sprawa prosta i oczywista,więc szybko pójdzie. Wkraczamy do pałacu ZUS-u i swoje kroki kierujemy do pokoju zajmującego się dokumentacją emerytalną, a tam pusto, petentów brak tylko trzy znudzone urzędniczki siedzą i popijają sobie kawkę(godz.11:00). Wywiązuje się taki dialog pomiędzy urzędniczką(U),a moim 77-letnim ojcem(O)
(O) Dzień dobry, ja chciałbym prosić o wydanie mi odpisu decyzji o przyznaniu emerytury w celu.....
I tu w sposób bardzo "kulturalny" wcina się pani ważna:
(U) A skąd ja mam wiedzieć czy to JA mam to panu wydać? Był pan w informacji?
Zbaranieliśmy obaj(???!!!)
(O) Myślałem, że skoro to dział dokumentacji emerytalnej to logicznym się wydaje, że to właśnie tu powinienem uzyskać to po co przyszedłem.
(U) Otóż nie, bo to "informacja" decyduje o tym co i gdzie ma pan załatwić. Ja tu nie jestem od tego.
Ojciec mój charakteryzuje się wrodzoną kulturą człowieka starej daty, więc po uprzejmym "przepraszam" (jakby miał za co przepraszać) obrócił się na pięcie i wyszliśmy z tego pokoju (choć ja miałem ochotę babę udusić) posłusznie idąc do "informacji", a tam kolejny dialog pomiędzy ojcem, a kolejną betonogłową urzędniczką(U2).
(O) Dzień dobry, ja chciałem uzyskać odpis itd.
(U2) Przykro mi, ja dziś już pana nie załatwię, bo ja tylko 15 petentów załatwiam, a właśnie limit na dziś mi się skończył(godz.11:15). Będzie musiał pan przyjść jutro.
Tu już mój ojciec nie wytrzymał.
(O) Ja proszę tylko o wydanie odpisu decyzji o przyznaniu emerytury, nie chcę nic ponad to! To chyba nie jest trudne!
(U2) Jest czy nie jest, drogi służbowej pan nie minie, proszę przyjść jutro.
W tym konkretnym przypadku wystarczyło bez ceregieli wejść do systemu i wydrukować dany dokument, lecz jak widać pracownikom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych proste rozwiązania są obce. Na zakończenie dodam tylko, że za tym durnym świstkiem byliśmy w ZUS-ie jeszcze trzy razy zanim w swej dobroci raczono go mojemu staruszkowi wydać.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 552 (622)

1