Historia opowiedziana przez Mię331 (http://piekielni.pl/10690 - a w zasadzie jeden z komentarzy pod nią) przypomniała mi scenkę z autobusu, sprzed dobrych 25 lat. Czasy PRL, kiedy nawet w Warszawie osoby czarnoskóre spotykało się jednak stosunkowo rzadko.
Jadę sobie autobusem miejskim - starym, krótkim ikarusem. Prz tylnej szybie stoją sobie dwie paniusie - na oko koło pięćdziesiątki, przeciętnie ubrane, z jakiś siatkami zakupów. Na ostatnim, podwójnym siedzeniu siedzi natomiast starsza pani w wnuczką (co wyraźnie wynika z rozmowy). Starsza pani wygląda jak dowolna inna starsza pani z warszawskiej ulicy, natomiast wnuczka - na oko jakieś 7-8 lat - ewidentnie jest mulatką. I to ciemną mulatką, wyraźnie bardziej widać w niej pochodzenie murzyńskie niż kaukaskie.
No i dwie paniusie spod tylnej szyby cały czas gapią się na babcię z wnuczką i komentują to, co widzą. Rozmawiają niby ze sobą, ale robią to tak, że całe otoczenie (łącznie z babcią) rozmowę słyszy. A cała rozmowa sprowadza się do wielokrotnie powtarzanego stwierdzenia, że "widać się dziewucha puściła z Murzynem" (dokładnie w tej formie, "dziewucha" i "puściła się"). No bo jak to tak można. No bo żadnej moralności. No, pani kochana, ale żeby z Murzynem?! Przyjechał pewnie do Polski na handel (na jaki handel, u licha, to był bodaj 1985 rok!) i się z nim puściła. No, z czarnym. No ja nie rozumiem, wie pani, ja bym tak nie mogła. Z Murzynem, no naprawdę...
...i tak dalej, i tak dalej.
Gdyby to było dziś, to bym babom nagadał - ale wtedy miałem 15 lat i byłem wychowany w szacunku do osób starszych, więc tylko gryzłem się w język i szlag mnie trafiał.
Ale babcia - choć musiała słyszeć, co piekielne baby gadają - nie reagowała. Spokojnie rozmawiała z wnuczką, mówiąc jej (co usłyszałem wyraźnie) że na tym a tym przystanku będą czekali tata z mamą i dołączą do nich w autobusie.
No, pomyślałem sobie, może być zabawnie - bo jakoś nie wyobrażałem sobie, żeby dorosły facet usłyszawszy co i jak jakieś babsztyle mówią o jego żonie i matce jego dziecka nie zareagował.
A piekielne dalej swoje, że "puściła się z Murzynem" i tak dalej.
Autobus dojeżdża do wymienionego przez babcię przystanku, otwierają się drzwi, wchodzą jacyś ludzie, mała z uśmiechem od ucha do ucha woła "Mama, tata!"...
...a panie piekielne spod tylnej szyby milkną i robią się czerwone jak piwonie, po czym szybko wysiadają żegnane niemiłosiernie kpiącym wzrokiem bliżej siedzących pasażerów.
Bo, jak się być może już domyśliliście, "dziewucha nie puściła się z Murzynem". To "dziewucha" była Murzynką (czarną jak heban zresztą, jak się później dowiedziałem - mieszkającą w Polsce Francuzką), a ojciec był białym Polakiem.
Jadę sobie autobusem miejskim - starym, krótkim ikarusem. Prz tylnej szybie stoją sobie dwie paniusie - na oko koło pięćdziesiątki, przeciętnie ubrane, z jakiś siatkami zakupów. Na ostatnim, podwójnym siedzeniu siedzi natomiast starsza pani w wnuczką (co wyraźnie wynika z rozmowy). Starsza pani wygląda jak dowolna inna starsza pani z warszawskiej ulicy, natomiast wnuczka - na oko jakieś 7-8 lat - ewidentnie jest mulatką. I to ciemną mulatką, wyraźnie bardziej widać w niej pochodzenie murzyńskie niż kaukaskie.
No i dwie paniusie spod tylnej szyby cały czas gapią się na babcię z wnuczką i komentują to, co widzą. Rozmawiają niby ze sobą, ale robią to tak, że całe otoczenie (łącznie z babcią) rozmowę słyszy. A cała rozmowa sprowadza się do wielokrotnie powtarzanego stwierdzenia, że "widać się dziewucha puściła z Murzynem" (dokładnie w tej formie, "dziewucha" i "puściła się"). No bo jak to tak można. No bo żadnej moralności. No, pani kochana, ale żeby z Murzynem?! Przyjechał pewnie do Polski na handel (na jaki handel, u licha, to był bodaj 1985 rok!) i się z nim puściła. No, z czarnym. No ja nie rozumiem, wie pani, ja bym tak nie mogła. Z Murzynem, no naprawdę...
...i tak dalej, i tak dalej.
Gdyby to było dziś, to bym babom nagadał - ale wtedy miałem 15 lat i byłem wychowany w szacunku do osób starszych, więc tylko gryzłem się w język i szlag mnie trafiał.
Ale babcia - choć musiała słyszeć, co piekielne baby gadają - nie reagowała. Spokojnie rozmawiała z wnuczką, mówiąc jej (co usłyszałem wyraźnie) że na tym a tym przystanku będą czekali tata z mamą i dołączą do nich w autobusie.
No, pomyślałem sobie, może być zabawnie - bo jakoś nie wyobrażałem sobie, żeby dorosły facet usłyszawszy co i jak jakieś babsztyle mówią o jego żonie i matce jego dziecka nie zareagował.
A piekielne dalej swoje, że "puściła się z Murzynem" i tak dalej.
Autobus dojeżdża do wymienionego przez babcię przystanku, otwierają się drzwi, wchodzą jacyś ludzie, mała z uśmiechem od ucha do ucha woła "Mama, tata!"...
...a panie piekielne spod tylnej szyby milkną i robią się czerwone jak piwonie, po czym szybko wysiadają żegnane niemiłosiernie kpiącym wzrokiem bliżej siedzących pasażerów.
Bo, jak się być może już domyśliliście, "dziewucha nie puściła się z Murzynem". To "dziewucha" była Murzynką (czarną jak heban zresztą, jak się później dowiedziałem - mieszkającą w Polsce Francuzką), a ojciec był białym Polakiem.
adult
Ocena:
611
(647)
Komentarze