zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia Tiszki o piekielnej wegance przypomniała mi historię sprzed kilku lat.
Na Sylwestra miała mnie odwiedzić kumpelka z innego miasta, a jako osobę towarzyszącą zabrała swoją kuzynkę. Ponieważ duża impreza się u mnie szykowała, to dziewczyny miały nocować w moim domu.
Dzień przed Sylwkiem odebrałam je z Dworca i po drodze do domu postanowiłyśmy zrobić jeszcze drobne zakupy na jutrzejsze śniadanko. Wszystko było ok póki nie zaczęłam ładować do koszyka wędlin. Kuzynka kumpelki wytrzeszczyła oczy i bez słowa zaczęła wyrzucać z koszyka wszystkie mięsne produkty. Na moje pytanie o co jej chodzi stwierdziła wzburzonym tonem dosyć głośno:
- No chyba nie zamierzasz tego jeść?! Przecież to jest MARTWE ZWIERZĘ!
Odpowiedziałam jej stanowczo, że owszem zamierzam jeść to "martwe zwierzę", moi goście również.
Dziewczyna naburmuszyła się i myślałam, że mam spokój, ale wizytę u mnie rozpoczęła od skontrolowania lodówki, a podczas samej imprezy zrobiła moim gościom wykład na temat "jedzenia padliny".
Dopiero interwencja mojej kumpeli spowodowała u wegeterrorystki wielkiego focha, dzięki czemu dalsze obchody Nowego Roku odbyły się bez przeszkód :)
Swoją drogą ja to mam takie parszywe szczęście, że wszyscy wegetarianie i weganie jakich spotkałam to oszołomy.
Na Sylwestra miała mnie odwiedzić kumpelka z innego miasta, a jako osobę towarzyszącą zabrała swoją kuzynkę. Ponieważ duża impreza się u mnie szykowała, to dziewczyny miały nocować w moim domu.
Dzień przed Sylwkiem odebrałam je z Dworca i po drodze do domu postanowiłyśmy zrobić jeszcze drobne zakupy na jutrzejsze śniadanko. Wszystko było ok póki nie zaczęłam ładować do koszyka wędlin. Kuzynka kumpelki wytrzeszczyła oczy i bez słowa zaczęła wyrzucać z koszyka wszystkie mięsne produkty. Na moje pytanie o co jej chodzi stwierdziła wzburzonym tonem dosyć głośno:
- No chyba nie zamierzasz tego jeść?! Przecież to jest MARTWE ZWIERZĘ!
Odpowiedziałam jej stanowczo, że owszem zamierzam jeść to "martwe zwierzę", moi goście również.
Dziewczyna naburmuszyła się i myślałam, że mam spokój, ale wizytę u mnie rozpoczęła od skontrolowania lodówki, a podczas samej imprezy zrobiła moim gościom wykład na temat "jedzenia padliny".
Dopiero interwencja mojej kumpeli spowodowała u wegeterrorystki wielkiego focha, dzięki czemu dalsze obchody Nowego Roku odbyły się bez przeszkód :)
Swoją drogą ja to mam takie parszywe szczęście, że wszyscy wegetarianie i weganie jakich spotkałam to oszołomy.
dawno temu
Ocena:
173
(219)
Komentarze