Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#10213

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W zimie, przed urlopem postanowiłem udać się do sklepu sportowego celem uzupełnienia ekwipunku narciarskiego. Sklep taki typowy, w centrum handlowym – ze wszystkim. W planach miałem tylko spodnie. Wszedłem i natychmiast pojawiła się dziewczyna z sakramentalnym „czy mogę w czymś pomóc?”. Zazwyczaj korzystam z takiej pomocy bo mam skonkretyzowane potrzeby i szkoda mi czasu na samodzielne szukanie. Ale przy okazji bywam wybredny i lekko marudny
[Tu muszę zaznaczyć, że będąc zaznajomionym z wszelkiego typu technikami sprzedaży i implikacjami wynikającymi z relacji sprzedawca – klient, jestem odporny na próby manipulowania mną za pomocą wdzięków. Niestety nigdy nie uodporniłem się na przejawy inteligencji i fachowości sprzedawców (tak, to był właśnie taki przypadek)].

Dziewczyna zaczęła typowo – uśmiechy, machanie rzęsami, ale szybko odpuściła. Powiedziałem co chcę, dziewczę przyniosło poradziło, generalnie była bardzo fachowa i sprawna. Rozmawiało się bardzo miło. Nawet na pytanie „jak wyglądam”? (taki standardowy test sprawdzający) odpowiedziała, zamiast ściemniać, że „te to może nie, bo za długie, przyniosę inny rozmiar”. I nie reagowała na moje wydziwianie tylko z uporem maniaka proponowała inne wzory i modele. Czyli ogólnie miodzio – tak jak lubię.

No ale później się zaczęło. W trakcie rozmowy, konspiracyjnym szeptem, zwierzyła mi się, że bierze udział w konkursie na najlepszego sprzedawcę, można wygrać jakąś wycieczkę od firmy i czy bym może czegoś jeszcze nie kupił. Bo np. skarpety mają fajne i niedrogie. Myślę sobie: a co mi tam, i tak potrzebuję jeszcze paru rzeczy, to będzie hurt, może na zniżkę się załapię. Po następnych 30 min wyszedłem ze sklepu uboższy o trochę więcej pieniędzy, niż planowałem wydać ale z ciężkimi torbami i niezmiernie zadowolony z zakupów – zniżkę dostałem :D

W domu oglądanie, jak to zazwyczaj bywa. Okazało się, że jedna para skarpet jest innego rozmiaru niż chciałem – zapewne przez pomyłkę znalazła się w torbie. Postanowiłem wymienić następnego dnia, i przy okazji dokupić jeszcze jedną bo się okazało, że mam za mało.

Następny dzień, powtórna wizyta w sklepie. Wszedłem i szukam dziewczyny z wczoraj. Nie ma. Pytam o nią innych pracowników. Nie ma – ma wolne.
- Szkoda, bo ja chciałem coś dokupić, to by sobie jeszcze dorobiła do konkursu.
Chłopaki w śmiech. Okazało się, że to jest jej jeden z kilku standardowych sposobów na „urabianie” klientów. Nie ma żadnego konkursu, a pracownicy mają po prostu prowizję od sprzedaży. Tylko się uśmiechnąłem bo w końcu nic złego się nie stało. Drogo wcale nie było, potrzebne rzeczy miałem i to niezłej jakości. Dokupiłem, wymieniłem, udałem się na zasłużony urlop.

Traf chciał, że podczas urlopu zepsułem gogle. Myślę sobie – po urlopie idę do sklepu, końcówka sezonu to może znajdę coś tańszego. No to poszedłem. Moja „ulubiona” sprzedawczyni tym razem była. Pewnie jej powiedzieli o mojej powtórnej wizycie, bo ujrzawszy mnie zrobiła ruch jakby chciała się schować. Nie zdążyła...
- (z wyszczerzonymi zębami) Dzień dobry, jak konkurs?
- (z rumieńcem) A bo wie pan, niezbyt dużo płacą, to musimy jakoś sobie wyrabiać prowizję. Studia i takie tam...
Obok stał jej kolega i widocznie nie mógł się powstrzymać, bo parsknął śmiechem. Panienka posłała mu spojrzenie bazyliszka.
- No dobra, ja też potrzebuję na ciuchy!
- To trzeba było tak od razu. Ale jakby klient się w domu rozmyślił to przyjmujecie zwroty?
- Tak, do 5 dni.
I szybko dodała:
- Ale jak tu pracuję, ja żadnego zwrotu jeszcze nie miałam!
- To ja pani przepowiadam długą i owocną karierę w tym zawodzie. Dobrze, teraz proszę mi pokazać gogle. I TYLKO gogle.

.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 547 (703)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…