Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sopranistka

Zamieszcza historie od: 24 maja 2012 - 19:09
Ostatnio: 11 marca 2015 - 19:53
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 2191
  • Komentarzy: 68
  • Punktów za komentarze: 905
 
zarchiwizowany

#62001

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zacznę od tego, że jestem feministką (straszne) i z tej racji bardzo często spotykam się z ogromem ignorancji w tym temacie. Dlatego też postanowiłam rozwiać najczęściej słyszane przeze mnie mity dot. feminizmu i gender studies.

1. Feministki nienawidzą mężczyzn
To chyba najczęstsze. Prawie zawsze jak stwierdzam, że jestem feministką, to słyszę "ale dlaczego nienawidzisz mężczyzn?". Cóż, nie nienawidzę mężczyzn. Wręcz przeciwnie, bardzo lubię, jednego nawet kocham. Po prostu nie uważam, że jestem od nich gorsza. Nie uważam też, że są niedorozwiniętą naroślą dookoła penisa, która nie umie się powstrzymać jak widzi pijaną dziewczynę w krótkiej spódniczce wieczorem w parku.

2. Feminizm to forma kobiecego szowinizmu
Nope. Feminizm mówi jasno o tym, że jesteśmy RÓWNI bez względu na to jakiej jesteśmy płci. I proszę mi nie jojczyć, że mężczyzna nie urodzi dziecka, a kobieta wniesie fortepianu na siódme piętro. Mówimy tutaj o kwestiach społecznych, ekonomicznych, itp.

3. Feminizm nie jest potrzebny
No chyba jednak jest, skoro nadal są politycy, którzy nie wstydzą się publicznie stwierdzić, że kobiety są od nich głupsze, że czasami "skarcą" fizycznie swoją żonę czy partnerkę, że kobieta biegająca wieczorem po lesie, w sumie się o to prosi, a ratyfikacja Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej uderza w "podstawowe wartości polskiej rodziny". Chyba słabe są te wartości, skoro zalicza się do nich limo pod okiem żony.

4. "Ja się nie czuję dyskryminowana"
To naprawdę bardzo dobra wiadomość. Ale to, że ja się czuję dobrze, nie oznacza, że wszyscy czują się tak samo. Dyskryminacja ze względu na płeć wciąż jest dość dużym problemem. Wciąż wielu dziwnie się patrzy na mężczyznę pracującego w przedszkolu jako wychowawca (na pewno pedofil), a kobieta na budowie to prawdziwe kuriozum (to bo jak baba może się znać na "męskiej robocie").

5. Gender to seksualizacja dzieci
To jest już po prostu śmieszne i naprawdę wystarczy wejść na wikipedię i przeczytać podstawową definicję, żeby wiedzieć o co chodzi. Otóż gender to tzw. płeć społeczno - kulturowa (która w żaden sposób nie neguje płci biologicznej) i jest to zbiór atrybutów, wzorców zachowań, wyobrażeń i oczekiwań społecznych, a także norm związanych z płcią biologiczną; jest ona na ogół uznawana za coś skonstruowanego, lecz jednocześnie ściśle wyznacza funkcje pełnione przez daną jednostkę w społeczeństwie i kulturze, wpływa także na jej status i na przysługujące jej prawa. Czyli np. cechami uznawanymi za kobiece są wrażliwość, łagodność, delikatność, a męskimi agresja, waleczność czy duma? Dlaczego praca w przedszkolu jest zajęciem uznawanym za kobiece, a praca w warsztacie samochodowym za męskie? Dlaczego przypisuje się kolor różowy i niebieski do konkretnej płci...? Dlaczego w Europie piłka nożna uznawana jest raczej za sport męski, a w Stanach raczej za kobiecy? Ot, całe gender studies. Nie wiem, gdzie tu jest seksualizacja dzieci, ale jak to znajdzie, to proszę o wskazówkę.

6. Genderyzm propaguje zmienianie płci wedle nastroju
Cóż. Po pierwsze o głębokiej ignorancji osób jazgoczących o gender jest to, że używają pojęć, których nie rozumieją. Genderyzm bowiem jest przeciwieństwem gender studies i jest to kulturowe przekonanie, że układ płci jest binarny, a role społeczne powinny być ściśle związane z płcią. Po drugie nie wiem w jaki sposób ktoś doszedł do takich wniosków. Bo jest płeć psychiczna i operacje zmiany płci biologicznej? Owszem są. Wyobraźcie sobie, że rodzicie się w ciele płci przeciwnej. I są Wam narzucane normy zachowań, ubioru, a nawet emocji. Jeśli się nie dopasujecie, to jesteście skazani na nękania, przezwiska, często przemoc fizyczną. Nie czujecie się sobą, Wasze ciało jest klatką. Niezbyt sympatyczna perspektywa, prawda?

