Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#10891

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dorabiam sobie jako organista. Z rozpoczętego przez Webera cyklu "piekielni parafianie"- sytuacja z dzisiejszej mszy o 11.00.
Wchodzę sobie schodkami na chór, 5 minut przed mszą (aby włączyć instrument, odpowiednio "zarejestrować" /ustawić/ itp.) i co widzę? Na ławeczce przed jeszcze wyłączonym instrumentem siedzi sobie na oko 4 letnie dziecko i radośnie wali łapkami w obie klawiatury śmiejąc się i ciesząc, przełącza głosy (rejestry - takie przełączniki którymi ustawia się głos w organach). Wszystko to ku wielkiej uciesze mamusi, która to dziecko podtrzymywała. Przestraszyłem się, bo organy, jak każdy inny instrument są delikatne i zwłaszcza zabytkowe wymagają specjalnego traktowania. Poprosiłem jednak grzecznie Panią o zabranie dziecka:
Pani: -Ale on się tylko grzecznie bawi!
Ja: -Proszę Pani, instrument to nie jest zabawka, jest bardzo delikatny, a ja za moment zaczynam pracę
Pani: -To tylko dziecko, niech Pan poczeka!
Wkurzyłem się, bo już słyszę, że ksiądz wchodzi do nawy (skrzypnięcie schodka z zakrystii, już dzwoni sygnaturka.... To złapałem dzieciaka, szybko usiadłem, włączyłem i zaczynam grać.
Pani: -Jak pan śmie szarpać moje dziecko! Ja pójdę do proboszcza!
A, że mikrofon był włączony, to proboszcz (jak cały kościół zresztą) usłyszał ten fragment... Babeczka oczywiście poszła do księdza po mszy, a on tylko do mnie:
-Jakub, może Ty jednak powinieneś zamykać chór? Na dole jest dość miejsca. Nie muszą Ci tacy ludzie pracy utrudniać....
Ja tam lubię ludzi i nie przeszkadzają mi jak sobie grzecznie siedzą w ławeczkach, zwłaszcza, że bliskość organisty wzmaga do śpiewania:)

Posługa organistowska

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 209 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…