Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jaMamaAAtyp

Zamieszcza historie od: 8 grudnia 2017 - 7:31
Ostatnio: 23 kwietnia 2018 - 20:46
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 333
  • Komentarzy: 22
  • Punktów za komentarze: 123
 

#81829

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A long time ago, in a galaxy far, far, away...

Sąsiedztwo - temat na "topie", więc i ja dołożę swoje 3 grosze...

Miałam ja sąsiada, nazwijmy go Zygmuś.
Zygmuś stary "ormowiec", co mu się nie podoba to złe, amoralne, nielegalne.
Miał Zygmuś nad sobą mieszkanie, mieszkanie to wynajmowane było przez dłuższy czas przez studentów/rodziny/pary/jedną kobietę.

Miał Zygmuś fanaberie, dokładnie takie, że nad nim miał nikt nie mieszać... Każda osoba/rodzina była przez niego tępiona. Walenie w swój sufit, a cudzą podłogę? Norma, i być może do zrozumienia w sytuacji biegania, tupania, ciągłego hałasu... Jednak w sytuacji, gdy o 6 rano wstaje się do pracy i człowiek z łóżka schodząc witany jest "jeb jeb jeb", już chyba nie...
Taka przyjemność spotkała i mnie, taka jak i inne podobne.

Zaczęło się w drugim dniu przeprowadzki, nagły dzwonek do drzwi. Wpuszczam sąsiada i pytam co się stało?
Ano hałasuję za bardzo, on wytrzymać nie może (fakt przesuwanie mebli może narobić trochę hałasu, przepraszam zatem) myślałam, że sprawa załatwiona.
Dzień następny, sytuacja ta sama: dzwonek, za dużo hałasu, żyć się nie da, ble ble ble, OK może faktycznie jest coś nie tak, kupuję więc dywan w ten sam dzień. Cichutko milutko się chodzi:)
Dzień czwarty: Dzwonek, sąsiad. Myślałam,że w końcu przyszedł zapoznać się z sąsiedztwem, ale nie, znów to samo tylko mniej kulturalnie. Dość, że drze się, to jeszcze włazi z butami w mój NOWY dywan!!! Wzięłam za rękaw i wywaliłam z domu!

Kolejne dni przynosiły wyzwiska na klatce (wstałam o 6? Jak ja mogłam?) Idę się myć? No jak to tak w środku dnia? Odkurzam? Walić to będzie aż nie przestanę (na początku przestawałam, potem sama piekielnie odkurzałam dokładniej).
Tak się miłość sąsiedzka rozwijała i umacniała z dnia na dzień.

Skarg do administracji na mnie wysyłanych nie zliczę, jednak administracja Zygmusia już znała dobrze, więc i ich reakcja była żadna.

Nastała niedziela, jem sobie rosołek, a tu dzwonek zawiadamia o chęci odwiedzin, za progiem jednak nie sąsiad, ale dzielnicowy!

Zaprosiłam go i zaproponowałam nawet rosołek, jednak pora obiadowa, a samej przy gościu jeść nie wypada.
Zostałam powiadomiona o tym, że Zygmuś złożył skargę jakobym uciążliwie zakłócała spokój, nie przestrzegała regulaminu oraz, że właśnie w tej chwili urządzam imprezę (tak sam dzielnicowy się śmiał). Notatka jednak spisana, był nic nie zastał tylko ciszę i spokój.

Rozsierdziło to sąsiada do tego stopnia, że postanowił odciąć mi dopływ wody do mieszkania (główny zawór pionu był u niego w mieszkaniu). Gdyby nie telefon do właścicielki mieszkania, w którym to dowiedziałam się, że szanowny Pan nie pierwszy raz coś takiego urządził, zapewne myślałabym ze wodociągi nawaliły. Zadzwoniłam do wodociągów i upewniwszy się, że awarii nie ma, wykonałam telefon na straż pożarną. Oczywiście całą akcję opłacił Zygmuś, dodatkowo został ukarany dość wysokim mandatem.

Po całej sytuacji wyprowadziłam się. Następne Małżeństwo po mnie podało go o uciążliwe nękanie, sprawa odbyła się - byłam świadkiem. Od tego czasu Zygmuś się uspokoił, mieszkanie wystawił na sprzedaż.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (210)

#81282

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rodzina rodzina...
Sytuacja ze świąt, jednak skutki odczuwam do dziś.

Rodzice po rozwodzie, siostra mieszka w innym mieście, ojciec na drugim końcu Polski. Ja jako osoba (skutek takiego nie innego dzieciństwa) mocno antyrodzinna. Zadowolona jak mało kiedy z choroby, która dopadła mnie tydzień przed świętami, oznajmiam wszem i wobec, że kolacje robię TYLKO dla siebie i dzieci. Wszyscy ok! Juhuuuu ja szczęśliwa! Ale gdyby to było takie piękne nie pisałabym o tym...

Otóż tato jedzie do mnie, skoro już w drodze, no nie odmówię. Święta z mamą miała spędzać siostra, która w ostatniej chwili odwołała wszystko. Więc mamusia też do mnie (jakbym nie mówiła, że nie). Poinformowałam już, że tato będzie i tu się zaczyna historia właściwa!

Rodzice się nienawidzą, co za tym idzie razem w jednym pomieszczeniu być nie będą... Wyzwisk w moją stronę co niemiara, obraza majestatu z każdej strony (ojciec, matka, siostra), a ja zostałam sama, czarna owca w rodzinie. I mógł by to być koniec, jednak to, co stało się później przeszło samo siebie...

Dzwoni mamusia, przeprasza, rozumie itp., ale przyjdź córuś Internet mi napraw. To idę ja zadowolona, że w końcu jednak mnie nie wyklęli (w sumie nie było za co) i naprawiam. Po naprawie wyzwiska pod moim adresem i słowa, które zapamiętam do końca życia "nie chcę już mieć z tobą kontaktu".

Dzieci na dzień babci też widzieć nie chciała...

???

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (222)

1