Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10125

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To opowieść z serii "pociągowych" i Piekielnym będzie inny pasażer i troszkę mój Tata.

Swego czasu musiałam z synem często odwiedzać CZD w Wa-wie. A jako, że sama jestem niemobilna, a mąż nie zawsze mógł wziąć wolne w pracy, jechałam pociągiem tzw. "pospiesznym". Razem z Tatą wgramoliliśmy się do pociągu z dzieckiem i wózkiem. Dodam ,że wózek nieszczególnie trafiony, za duży, kiepski do składania, we wszystkich formach lokomocji sprawował się koszmarnie.
Jakoś udało się nam go wtaszczyć do pociągu, potem przez mikroskopijne drzwiczki do tego zabawnego korytarzyka i z niego po wielkich bólach do pierwszego przedziału.
Oczywiście "dla palących" , ale to zauważyliśmy później. Ogólnie pociąg nie był zbyt zatłoczony, ludzi przybywało dopiero w miarę zbliżania się do Warszawy.
W kilkanaście minut po ruszeniu ze stacji początkowej przez korytarzyk idzie jakiś Pan, minął nasz przedział, za chwilę wraca otwiera drzwi, my spokojni, pewnie chce się dosiąść. Ale skąd tam. Pan popatrzył na mnie i zaczyna :
- Co to ma być?Co to za obyczaje?
Ja oczywiście uprzejmie zdziwiona tym "co to ma być"? , więc pytam w czym tkwi problem ?
Pan już czerwony na twarzy zaczyna się pienić:
- To jest przedział dla palących, zajmujecie miejsca osobom, które chciałby zapalić, z DZIECKIEM jeszcze!!
Ponieważ natura wyposażyła mnie w duży zapas cierpliwości, patrzę na Tatę, potem na Pana i odpowiadam:
- Jakoś nie widzę tu stada palaczy, a jak Pan widzi mam ze sobą sporych rozmiarów wózek, którego mimo najszczerszych chęci nie schowam do kieszeni, a nie zatarasuję nim korytarza, bo to bardziej utrudni podróż innym ludziom, więc proszę się odczepić. Chyba, że ma Pan ochotę przenieść tego "molocha" w lepsze miejsce, to proszę bardzo.
Pan, najwyraźniej miał "zły dzień", a ja jestem takim pechowcem, że zawsze trafiam na ludzi chcących wyładować swoje frustracje.
- A co mnie to obchodzi?? A może ja chcę zapalić?
I tu zaczyna wyżalać się do mojego Taty, który z racji odgrodzenia "molochem" nie wyglądał na jadącego ze mną.
- No widzi Pan? Młoda siksa (24 lata!), władowała się i ludziom do pracy jadącym, nie pozwala zasłużonego dymka wypalić, bo jej się przejść z bachorem dalej nie chce!!
Połączenie "bachora" i "siksy" zadziałało na mojego ojca jak płachta na byka.
-Chodź Pan k...wa!!
Po czym Tata bezceremonialnie zabrał Pana i pokazał mu jeszcze dwa przedziały dla palących, puste!! Wtedy mówi do niego:
- Żebyś gościu miał przy sobie tylko tyle fajek, abyś siedząc na każdym siedzeniu (8 sztuk w przedziale), wypalił jednego zanim do Warszawy dojedziemy.
A ja jadę do Warszawy, z córką i wnukiem na badania ważne, martwię się, więc nie podnoś mi ciśnienia bo za siebie nie ręczę.
Może nie było ostro, ale dosadnie, Pan poszedł jak niepyszny do innego przedziału, gdzie później jeszcze w trakcie jazdy było słychać jak się wyżala.
My dojechaliśmy do Warszawy już przez nikogo nie niepokojeni.Wiem, pewnie była w tym nasza wina ale każdy, kto ma więcej oleju w głowie, zauważył by, że wybraliśmy najdogodniejszą opcję, zamiast blokować korytarz czy przejście ( a i dojście do toalet).

Morał z tej bajki jest taki: ludzie ogarnijcie się czasem, bo matkom z dziećmi w pociągach, jest na tyle ciężko podróżować, że nie musicie sie dodatkowo nad nimi pastwić.
Zwłaszcza pozdrawiam szacowne mohery i wycieczkowiczów którzy na widok kobiety z dzieckiem w wózku na peronie, pchają sie do pociągu, niczym stado bydła, rzucając hasła, że "krowa zatarasuje przejście i nie usiądziemy". Uwierzcie, my się bardziej umęczymy!!

PKP

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 49 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…