7. Feministki chcą tylko aborcji
Ja nie chcę aborcji. Chyba żadna kobieta nie chciałaby aborcji, bo żadna nie chciałaby zajść w niechcianą ciążę. Ale chciałabym mieć prawo do aborcji. Ja nikogo do niej nie zmuszam ani nie namawiam, więc niech nikt mnie nie zmusza do rodzenia. Masz swój światopogląd? Świetnie! Ale nie zmuszaj mnie, żebym żyła zgodnie z Twoim sumieniem. Mam własne.

8. Feministki są brzydkie, niekobiece, przewrażliwione i nie mają poczucia humoru
Dość popularny mit. Spora część moich znajomych była zaskoczona słysząc, że jestem feministką,no bo jak to? Przecież noszę sukienki, maluję się i jeszcze (!) dbam o siebie. Nie może być. A przewrażliwienie i brak poczucia humoru? Bo nie zachichoczę jak mnie Pan klepnie w tyłek, albo nie spłonę wdzięcznym rumieńcem na słowa "fajne cyce, rucha*bym"...? Otóż nie. Nie życzę sobie, żebyś mnie klepał w tyłek, chyba że chcesz, żebym Cię klepnęła w twarz. A obleśne komentarze pod adresem kobiet, to nie komplementy.


Proszę. Oto ten straszny feminizm. Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, pytania, skargi bądź zażalenia - bardzo chętnie odpowiem na nie w komentarzach. Pozdrawiam serdecznie :)

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (52)

#49168

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewna dyskusja, w której uczestniczyłam ostatnio, przekonała mnie do opublikowania historii moich podopiecznych. Trzech nastolatek, "małych patologicznych ku*ewek".

Patrycja, lat 14. W domu bieda, aż piszczy. Ojciec nieznany, trójka rodzeństwa, matka tłucze dzieci. Patrycja jest dość agresywna, wagaruje, sypia z przypadkowymi chłopakami, ma kuratora. Trafiła do mnie na warsztaty przez koleżankę z klasy. Nie oceniałam jej, nie wytykałam palcem, nie nazywałam szmatą. Po kilku miesiącach zajęć, wiedziałam już, że chociaż dziewczyna nie należy do osób obdarzonych wybitnym umysłem, to jak się zaprze, to potrafi. Zaczęłam poświęcać jej więcej czasu, rozmawiać z nią. Obie włożyłyśmy w jej zmianę bardzo dużo pracy, nie było łatwo. To było dwa lata temu. Jej sytuacja rodzinna niewiele się poprawiła, ale sama Patrycja bardzo się zmieniła. Idzie teraz do technikum fryzjerskiego, bo okazało się, że chociaż nie jest szkolnym orłem, tak z włosami robi prawdziwe cuda.

Asia, lat 14. Teoretycznie sytuacja materialna i rodzina była świetna. Ale tylko teoretycznie. Matka się znęcała nad nią psychiczne, ojciec odszedł, kiedy miała sześć lat. A właściwie to matka go wyrzuciła z domu, bo molestował Asię i jej starszą siostrę. Asia się prostytuowała za drobne kwoty albo fajki. Kiedy zaciążyła (miała wtedy 14 lat), chodziła na moje warsztaty. Faceta skazali za wykorzystanie nieletnich, za to Aśka nie miała życia. Bo mała ku*ewka zniszczyła życie dorosłemu facetowi, to się powinno tępić. Została wyrzucona ze szkoły, na ulicach wytykali ją palcem. Po warsztatach siedziała ze mną w sali i płakała, bo psychicznie była kompletnie zniszczona. Udało mi się skontaktować z jej chrzestną, która ją wzięła do siebie. Teraz Aśka ma 18 lat, czteroletnią córkę i będzie robić maturę. Dalej mieszka z chrzestną. Do dzisiaj utrzymujemy kontakt.

Natalia, lat 15. Pije, pali, wagaruje. Ojciec ma odebrane prawa rodzicielskie, matka znęca się nad nią psychicznie, podobnie jak starsza siostra. Jest po kilku pobytach w szpitalach psychiatrycznych, próbach samobójczych. Kiedy ją poznałam, było już za późno. Natalia pojawiła się dwa razy na zajęciach, a na następnych dowiedziałam się, że nałykała się tabletek i nie udało się jej odratować.

Dlaczego o tym piszę? We wspomnianej już dyskusji usłyszałam, że jestem głupia, bo inwestuję w śmieci, które nie są tego warte, zamiast inwestować w siebie. I że te nieletnie ku*rewki powinno się oddać do recyklingu. Zostałam wyśmiana, bo chcę mi się pomóc.
Tak jest najłatwiej, usadzić dupę i wydawać pozwolenia na życie, wytykać palcami i wyzywać od najgorszych. Mało kogo obchodzi, że to tylko dzieciaki, które same do końca nie wiedzą, co jest dla nich najlepsze. Mi udało się pomóc dwóm z opisanych wyżej dziewcząt. Nie mam jakichś specjalnych kwalifikacji, pomprostu chciało mi się poświęcić czas i nie oceniałam ich.
Zastanawiam się, czy gdyby ktoś się wcześniej zainteresował Natalią, pedagog szkolny, kurator, czy ktoś z rodziny, to czy nie doszłoby do tragedii.

