Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#10067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia długa, zalecam więc colę i popcorn. Zaczęła się dawno, ostatnio nastąpił jej finał, i to wszystko niniejszym opisuję.

Razu jednego kolega, zapragnął zakupić auto swojej żonie. Ponieważ żona to moja dobra przyjaciółka i dodatkowo obaj lubimy ten temat :), poprosił mnie o towarzystwo. Miało to być auto jednej z bardziej... „prestiżowych” marek. No i niezbyt tanie.

Nadszedł dzień wizyty w salonie. Jednak przed wizytą uczestniczyliśmy, z większą grupą w marszu na orientację (dla niewtajemniczonych: kilkugodzinne bieganie po lesie z mapą i szukanie oznaczonych miejsc). Ubrani byliśmy byle jak, pogoda nie najlepsza, więc wiadomo – wygląd pozostawiał trochę do życzenia. Ale co tam, reszta towarzystwa poszła na kawę i pogaduchy a my do salonu.
Weszliśmy. W salonie kilka osób obsługi i kilku klientów. Nikt nie podszedł to zabraliśmy się za oglądanie. Po dłuższej chwili, kiedy kolega chciał się „przymierzyć” do, z grubsza wybranego, auta, podbiegł(!) do nas sprzedawca i poprosił o niewsiadanie do samochodu, a w ogóle to okazało się, że obserwuje nas już dłuższy czas i mamy opuścić salon.
- Dlaczego?
- Ponieważ straszą panowie klientów a poza tym i tak nic nie kupicie.
Mnie zamurowało, bo kolega mógłby od niechcenia kupić sobie cały ten salon i jeszcze by mu zostało na lody. Kątem oka widziałem że Krzysiek usilnie nad czymś myśli. Po chwili się odetkałem i miałem zacząć dyskusję ale kumpel prawie siłą wyciągnął mnie na zewnątrz. Trzeba zaznaczyć, że jesteśmy raczej ugodowi ale jeśli chodzi o nasze prawa, walczymy jak wściekły bóbr.

Krótka dyskusja nad strategią. Ja miałem być w niedługim czasie w stolicy, to postanowiłem że odwiedzę przedstawicielstwo marki, Krzysiek udawał się na drugi koniec Polski i zaplanował wywiad w konkurencyjnym salonie.
Kolega wywiad zrobił, ja podczas pobytu w Wawie udałem się po pracy do biura rzeczonego przedstawicielstwa. Niestety nie miałem czasu przebrać się „na luz” więc wyglądałem „oficjalnie”. W sumie żałuję ale cóż – trudno.
Przyszedłem bez zapowiedzi i poprosiłem przemiłą panią na recepcji o krótkie spotkanie z osobą, która się u nich zajmuje salonami, jakością lub kontaktami z klientem.
- Niestety pan X jest zajęty, chętnie pana umówię na inny termin.
- Ale ja nie mam wolnego „innego” terminu. Proszę zatem zapytać Pana X czy poświęci mi 3 minuty teraz i odpowie na 1 lub 2 pytania, czy może chce od jutra odpowiadać na te same pytania wszystkim krajowym mediom motoryzacyjnym?
Poskutkowało. Pan X znalazł czas w ciągu 30 sekund.

Przywitaliśmy się i zapytałem czy polityka firmy przewiduje selekcję klientów, tak ja stosują to drogie, niszowe, marki?
- Niczego takiego nie stosujemy, służymy każdemu chętnemu klientowi (??).
- To proszę mi wytłumaczyć taką sytuację (tu nastąpił opis zajścia w salonie).
X przez chwilę nie mówił nic, na zewnątrz zachował spokój choć widać było, że się gotuje. Jednak po chwili się opanował, przeprosił za sytuację, wręczył wizytówkę i obiecał, że zanim wsiądę do samochodu sprawa zostanie załatwiona. Mamy z Krzyśkiem iść do salonu, prosić kierownika, lub właściciela, a jakby były kłopoty dzwonić od razu do niego.

No to kilka dni później poszliśmy. Krzysiek gadał ja obserwowałem (co mnie zawsze bardzo bawi).
Oczywiście zgłosiliśmy się do kierownika, ten chyba dostał wcześniej ostro po uszach, bo – mimo, że nas wcześniej nie widział – domyślił się od razu o co chodzi. Rozmowa była może nie bardzo miła ale rzeczowa. W ramach rekompensaty za zaistniałą sytuacje zaproponowano naprawdę duże zniżki. Kolega jednak cisnął dalej, mówiąc że był w salonie w YYY i tam zaproponowano mu taki sam rabat bez „zaistniałej sytuacji”. Kierownik zęby zacisnął i dorzucił jeszcze kilka tyś. w wyposażeniu .
Koniec końców K. kupił auto w cenie o 5 cyferek niższej od wartości cennikowej i zniżkami na przeglądy.
Skończyło się na zapewnieniach, że zawsze jest mile widzianym klientem, etc.

I teraz konkluzja: osób które łamią nasze prawa jest mniej niż osób, których prawa są łamane. Gdyby tak każdy zareagował, zamiast tylko o tym pisać, za kilka lat żyłoby się nam odrobinę lepiej. Mam wrażenie.

Salon motoryzacyjny

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 626 (792)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…