Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

onna

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2013 - 11:48
Ostatnio: 19 listopada 2018 - 10:59
  • Historii na głównej: 8 z 9
  • Punktów za historie: 3629
  • Komentarzy: 334
  • Punktów za komentarze: 2249
 

#69384

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasem zdarza się, że zajmuję się przyjęciami planowymi do szpitala - pacjent przychodzi sam w umówionym dniu, z walizeczką, miło i kulturalnie - żadne tam zagrożenie życia.

Przyjęcie od strony pielęgniarskiej zajmuje około 20-30 minut: wprowadzenie danych do komputera, wypełnienie papierów, wypisanie zleceń na badania oraz obowiązkowej bransoletki, pomiar parametrów, w końcu EKG, "venflon" i pobranie krwi. Jak mówię - około pół godziny.

Jest jeszcze lekarz, który musi z chorym przeprowadzić wywiad, zbadać go oraz opisać w swojej dokumentacji. Trwa to różnie długo, bo jeszcze zajmuje się innymi sprawami. Zdarza się więc, że w poczekalni tworzy się mały korek pacjentów czekających na zobaczenie przez lekarza. I wielokrotnie słyszę utyskiwania, bardzo dramatyczne:
- No ileż to jeszcze może trwać? Co tak długo? Ileż można czekać? To niesłychane i oburzające!

Ba, niektórzy z wyrzutem napadają na mnie: "No ileż jeszcze?! Czemu tak długo tu mam siedzieć?!”.

- Drodzy państwo *firmowy uśmiech*, ze strony pielęgniarskiej mamy już wszystko wykonane. Czekamy teraz na lekarza, który państwa zbada itd. Więc jak tylko się pojawi, to może go pan/pani spytać, czemu tak długo kazał na siebie czekać *firmowy uśmiech + spokój w głosie*.
- ...A...a, to nie, nie będę zawracała głowy panu doktorowi...

Serio? Do pielęgniarki każdy umie skoczyć, wylać swoje żale, które jej tak naprawdę nie dotyczą, ale do właściwej osoby już strach, bo jest lekarzem? -.-

*Sprecyzuję, bo faktycznie może to nieco zniekształcać obraz - dziękuję za zwrócenie na to uwagi. :) Pacjentów informuję, co i kiedy robione: teraz pobranie krwi, tu proszę podpisać, proszę teraz poczekać na lekarza. Nie kwitną więc w niewiedzy, a mimo tego… ;)

ochrona zdrowia przyjęcie

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (257)

#69091

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku dość piekielnie, ale potem to już tylko śmieszne :)

Zamówiłam ciuchy do pracy; paczka miała nadejść kurierem (jeden do wyboru, nie było innych firm). Zapłacone, pozostaje poczekać i z nadzieją śledzić drogę przesyłki :)

Akurat wróciłam tego dnia wcześniej do domu, zresztą tak czy owak zawsze ktoś jest, więc nie ma problemu z odebraniem paczek. Patrzę na status przesyłki - w doręczeniu. Ok, nie ma sprawy.
Na 16:00 byłam umówiona w pewnym miejscu - paczki brak. Chciałam znaleźć numer, aby skontaktować się z kurierem - czy za długo będzie, bo a nuż jest tuż tuż itd. Przypadkiem wchodzę na śledzenie - ta dam, paczka dostarczona godzinę wcześniej, ale nie mnie, bo mnie ponoć nie było -.- Zostawił w pobliskim acces poincie.
Cóż, daleko nie mam, ale to już był drugi taki numer tej konkretnej firmy. Postanowiłam zadzwonić, dowiedzieć się o co chodzi. Może jestem głupia, może śmierdzę, drzwi umazane w kupie, że kurier mnie unika?

Pani obiecała się tym zająć, przyjęła zamówienie i ktoś z regionu miał się ze mną skontaktować. Faktycznie, po 15 minutach dzwoni [K]obieta od nich.
[K] - Tralalalala, dzwoni w sprawie wyjaśnienia sprawy, rozmawiała z kurierem, który powtórzył, że nikogo nie było w domu, a on biedny stał pod klatką i kilka razy (!) naciskał guzik domofonu.
[Ja] - .... ale wie pani co...to ja się nie dziwię, że nikt mu nie otworzył, bo my nie mamy domofonu w bloku :D
[K] - ...Aha...
[Ja] - A nawet jakby co, to na korytarzach jest monitoring, nikt nie podjął próby dostarczenia czy skontaktowania się...

Ba, access point mam parę metrów dalej od klatki, ale to pokazuje, że pan kurier nawet nie zbliżył się do bloku, tylko od razu pojechał zdać paczkę gdzie indziej. Przez chwilę nawet było mi go żal, przy składaniu skargi, ale po tym, jak skłamał - chyba mi przeszło.
Kłamać też trzeba umieć.

kurier

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 439 (479)

#57861

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mycie pacjenta - jego toaleta - należy do obowiązku pielęgniarek. Jest to ujęte w procedurach oraz odpowiedniej ustawie.
ALE ;) rodzina pacjenta również ma prawo w szpitalu umyć swojego krewnego, nakarmić, itd.