Publikuję to nie po to, żeby ktoś mnie poklepał po plecach i powiedział, że warto robić to co robię, bo wiem, że warto. Chodzi mi o to, żeby uzmysłowić innym, że czasami warto zastanowić się nad tym, co doprowadziło dziecko do takich zachowań, zamiast pokazywać palcem i wołać, że taka z niej tania dziwka.
Dlatego też apeluję - spójrzcie czasami nieco dalej niż czubek własnego nosa, i zrozumcie, że za każdą "małą patologiczną ku*ewką" kryje się zawsze jakaś niemiła historia. A pomoc naprawdę niewiele kosztuje.

Skomentuj (170) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1110 (1254)

#31984

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O pewnej Piekielnej Żonce/Mamuśce.

Słowem wstępu: od dwóch lat posiadam konto na stronie będącej "nr 1 w Polsce w opiece nad dziećmi", gdzie co wakacje szukam sobie pracy jako opiekunka do dzieci. Od czasu, kiedy założyłam tam konto, nie aktualizowałam zdjęcia profilowego (co jest dość istotne). Całkiem niedawno znudziły mi się moje długie, ciemne włosy, w związku z czym postanowiłam je wymienić na opcję krótkie i blond. Dodam, że mam pokaźny biust, więc w połączeniu w tymi jasnymi włosami, często padam ofiarą nie do końca zrozumiałych stereotypów.

Dzisiaj będzie najbardziej piekielna sytuacja, która mnie spotkała przez to stereotypowe połączenie.

Otóż niedawno znalazłam na wspomnianym już portalu dość ciekawą ofertę: na lipiec-sierpień, czteroletni chłopaczek, godziny dobre, płaca też satysfakcjonująca, to i zadzwoniłam na wskazany numer i umówiłam się na rozmowę.

Bez większych problemów dotarłam na miejsce (prywatna kamienica, wyremontowana, dookoła dużo zieleni), otworzył mi tatuś rzeczonego chłopaczka. Wpuścił, pogadał, popytał o doświadczenie w pracy z dziećmi, przedstawił chłopaczka (uroczego swoją drogą - od razu zabrał mnie do swojego pokoju, żeby "nowa ciocia" bawiła się z nim ciężarówkami :), po czym poinformował mnie, że żonka dzwoniła, będzie za 5 minut i wtedy ustalimy szczegóły, bo on to w sumie już nie ma żadnych pytań.
Dla mnie problemu nie ma, mogę te 5 minut zaczekać. Ale mija 5, 10, 20... Facetowi głupio, widzi, że zerkam na zegarek, proponuje herbatę, na co ja z chęcią przystaję. Zaczynamy rozmawiać, ot, zwyczajnie, skąd pochodzę, jak mi się moje studia podobają, opowiada anegdotki o synku, o swojej firmie.

W tym momencie wchodzi [Ż]onka: na pierwszy rzut oka wykształcona, elegancka 30-latka, która okazała się prawdziwą Piekielną.

[J]a: Dzień dobry, ja z...
[Ż] Co tu się wyprawia?!
[J] Ja na rozmowę w sprawie...
[Ż] TY? Na jaką rozmowę?!
[J] (już nieco skonfundowana) No, w sprawie opieki nad dzieckiem...
[Ż] Nad MOIM dzieckiem?! Ja rozmawiałam z PORZĄDNĄ dziewczynką, brunetką (!)
[J] To ja, tylko niedawno włosy obcięłam i...
[Ż] Bezczelność! Gdzie z tymi włosami i z tymi sztucznymi cyckami chciałaś dziecko mi niańczyć?! I ja mam w to uwierzyć? Wynocha! Męża mi chciałaś odbić, dom przejąć, firmę! Ty k*rwo! Już ja znam takie jak ty! Ty dz*wko, k*rwo j*bana! Ja na to nie pozwolę!

Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam kompletnie, jak mam zareagować i tak, w akompaniamencie jej wrzasków utrzymanych w podobnym tonie, płaczu chłopca "Dlaczego mama krzyczy na ciocię?", krzyków ojca usiłujących ją uspokoić, zostałam siłą wyrzucona z mieszkania, a za mną poleciała moja torba (którą dostałam w głowę) i buty. Dodam jeszcze, że w torbie miałam kilka ciężkich książek. Wrzaski Piekielnej Baby towarzyszyły mi jeszcze na ulicy, gdzie pocierałam obitą potylicę.

Jak tylko wróciłam, szybko zmieniłam zdjęcie profilowe, zastanawiając się, co takie babsko ma w głowie. I tylko chłopca mi żal, bo naprawdę fajny dzieciak.

nianią być...

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 940 (1014)

1