Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

gemini159

Zamieszcza historie od: 30 kwietnia 2016 - 12:06
Ostatnio: 14 października 2017 - 20:37
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 115
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 0
 

#80280

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może nie będzie piekielności w mojej historii, ale zawsze się zastanawiałem nad tym, w jaki sposób niedocenianie pracownika może pogrążyć pracodawcę.

Zacząłem pracę na jednej ze stacji benzynowych w Irlandii. To nie są takie typowe stacje jak w Polsce. Tutaj można kupić praktycznie wszystko - od mleka po wędliny itp. Większość ze stacji posiada tzw. deli, gdzie można zamówić kanapkę - ogólnie coś do zjedzenia. Deli było otwarte przeważnie do godz. 17.00. Jedna z dziewczyn z deli odchodziła na urlop macierzyński i szef nie mógł nikogo znaleźć. W związku z tym, że ja pracuję na sklepie, zaproponowałem swoją dziewczynę, która szukała pracy. Dwa różne departamenty, więc nie kolidują w planowaniu urlopów.
Ostatecznie dostała pracę. Po rozmowie umówili się na stawkę oraz na godziny, w jakich będzie pracować - miały to być ranne zmiany.

Wszystko było pięknie do momentu, gdy szef postanowił rozbudować deli, a co się z tym wiąże, zatrudnić więcej pracowników. Godziny pracy miały się zmienić - otwarte miało być do godz 23.00.
Została zatrudniona m.in. Irlandka, która ewidentnie miała problem z obcokrajowcami, jeszcze jeden Polak, Brazylijczyk i kilka innych osób pochodzenia irlandzkiego.

Po pewnym czasie zaczęły się problemy. W zasadzie to już po miesiącu. Dziewczyna wracała z płaczem do domu, bo owa Irlandka zaczęła rasistowskie komentarze kierowane w stronę obcokrajowców. Wiecznie coś było źle, ciągłe skargi do szefa o byle pierdołę. Komentarze te kierowała do innych pracowników, a ci z kolei przekazywali dalej. Postanowiłem porozmawiać z szefem o sytuacji i o problemie. Powiedziałem, że one jako kierowniczki powinni ze sobą współpracować, a nie rywalizować, że niestety, ale klienci też widzą napiętą atmosferę, a to się przełoży na spadek sprzedaży, jak również na to, że pracownicy zaczną odchodzić.
Szef nie zrobił nic.

Pierwszy odszedł Brazylijczyk, który często miał zmiany z ową Irlandką. W tym roku moja dziewczyna postanowiła też odejść, a że trafiła się jej oferta pracy w przedszkolu, to nie zastanawiała się długo. Zaraz za nią odszedł kolejny Polak.

Mija miesiąc od czasu, gdy wszyscy obcokrajowcy odeszli. Do tej pory szef nie może znaleźć nikogo na zastępstwo, a co za tym idzie, godziny otwarcia musiały się zmienić. Najpierw próbował trzymać otwarcie do 20.00, lecz niestety za dużo godzin tygodniowo wychodziło pracownikom, więc skrócił godziny do 17.00.
W międzyczasie zatrudnił dwie kolejne osoby. Brazylijka odeszła po tygodniu, bo nie wytrzymała presji. Ostatecznie jest otwarte do 15.00.

Tak się czasami zastanawiamy z dziewczyną, że kiedy szef nie widzi co się dzieje lub nie chce widzieć problemu, to pracownicy potrafią pogrążyć dobrze prosperujący biznes. Ja nadal tam pracuję, ale nie jestem przekonany, czy do szefa coś dotarło.

