Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

truskawka

Zamieszcza historie od: 29 listopada 2011 - 8:49
Ostatnio: 7 listopada 2017 - 15:13
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 2920
  • Komentarzy: 77
  • Punktów za komentarze: 431
 

#66191

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do http://piekielni.pl/66178

Też miałem u siebie ekipę brukarzy, ładne kilka lat temu. Wyszedłem z założenia że jeśli o nich zadbam, to oni zadbają o mój podjazd. I co? I wielki wuj! Robota była spora, 4 panów, prawie 3 miesiące. Panowie dostali szopę ogrodową do dyspozycji, żona robiła im kawkę, herbatkę, na fajrant dostawali piwko. I co? Żona razu pewnego wyszła nie zamykając domu z tyłu, gdzie mamy spiżarnie. Efekt: Panowie wyżarli co się dało. A na koniec pracy ukradli moje narzędzia ogrodnicze. Od tamtego czasu ci, którzy u mnie robią, lekko nie mają.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 390 (454)

#59082

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O handlarzach samochodów.

Miałem w Polsce auto, lata świetności miało za sobą, ja na co dzień mieszkałem za granicą i jeździłem innym autkiem. A to sobie stało i stało. Ponieważ zbliżał się czas opłacenia oc, a auto z dużym silnikiem i raczej droższej marki, kwota nie była mała. Więc korzystając z urlopu w PL wystawiłem je na tablicy. Klient zgłosił się od razu, zapłacił ile chciałem i pojechał sobie. Zanim pojechał powiedziałem mu, że koniecznie do zrobienia jest rozrząd, hamulce, wycieraczki i inne drobiazgi. To było w sobotę wieczór. W niedzielę rano widzę na tablicy mój samochód na sprzedaż "stan idealny, wszystko zrobione, lać i jechać". I przebieg mniejszy o sto tysięcy.

I albo...

a) pan objechał przez noc Ziemię na około dwa razy, na wstecznym, a w międzyczasie armia mechaników wymieniła wszystko co trzeba, albo...

b) pan cofnął licznik, umył silnik i szuka frajera.

I nie trzeba być Sherlockiem żeby się domyślić.

Tak więc uważajcie na wszystkie "igła, lać i jechać".

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 441 (505)

#54527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia o tym jak zostałem wy*any przez pewną uroczą staruszkę.

Musiałem udać się do Wielkiego Miasta, do Ważnego Urzędu, w celu załatwienia Ważnej Sprawy.

Jako że nawigacji czy smartfonów z zasady nie używam, zaplanowałem sobie trasę route planerem, pięknie wydrukowałem i w drogę.

Pech chciał że przegapiłem zjazd na autostradzie, nic to - zjechałem następnym, wylądowałem jednak w innej części Wielkiego Miasta. Moja rozpiska z route planera poszła precz, jako że straciła ważność, i trzeba było się rozejrzeć za wsparciem. Podjechałem na przystanek autobusowy, i spytałem Uroczą Staruszkę (może za dużo powiedziane - po 60, ale wciąż wiek przedemerytalny) o Ważny Urząd przy Długiej Ulicy. A godzina była około 7.30, wszyscy spieszyli się do pracy. Urocza Staruszka odrzekła:

Jakie Pan ma szczęście - akurat jadę w tym kierunku, na dodatek uciekł mi autobus, więc nie będę tłumaczyć, bo to kawał drogi, pojedziemy razem i będę nawigować.

No super pomyślałem - ma się to szczęście.

Babinka wsiadła i kieruje (fachowo) - lewo, prawo, na rondzie drugi zjazd, itp. itd. Po jakiejś pół godzinie przebiliśmy się przez miasto, babinka mówi żebym się zatrzymał, bo ona wysiada, a mój Ważny Urząd to pierwsza w prawo i zaraz za rogiem. No to ją wysadziłem. Jadę dalej, pierwsza w prawo, szukam, szukam i ni chu*a - nie ma Ważnego Urzędu. Więc pytam Pana Przechodnia kiej ten urząd i ta ulica - ten mnie rzecze "Panie, to na drugim końcu miasta!"

I tak zostałem wy*any przez uroczą staruszkę, która zrobiła sobie darmowe taxi.

A do kompletu szczęścia dodam ,że akcja działa się w podobno cywilizowanym kraju, którego nazwa zaczyna się na "NIE" a kończy "MCY".

Skomentuj (73) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 909 (977)

#32741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na własnej skórze 10 minut temu.

Na wstępie - pracuję jako inżynier w wielkich zakładach chemicznych na dalekim zachodzie. Jako że firma przetwarza ogromne ilości materiałów łatwopalnych, codziennie punkt 7.00, wdziewam na siebie zielony kombinezon z niepalnego materiału. Taki przepis - nawet prezes, który przylatuje helikopterem, bez kombinezonu na teren produkcji nie wejdzie.

Jako że o 12.00 przerwa wyskoczyłem do lokalnego minimala (taka tutejsza Biedronka) po coś do zjedzenia. Wziąłem kilka rzeczy i stoję w tym brudnym kombinezonie w kolejce do kasy. Za mną facet z dzieciakiem około 10 lat, mówi do niego po polsku:
- Widzisz, jak się nie będziesz uczył, to skończysz jak on (dość dyskretnie pokazując na mnie). Wesoło mi się zrobiło, więc mówię do niego po polsku:
- Zarabiam w miesiąc tyle co ty przez rok, uwierz mi, chciałbyś żeby skończył jak ja.
Mina faceta absolutnie bezcenna, dzieciak w śmiech.

zagranica

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1024 (1136)

1