zarchiwizowany
Skomentuj
(19)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia sprzed kilku lat. Pociąg nocny, dalekobieżny. Tłok niemiłosierny, wszystkie przedziały zapełnione, ludzie podróżują na korytarzu lub przy WC.
Zauważyłem, że jeden przedział jest pusty, na drzwiach kartka: "Przedział dla matek z dzieckiem". Pociągnąłem za drzwi wedle zasady
"a nóż - widelec". Drzwi faktycznie otwarte były, zająłem więc miejsce, zaraz weszły kolejne osoby i wszystko było fajnie do momentu przyjścia konduktora. Spieklił się, że zajęliśmy przedział, który nam nie przysługiwał (no fakt, nikt z obecnych tam pasażerów nie był matkami z dzieckiem). Kazał się zabierać, a po opuszczeniu przez nas przedziału specjalnym kluczykiem zablokował drzwi. W taki to radosny sposób resztę podróży spędziłem siedząc na torbach koło WC, podobnie jak kolejnych siedmiu pasażerów, za to pan konduktor dopełnił wszelakich formalności i dopilnował swoich obowiązków, dzięki czemu powietrze w przedziale szczęśliwie dotarło do stacji docelowej przez nikogo już nie niepokojone ;)
Zauważyłem, że jeden przedział jest pusty, na drzwiach kartka: "Przedział dla matek z dzieckiem". Pociągnąłem za drzwi wedle zasady
"a nóż - widelec". Drzwi faktycznie otwarte były, zająłem więc miejsce, zaraz weszły kolejne osoby i wszystko było fajnie do momentu przyjścia konduktora. Spieklił się, że zajęliśmy przedział, który nam nie przysługiwał (no fakt, nikt z obecnych tam pasażerów nie był matkami z dzieckiem). Kazał się zabierać, a po opuszczeniu przez nas przedziału specjalnym kluczykiem zablokował drzwi. W taki to radosny sposób resztę podróży spędziłem siedząc na torbach koło WC, podobnie jak kolejnych siedmiu pasażerów, za to pan konduktor dopełnił wszelakich formalności i dopilnował swoich obowiązków, dzięki czemu powietrze w przedziale szczęśliwie dotarło do stacji docelowej przez nikogo już nie niepokojone ;)
PKP
Ocena:
106
(182)
Komentarze