Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10606

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie raz i nie dwa pojawiały się tu historie o piekielnych rodzicach. Nie wątpiłam w ich prawdziwość, ale mimo wszystko, nie potrafiłam uwierzyć, że tacy ludzie istnieją. Do czasu.
Dzisiaj byłam na zakupach w hipermarkecie znanej sieci (na literę R.). Rzecz miała miejsce blisko wejścia na sklep, nieco przed kasami, obok stoisk z artukułami promocyjnymi. Dość dużo ludzi stało tam i oglądało różne rzeczy, w tym i ja. W tzw. międzyczasie przyglądałam się ludziom dookoła. Moją uwagę przykuła młoda [K]obieta z ok. 2,5 kilową warstwą gładzi szpachlowej na twarzy. Prowadziła ona wózek na zakupy, w którym (na siedzisku) siedziało dziecko, zapewne jej córka. Dziecko miało nie więcej niż trzy lata. Wyraźnie nie podobała mu się siedzenie w wózku, wierciła się strasznie. Matka nie zwracała na to najmniejszej uwagi, oglądała jakiś towar na półkach. Dziewczynka zniecierpliwiona, jęknęła dość głośno ''Mamo, wyjmij!". Kobieta jednak nie zareagowała. Dziecko kilkakrotnie powtórzyło prośbę, tym razem głośniej. Panna jednak nie była tym zainteresowana, wyjęła telefon i zaczęła z kimś wesoło trajkotać, co chwilę uciszając córkę gestem. Córcia wyraźnie się wkurzyła i krzyknęła głośno coś w stylu "Mamo, ja se wyść, wyjmij mie!". Ludzie w okół odrówcili głowy i przyglądali się reakcji mamuśki.
Kobieta w tym momencie skończyła rozmawiać, szybkim ruchem włożyła telefon do torebki, złapała dziecko za ramię, szarpnęła i krzyknęła nań:
[K]- Zamknij wreszcie mordę, nie widzisz, że z kimś rozmawiam?!
Dziecku łzy stanęły w oczach, zaczęło cicho kwilić. Jakaś starsza pani stojąca niedaleko zawołała "Niech się pani uspokoi i ją wysadzi z tego wózka, nie będzie problemu". To najwyraźniej mocno wkurzyło piekielną mamuśkę.
Jednym szybkim ruchem złapała dziecko za ramiona, wyjęła je z siedziska i (uwaga!) rzuciła na ziemię. Dosłownie. Ludzie dookoła- szok. Dziewczynka zaczęła głośno płakać, leżąc na podłodze. Matka, wyraźnie wkurzona, zaczęła się nerwowo rozglądać. Stojący niedaleko mnie młody [c]hłopak rzucił się przed siebie, ukucnął, i chciał podnieść płaczące dziecko.
[K]- Co ty wyprawiasz?! Zostaw moje dziecko!
Kobieta krzycząc to stała jednak wciąż bez ruchu, patrząc tylko z nienawiścią to na dziecko, to na chłopaka. Chłopak nic sobie z tego nie robiąc, wziął dziecko na ręce. Rozległ się bardzo głośny krzyk, widocznie dotknął miejsca urażonego przez upadek. W tym samym czasie (nie minęła minuta od samego 'rzutu'), pobiegł ochroniarz. Tłum zaczął się przekrzykiwać, tłumacząc, że ''ta wariatka rzuciła tym dzieckiem, ona jest jakaś chora!" itp. Kobieta powrzeszczała trochę, coś o tym, że dziecko jej zabrali, że mają oddać jej kochaną córeczkę. Poszarpałą się, ale w końcu poszła razem z ochroniarzami (w międzyczasie przybiegł jeszcze jeden). Chłopak, ciągle trzymając dziecko na rękach, poszedł z kilkoma paniami za nimi, a dookoła cały czas słychać było oburzone krzyki. Nie wiem co było dalej, gdyż poszłam dalej robić zakupy.
A dzisiaj dzień dziecka...

Mam nadzieję, że można zrozumieć o co chodzi, pisałam w biegu.

R***

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (264)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…