zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Tyle tu historii o piekielnych moherach wyrzucających kobiety w ciąży z miejsc w autobusach i tramwajach. Ja też mam taką. W Liceum nasza koleżanka zaszła w ciążę. Nasze Liceum mieściło się w dzielnicy "starych ludzi". Obojętnie czy jechało się rano, w południe czy po południu autobusy były zapchane (uroki darmowych emeryckich przejazdów). Opracowałyśmy więc z kumpelami sposób, że jedna z nas wpadała do autobusu, zajmowała koleżance w ciąży miejsce, ta się po mału wkuliwała osłaniając brzuch przed łokciami babciowymi i siadała na to wcześniej zajęte miejsce. Akurat była zima, Ania miała już wielki brzusio, ale przykryty płaszczem. Usiadła, a my jej na kolana położyłyśmy siatki z WFem, które brzusio przykryły. I standardowo z 6 sztuk rycerek Ojca TR nad Anią pomstuje, że co ona myśli taka młoda siedzi a one muszą stać biedne i schorowane. My zawsze tłumaczyłyśmy, że koleżanka jest w ciąży i będzie siedziała a Ania dla świętego spokoju zawsze chciałą wstawać, ale jej nie pozwalałyśmy. Babcie zmieniły strategię i zaczęły "taka młoda a już się...". Na szczęście nie dokończyły. Zapytałam czy coś jeszcze mają do powiedzenia, jak nie niech wysiądą i pójdą posiedzieć w domu...
MZK
Ocena:
1
(97)
Komentarze