Historia właściwa.
Koleżanka pielęgniarka z myciem pacjentów nie ma problemu. Rozumie, że każdy chce być czysty, ale nie każdy ma możliwość, aby iść samodzielnie do łazienki i się wykąpać. Zresztą; na oddziale toaleta całego ciała odbywa się 2 razy dziennie, plus opcjonalnie w ciągu dnia/nocy, gdy ktoś się zabrudzi.

Kiedyś, gdy rodziny przychodziły w odwiedziny, chciała ich nauczyć mycia obłożnie chorego - wbrew pozorom nie jest to taka łatwa sprawa i zawsze przyda się poznanie sposobów na ułatwienie sobie życia. Kulturalnie zapytała, czy nie zechcieliby pomóc - babcia/dziadek/rodzic wraca niedługo do domu i tam też trzeba sobie będzie radzić.

I szczerze? Mało kto w ogóle wziął gąbkę/ściereczkę do ręki. Dużo było słów o brzydzeniu się (!), braku czasu, lub po prostu następowała szybka ewakuacja z oddziału, gdy zbliżał się czas toalety/posiłku...

Dla pielęgniarki to wszystko nie jest problemem - ona to potrafi, robi to dzień w dzień. Ale pacjent często w końcu wraca do domu i też ma prawo do godnego życia, zamiast leżenia w brudzie, syfie i hodowania mu odleżyn.

PS. Tak, tak - nie każda rodzina jest taka. O tych inszych można poczytać na mistrzach.

rodzina

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 378 (474)

#57723

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia koleżanki - za jej zgodą.

Koleżanka jest pielęgniarką; po studiach magisterskich ("pełnych", nie pomostówka), po licznych kursach i specjalizacjach - człowiek wykształcony. A przy tym taki ludzki, pełen empatii; z uśmiechem idąca do pacjentów, każdemu pomoże, nie wybrzydza na swoje obowiązki. Tyle słowem wstępu.

Pewnego dnia miała dyżur; oddział z pełnym obłożeniem (ortopedyczny), wielu pacjentów leżących, w poważnym stanie. A że były tylko we dwie na zmianie, to i roboty dużo - przysłowiowy pot ciekł po plecach.

W pewnym momencie - dzwonek na salę. Prośba [p]acjentki (chodzącej, kilka dni po operacji), aby zmienić jej poszewkę, bo oblała ją przypadkiem herbatą. Koleżanka odpowiedziała, że zaraz zmieni - podłączy tylko innej osobie kroplówkę.

[p] Masz to zrobić natychmiast! Ty jesteś od tego jak dupa od srania!

W zasadzie bez komentarza. Może trochę smutek ogarnia, że ludzie nasłuchali się o swoich prawach (i one oczywiście obowiązują), ale rozumieją je chyba trochę na opak nie dając sobie nic powiedzieć. A na każde słowa personelu (które nie są po ich myśli); ba! na każde pierdnięcie nie w ten ton reagują pieniactwem i straszeniem sądami.

Pacjenci - macie prawa. Ale i obowiązki, a pielęgniarka to nie jest wasze popychadło...

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 498 (616)

#57090

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę piekielnie, trochę pytająco - z racji tego, iż wiem, że przewijają się tu lekarze, ratownicy i policjanci.

Kilka razy miałam okazję spotykać na swej drodze panów pijanych leżących tu i ówdzie. Nie wiem, no taki radar mam, że jak jakiś jest w promieniu 500 metrów, to na pewno go dostrzegę.
Zdań na temat podchodzenia do takiego człowieka i sprawdzenia, czy coś mu aby nie jest - tak wiele, jak i ludzi na portalu.

Sama podchodzę, sprawdzam, czy wszystko ok (każdy czyni tak, jak uważa - nie o tym ta historia) - jednak niedawno miałam sytuację, że delikwent owszem pijany był. Owszem, leżał sobie przy ulicy. Ale jako bonus miał krew na głowie; ciężko mi było powiedzieć, czy bardzo świeża, jak głębokie otarcia/rany były (wybaczcie, bez rękawiczek nie tykam się czegoś takiego), a i ciemna noc to była. Ale generalnie kontakt zachowany był.

Dzwonię na trzy dziewiątki; a nuż pan wyrżnął główką w chodnik? A nuż coś mu się tam niefajnego wykluje?
Pani dyspozytorka - po krótki streszczeniu sprawy (d):
D: My do pijaków nie jeździmy!
Ja: No tak, ale mógł upaść, coś zrobić w głowę; ciężko mi to stwierdzić bez RTG chociażby...
D: Może pani wezwać karetkę, ale kosztami obciążymy Panią!

Więc tu pytanie - jak to jest? W takiej sprawie dzwonić od razu na policję? Straż miejską? Jednak pogotowie?

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 439 (511)

#56518

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O ewusiu (sprawdzenie, czy pacjent jest ubezpieczony) było już sporo. System ewuŚ sobie dalej radośnie działa, aby móc sprawdzić pacjenta należy posiadać jego PESEL; bez niego system owy leży. A szpital razem z nim...