Irlandia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (117)
zarchiwizowany

#72728

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Razem z moją drugą połową lecieliśmy z Shannon w Irlandii do Krakowa na wesele mojej kuzynki. Lot jak zwykle opóźniony, ale wreszcie wsiadamy do samolotu, zajmujemy swoje miejsca (przy oknie i środkowe) i czekamy kto tym razem usiądzie z nami. Po kilku minutach przychodzi Piekielna współpasażerka. Wiek ok 45 lat, bez bagażu podręcznego tylko torebka, książka i jakiś płaszcz. Jak to w samolotach tanich linii lotniczych miejsca w przejściu niewiele, a pani zamiast zająć miejsce postanowiła że stanie w przejściu i coś tam będzie sobie układać blokując tym samym przejście innym pasażerom. Jedna z pasażerek postanowiła się przecisnąć aby przejść dalej, a ta jak na nią nie ryknie: "Przepraszam jest tak samo w języku angielskim jak i polskim!!!". Sobie myślę...no nieźle się zaczyna. Usiadła obok nas wyjęła książkę o jakiś Nazistach oraz dwa "bączki" (buteleczki 100ml) Jacka Danielsa. Alkoholem już śmierdziało od niej jak usiadła a tu jeszcze dodatkowe dwie buteleczki. No nic, czekamy aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Moja partnerka zaczęła przeglądać gazetkę z ofertami danych linii lotniczych. Po chwili pyta: "Co to jest to Bacardi?". Za nim zdążyłem odpowiedzieć Piekielna pasażerka zdążyła odpowiedzieć za mnie: "RUM". Dodałem od siebie że "Biały Rum", ale już się we mnie gotuje bo z doświadczenia wiem że to wścibskie babsko będzie się przysłuchiwało każdej naszej rozmowie i będzie wtrącać swoje 3 grosze. Moje przypuszczenia potwierdziły się bardzo szybko. Stewardesy pozamykały schowki bagażowe i na jednym z nich zauważyłem reklamę lotniska w Katowicach. Mówię do mojej dziewczyny: "Patrz, reklamują lotnisko w Katowicach. Lądowałem tam raz. Przecież to nawet nie są Katowice a lotnisko jest na takim "zadupiu", że wkoło tylko krzaki i las, a do głównej drogi to trzeba nieźle przemaszerować"(Absolutnie nie mam intencji nikogo obrażać z tamtych okolic). W tym momencie odzywa się współpasażerka: "Kiedy Pan tam był ostatnio?" [ja]:"No gdzieś z rok temu", [P]:"To lotnisko w Katowicach bardzo się zmieniło. Jest najbardziej rozbudowanym lotniskiem w Polsce,a poza tym proszę tak nie mówić bo ja mieszkam 14 km od tego lotniska". Już nie wytrzymałem i mówię [ja]"Przepraszam, a czy ja rozmawiam z Panią? Bo wydaje mi się że nie. Wiec proszę się nie wtrącać w naszą rozmowę!!!" Pokiwała głową i nic się więcej nie odezwała, ale przez cały lot czuliśmy jej wzrok na nas. Wylądowaliśmy w Krakowie i każdy gotowy żeby wysiąść z samolotu czeka w przejściu. Piekielna siedzi z nogą w przejściu blokując wyjście. Gdy wszyscy już wysiedli tylnym wyjściem i przyszła kolej na nas, Piekielna wstała i zwróciła się do stojących w przejściu pasażerów: "WYSIADA SIĘ RZĘDAMI WIEC TERAZ BĘDZIECIE CZEKAĆ", po czym zabrała torebkę i wysiadła.Nie wiem o co jej chodziło. No poprostu DEBIL. Karma przyszła szybko i zebrała żniwo za cały lot. Nasza Piekielna idąc z samolotu w stronę terminala niosła w ręce litrowego Jacka Danielsa trzymając butelkę za szyjkę. Przed samym wejściem do terminala szyjka pękła i butelka się roztrzaskała. Usłyszałem z ust Piekielnej:"No Ku...a zajebi...ie!!!". gdyby nie to że niosłem dwie torby zatrzymał bym się i jeszcze zaklaskał.

Samolot

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (24)

1