Nie wiem, czy to NFZ jest na tyle genialny, czy Ministerstwo - ale dla nich nie ma znaczenia, że na SOR trafiają pacjenci w różnym stanie, którzy z różnych powodów nie pamiętają swojego PESELU i dokumentów również, a więc i zewusiować ich nie można.

Ba, nie pomaga nawet adnotacja, że podjęte czynności były takimi w ramach ratowania życia. Nie. Bo - po pierwsze - pacjent ma być ubezpieczony, a nie non nocere... I później obrywają osoby, które przyjmując takowego chorego nie wykazały później, że jest ubezpieczony...

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 400 (466)

#54712

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Widzę, że dużo problemów wokół zrobiło się z wydawaniem wyników badań w przychodniach.
Bliska mi znajoma miała ostatnio sytuację, że idąc odebrać swoje wyniki pocałowała w zasadzie klamkę. Pielęgniarka nie wyda, bo nie, wyniki będą na następnej wizycie lekarskiej do obejrzenia.

Powiem krótko - jest to bzdura żerująca na niewiedzy zwykłego Kowalskiego, który najwięcej do czynienia z medycyną ma, gdy ogląda House'a ;)

Gdyby coś takiego spotkało kogokolwiek z Was - proszę, powołujcie się na ustawę z dnia 6 listopada 2008 o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Jest tam śliczny zapis, który bez niuansów gwarantuje, że pacjent ma prawo do swej dokumentacji medycznej (rozdział 7, paragraf 23 i 24); jeżeli nie oryginał, to kopia/odpis/do wglądu.

*wyjaśnienie - są z tym takie problemy, ponieważ każda wizyta jest rozliczana, a w niej procedury/porady, które miały miejsce. Nie chcą wydawać wyników, ponieważ wtedy nie mają za bardzo jak wykazać, że badanie było i NFZ ma zapłacić. Tak w uproszczeniu ;)

badania

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 327 (411)

#53534

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę lat temu, na pierwszym roku, mieliśmy zajęcia z anatomii - kto miał, to wie, że jest to jeden z cięższych przedmiotów dla przyszłych medyków. Studiowałam pielęgniarstwo, więc i nas (na szczęście) nie ominął ten przedmiot.

Ja rozumiem (choć nie do końca), że jak ktoś jest na uniwerku medycznym, a nie jest to medycyna/stomatologia, to wykładowcy patrzą jak na człowieka trochę gorszego gatunku, ale żeby szef katedry na wykładzie, gdzie tematem było serce et consortes poczuwał się do tego, aby "gupim pielegniarom" (?) tłumaczyć, że serce to nie o taki kształt, jaki maluje się w przedszkolu, a złożona struktura z przedsionkami, komorami itd., to chyba lekka przesada i lekceważenie człowieka...

medycyna

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 455 (605)
zarchiwizowany

#53540

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu mogliśmy raczyć się artykułami typu "Pielęgniarki nie chcą myć pacjentów." W skrócie chodziło o to, że Pan Owsiak w ramach WOŚP chciał przekazać krzesła do mycia jednemu z gdańskich szpitali. Takich cud, miód - kładziesz pacjenta, naciskasz guziczki i krzesło samo myje człowieka. A tu okropna dyrekcja powiedziała, że nie, nie chcą tego i wyszło tak, że to pewnie te paskudne piguły są zbyt leniwe, by wykonywać swe obowiązki.
Więcej: http://www.rynekzdrowia.pl/Po-godzinach/Gdansk-kontrowersje-wokol-pomocy-WOSP-dla-UCK,132208,10.html

Naturalnie, potem było przerzucanie się tym, co ktoś powiedział...Szpital: że on chciał, ale nie na ten oddział, tylko bardziej potrzebujący. Owsiak: że wcale nie chcieli, bo tam nie dbają o pacjenta. I tak w koło macieju...

Ale z drugiej, praktycznej strony. Oczywiście, takie krzesło jest super. Ale w większości przypadków mocno nietrafione. Czemu? Nie, nie dlatego, że pielęgniarce nie chce się ruszyć tyłka i wykonać kąpieli pacjenta. Żeby pacjent znalazł się na owym urządzeniu, ktoś musi albo go na nie wtaszczyć (przepraszam za zwrot, ale tak by to właśnie wyglądało...zwłaszcza, gdy pacjent ma +100 kg) albo wejść nań samodzielnie - a w tym wypadku w większości przypadków pacjent może się spokojnie wykąpać z asystą pod prysznicem, miast wdrapywać się na owe krzesło.

Druga rzecz - stan pacjenta. Czasem - a nawet zazwyczaj - bezpieczniej jest wykąpać go w łóżku.

Rzecz trzecia - taki sprzęt jest duży, często nie ma miejsca, aby coś takiego ustawić.

I po czwarte - fajnie by było, aby Pan Owsiak uwierzył, że dyrekcja szpitala faktycznie może wiedzieć lepiej, na którym oddziale takie cudo się przyda.

szpital

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (257)

1